Ja się skłonię o stwierdzenie "Boska" gra, tylko Kratos jak na Boga przystało mógłby mieć jakąś bujniejszą czuprynę ;) Rozumiem jednak, w gorącej akcji otchłani piekielnej, o krwistym posmaku stalowej muskulatury jak żyletki, wszystko można stracić, nawet i włosy. Teraz poważnie... I my możemy poczuć się aniołami czy bardziej na miejscu - Bogami
Spektakularne sceny, wojna niemalże w niebiosach bo na górze Olimp. Ares, degustujący w bezkompromisowej rzeźni, zażywający kąpieli we krwi swych ofiar. Stalowa dama, surowa i zimna patronka strategii - Atena. Ich niewinne z pozoru kuksańce przeradzają się w całkiem poważny, morderczy bój za pomocą armii śmiertelników. Ares jak to facet, nie grał fair ;) Oszukiwał drań, a jego ciosy zbyt nagminnie trafiały poniżej pasa. Więc się dziewcze wkurzyło nie na żarty i wyciągnęło z rękawa najmocniejszą kartę, wojownika Kratosa - Asa nad Asy, siepacza i rzeźnika w jednym. No i zaczęło się piekiełko... Pozycja przepiękna w swym artyzmie, widowiskowa, dynamiczna i klimatyczna, z iście antyczno - baśniową muzyką, choć na pewno brutalna (eh, można się wyżyć
). Zasługuje na najwyższą ocenę, nie mam do czego się przyczepić