Porażka Suicide Squad: Kill The Justice League będzie końcem klonów Destiny?
Przerwała ją, choć może nie do końca, prezentacja Suicide Squad: Kill The Justice League, za którego powstanie odpowiada legendarne w wielu kręgach studio Rocksteady. Na temat tego projektu przez długi, naprawdę długi czas nie wiedzieliśmy nic. Twórcy zapowiedzieli grę nastawioną na współpracę, a także grę-usługę, co już wzbudziło sporo kontrowersji. Nie pokazywali jednak rozgrywki, a zatem gracze liczyli na to, iż dostaną choćby namiastkę tego, co udało się deweloperom przygotować na potrzeby serii Batman Arkham. Niedawna prezentacja rozwiała jednak wszelkie wątpliwości, a przy okazji zgasiła tlącą się nadzieję.
Stało się jasne, że Rocksteady - od około 8 lat! - przygotowuje kolejny generyczny looter shooter i choć może to nie być najtragiczniejszy projekt w historii branży, gracze na niego naprawdę nie czekają. Nikt nie prosił o tego typu rozgrywkę. Wszyscy liczyli raczej na rozwinięcie rozwiązań z Batman Arkham, a nie przepustki sezonowe, bohaterów biegających z karabinami, sklep z kosmetycznymi bzdetami i tak dalej. Po publikacji widocznego powyżej gameplay’u rozpętała się burza w komentarzach, jasno dająca do zrozumienia twórcom, że to nie może się udać. Efekt? Opóźnienie daty premiery na 2024 roku. Deweloperzy spróbują w jakiś sposób odratować to, co się da i usunąć choć część kontrowersyjnych rozwiązań. Czy to się powiedzie? Prawdę mówiąc nie bardzo w to wierzę i już wyjaśnię dlaczego.
Gry usługi mają to do siebie, że pochłaniają graczy na wiele tygodni, a nawet miesięcy. Ograniczona pula osób nimi zainteresowanych, a także limitowana podzielność ich uwagi sprawia, że nie każdy produkt jest w stanie odnieść sukces, a jeśli mamy na rynku niekwestionowanych liderów, wykrawających dla siebie znaczną część przysłowiowego tortu, to ewentualni debiutanci już na starcie nie mają łatwo. Czy coś jest w stanie konkurować np. z Fortnite, Destiny czy GTA Online? Z góry można założyć, że tego typu starcie nie będzie łatwe i albo trzeba mieć coś, czego brakuje konkurencji albo wypada się pogodzić z ewentualną – bardzo prawdopodobną porażką. I nie mówię tu tylko o całkiem nowych markach, ale także o projektach, które są z nami od lat i dobrze zakorzenione są w głowach graczy.
Przykładem niechaj będzie Ubisoft. Francuski wydawca całkiem nieźle poradził sobie w przypadku The Division oraz The Division 2. Mimo że żaden z tych projektów nie odniósł przesadnie dużego sukcesu, to trzeba przyznać, że trafił w jakąś niszę i przyciągnął do siebie spore grono graczy. Spółka próbowała – jak to u niej bywa – przekuć tenże sukces na inne przedsięwzięcia i zdecydowała się opracować Ghost Recon: Breakpoint, które okazało się totalną porażką. Mimo że wykorzystano tu poniekąd założenia z w miarę dobrego Ghost Recon: Wildlands, to większy nacisk na elementy gier-usług sprawił, że gracze nie byli zainteresowani i projekt po prostu odszedł w zapomnienie. Nie pomogły też – rzecz jasna – mocno krytyczne recenzje. Pozytywnych opinii ze świeczką trzeba było szukać, a to oznaczało prawdopodobny koniec niegdyś wyśmienitego cyklu, dedykowanego fanom shooterów, militariów oraz wymagającej rozgrywki.
Co będzie dalej? Czy wydawcy i deweloperzy wyciągną wnioski ze swoich błędów? Zakładam, że nie. Korporacje mają to do siebie, że osoby na najwyższych stanowiskach bardzo rzadko słuchają opinii użytkowników. Liczą się dla nich liczby, arkusze kalkulacyjne, wykresy oraz potencjalne zyski. Wystarczy, że na rynku pojawi się coś nowego, coś co przykuje uwagę graczy, a natychmiast wszyscy będą próbowali wskoczyć w nowy trend. Tak było w przypadku MMO, tak działo się za czasów świetności MOBA, tak jest z grami-usługami i tak będzie z tym, co przyjdzie po nich. Jedno jest pewne. Na rynku musi być równowaga. Dobre gry najczęściej, choć nie zawsze, są w stanie się obronić i nie ma różnicy czy mówimy o tytule nastawionym na rozgrywki sieciowe, czy dedykowanym jednemu graczowi. Wystarczy spojrzeć na to, jak ogromną popularnością cieszą się remaki serii Resident Evil, a przecież już dawno wieszczono koniec survival horrorów.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler