Wreszcie, po jakichś 2 tygodnia szarpania po pracy, udało mi się zmęczyć Killzone'a 3. Zmęczyć, bo gra mnie rozczarowała wszystkim poza oprawą audio-wizualną - ta akurat stoi na najwyższym poziomie i aż ciężko uwierzyć, że to tylko i aż PS3. Przede wszystkim znacznie zmniejszono skalę względem "dwójki" - teraz to w zasadzie partyzantka i nie miałbym pretensji, gdyby zrobiono ją należycie. Tymczasem gra roi się od idiotyzmów, zaś etatowe już zawieszenie historii w powietrzu na samym końcu tylko przepełnia czarę goryczy.
Miło, że postarano się o nowe zabawki, jak jetpack (który swoją drogą występuje tylko gościnnie), ale nie wszystkie pomysły są trafione - taki np. Helghast biegnący w komiczny sposób z nożem na siły ISA każe się zastanowić, czy ktoś w studiu nie przedobrzył z używkami.
Ogólnie nie jest to gra zła, o ile rozpatrujemy same fajerwerki, ale jeśli ktoś oczekuje czegoś więcej, albo przynajmniej kliszowej, za to dobrze napisanej historii, srodze się zawiedzie.