Ja jestem uparty, grę ukończyć muszę. Nawet Assassin's Creed 3 - najgorsza produkcja w jaką grałem od ładnych paru lat - jakoś przemęczyłem. Zdarza się, że jakiś tytuł wisi mi na dysku parę tygodni, ale godzinka po godzince coś uszczknę, aż w końcu dobiję do końca.
Owszem, zdarzyło mi się np. z Dying Light, że będąc w 60% gry miałem awarię komputera i straciłem save'a, ale wówczas grę przeniosłem z powrotem do zakładki "do zagrania" i kiedyś w końcu spróbuję ponownie.
No i jeszcze jedna rzecz: wiemy skąd przyjęto liczbę graczy, którzy ukończyli. A co z mianownikiem przy tym dzieleniu? No bo jeśli wzięto pod uwagę sprzedaż, to wówczas zaliczono też tych, którzy jeszcze nie zagrali po zakupach. A jako osoba mająca takich tytułów już chyba trzycyfrową liczbę wiem, że to częsty przypadek.