Wczoraj po raz pierwszy obejrzałem w całośc świetny "O jeden most za daleko" a dzisiaj czytam że jego twórca Richard Attenborough zmarł. Świat się kończy.Zostaliśmy skazani na gnioty Jamesa Camerona,Rolanda Emmericha itp.

A ja w ostatni piątek "Baby Blues" - świetne polskie, "trudne" kino. Moja ocena 8/10.

Wreszcie zaliczyłem obydwie części Grindhouse'a.Tarantino oczywiście lepszy ale Rodriguez też daje radę.A laska z karabinem maszynowym zamiast nogi wymiata.

Katuje ostatnio bardzo mocno ze znajomym Fargo oraz Knick, oba seriale wręcz genialne. Myślę że nie ma sensu żebym je tutaj przybliżał, gdyż sa tytuły znane szerokiej publiczności raczej.

PONIŻEJ ZNAJDUJĄ SIĘ SPOILERY

Ostatnio oglądałem Lone Survivor (Ocalony) , z Markiem Wahlbergiem w roli głównej. Film - oparty na faktach - opowiada historię czteroosobowego odziału amerykańskich komandosów Navy SEALs, wysłanego na terytorium wroga, by zabić lub pojmać jednego z ważniejszych przywódców lokalnej, afganistańskiej grupy terrorystycznej. Nasi żołdacy, już po zajęciu pozycji i oczekiwaniu na dogodny moment, zostli niespodziewanie zaskoczeni przez grupę pasterzy. W tym właśnie momencie zarysowuje się główny motyw filmu, którym jest sumienie oraz pytanie, jak daleko można posunąć się względem ludności cywilnej, wykonując rozkazy z góry. Pomiędzy bohaterami wybuchła kłótnia - puścić Talibów wolno (a tym samym ryzykując, że ci o wszystkim powiadomią terrorystów), czy zabić ich, skazując się tym samym na sąd wojenny i ostrzał ze strony liberalnej, amerykańskiej prasy.

Ostatecznie skorzystano z pierwszej opcji. Co było dalej, łatwo się domyśleć. Zaledwie w czwórkę, z ograniczonymi zapasami amunicji, komandosi przez kilka godzin stawiali czoła blisko 200 napastnikom. Trzech SEALs-ów poległo, ale jeden miał na tyle dużo szczęścia, że zdołał uciec i uzyskać schronienie w pobliskiej, przeciwnej Talibom wiosce. Po trzech dniach - ciężko ranny i odwodniony - żołnierz został ewakuowany przez amerykańskie wojsko.

Tak jak wspomniałem na początku - absolutnie wszystkie wydarzenia z owej produkcji to fakty, a sama opowieść powstała n kanwie książki owego szczęśliwca, któremu udało się przeżyć piekło.

Moje odczucia względem filmu? Jak najbardziej pozytywne. Świetne zdjęcia, efektowne wymiany ognia i pewna nutka "mądrości", jaką niesie owe widowisko, sprawia, że stawiam go na jednym miejscu z klasykami kina wojennego. Ocalony to świetna opowieść; może nie na miarę Szeregowca Ryana, ale z pewnością dorównująca Helikopterowi w Ogniu.

8/10. Polecam gorąco.

Ja byłem na Mieście 44. Pierwszy bardzo dobry film porządnie ukazujący Powstanie Warszawski. Parę scen mogli sobie co prawda oszczędzić. Dla przykładu gorące pocałunki w bullet-timie pod niemieckim ostrzałem niby były efektowne, ale po co? Tak samo jak moim zdaniem bezsensowna scena seksu. Co więcej gość który dobierał soundtrack powinien chyba zmienić hobby.
Dobra, ponarzekałem. Podobało mi się przedstawienie powstańców - żadni bohaterowie, po prostu ludzie toczący nierówną walkę o swoją wolność. Wiele mocnych scen dodaje temu filmowi charakteru spoiler

dla przykładu moja ulubiona, autentyczna zresztą scena, gdy powstańcy zdobywają transporter opancerzony - tak naprawdę podstawiony przez Niemców, wypełniony materiałami wybuchowymi

. Poza tym naprawdę dobre efekty specjalne - widać że zrobione za sensowne pieniądze. Film polecam, 8/10.

Są przecież jeszcze nieśmiertelny "Kanał" Wajdy oraz "Godzina W" Morgensterna, a całkiem niedawno ukazało się "Powstanie warszawskie" zmontowane ze zdjęć archiwalnych.

To ostatnie jest najlepsze.

No przyznam się że oglądałem tylko Godzinę W, i jakoś specjalnie mnie nie urzekł. Kanału i tego ostatniego to nistyty nie miałem okazji zobaczyć.

Ja ostatnio oglądałem Edge of Tomorrow z Cruise, ten film to taki ala Kod nieśmiertelności.

Polecam