Marine nie zachwyci również swoją mobilnością – nie może ani leżeć, ani wychylać się zza ścian. Wprawdzie to oczywiste, że takie działania nijak nie przydałyby się w walce z Obcymi, ale w końcu stoczymy także walki z humanoidalnymi androidami, przy których nieco większa paleta ruchów byłaby mile widziana. Kampania Marines’a nie jest więc jakoś szczególnie intrygująca, ale mimo wszystko nie powiem, że jakoś strasznie mnie wymęczyła, bo tak nie jest. Jest zwyczajnie prosta, mało odkrywcza, całkowicie zwyczajna i totalnie nieinnowacyjna.
O ile więc wcielenie się w ludzkiego żołnierza jest jeszcze dosyć przyjemne, to absolutnie nie mogłem przekonać się do „wejścia” w Ksenomorfa. Nie umiałem pozbyć się wrażenia, że autorzy zupełnie nie mieli koncepcji na rozgrywkę tym robalo-podobnym stworem i pociągnęli jego kampanie tylko dlatego, że nie mieli innego wyjścia. Przejawia się to przede wszystkim w mdłych, całkowicie pozbawionych wyrazu i jakiś ciekawszych wątków misjach. Wprawdzie można by pomyśleć, że umiejętność szybkiego przemieszczania się przez szyby wentylacyjne oraz łażenie po ścianach i sufitach z gracją Spider-Mana to ciekawe doświadczenie, ale – nie tym razem. Bieganie Obcym to tak naprawdę duży chaos i brak wygody w sterowaniu, uzupełniony dodatkowo o braki szczególnie interesujących zdolności bojowych podopiecznego. Wykonamy ledwie lekki atak naszymi kończynami, rąbniemy ofiarę ciosem mocniejszym (atak ogonem, albo odnóżem – zależne od odległości), dopadniemy jakiegoś biedaka z doskoku, tudzież zakradniemy się do niego od tyłu i ubijemy z zaskoczenia, oglądając przy tym dość widowiskowy (i jakże brutalny!) filmik. Na tym jednak to wszystko się kończy. Przez całą kampanię będziemy zdani tylko na te niezbyt szczególne umiejętności i praktycznie niczego nowego już w niej nie odkryjemy. Nuda...!
Na szczęście dla gry, naprawdę nie najgorszy okazuje się motyw zabawy Predatorem. Toż to bestia faktycznie silna, posiadająca sporo fajnych zdolności i pozwalająca graczowi na wykazanie się pewną (drobną...) pomysłowością przy eksterminacji wszelakiego mięsa armatniego. Rozgrywka została zaserwowana bardziej „skradankowo” i wymaga od nas pewnej subtelności w działaniu. Do tego celu skorzystamy oczywiście ze znanego wśród Predatorów dobrodziejstwa stawania się niemal całkowicie niewidzialnym, co ukryje nas przed wścibskimi oczami ludzi (ale już nie Ksenomorfów). Dodatkowo, noszona przez łowcę maska na twarzy pozwala na zmianę trybu wizualnego, przez co łatwiej wychwycimy adwersarzy w polu widzenia (najpierw będzie to możliwe jedynie z humanoidami, a po jakimś czasie - także wykryjemy w taki sposób Obcych). Wypatrzone już jednostki, możemy (a raczej – musimy) w całkiem różnorodny sposób wyeliminować. Przede wszystkim, mamy przymocowane do rąk solidne ostrza, którymi nadziejemy ofiary stosując atak lekki, lub atak silny. Zasłonimy się nimi również od ciosów adwersarza (zarówno ludzkiego, jak i obcego), oraz – przy odrobinie wprawy – wykonamy kontrę. Nic także nie stoi na przeszkodzie, by przeciwnika zaatakować z doskoku, tudzież zakraść się do niego od tyłu i załatwić z zaskoczenia, w widowiskowy (i krwawy) sposób pozbawiając go głowy (wiadomo – działa tylko na ludzi, obcy raczej zawsze nas wyczują, sami podejmą bitkę i nie dadzą się zajść od tyłu). W takich „cichych” akcjach zdecydowanie przyda się umiejętność wykonywania dalekiego skoku przez Predatora oraz możliwość przesłania do wybranego żołnierza fałszywego przekazu radiowego, co naprowadzi go na wskazane przez nas miejsce.
To jednak nadal nie wszystko, na co nas stać. Wraz z postępem w grze zdobędziemy działko energetyczne (fajne, bo automatycznie namierzy wroga), uzyskamy dość silne miny przeciwpiechotne, a jeszcze później – dysk do rzucania, przecinający wszystkich napotkanych na swojej drodze wrogów oraz potężną włócznię, która miotana zada spore obrażenia nawet najtwardszym oponentom. Zabawa jest więc całkiem przednia i raczej nie mam powodu, by do czegoś szczególnie się doczepiać.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler