Ja natomiast uznaję prawo twórców do zabezpieczenia swojego dzieła za święte, dopóki oczywiście nie odbywa się to w sposób upierdliwy dla tych, którzy grę nabędą w legalny sposób. Wypuszczanie gier produkowanych dużym kosztem bez nich to trochę tak, jakby zostawiać otwarte drzwi wychodząc rano do pracy.
Największym wrogiem developerów jest ludzka mentalność i społeczne przyzwolenie na piractwo - gdyby złodzieje na każdym kroku spotykali się z wyszydzaniem i potępianiem ich postępowania, powoli zaczęliby nabierać rozumu; że już nie wspomnę o konkretnych zmianach w prawodawstwie. Wielka szkoda, bo piractwo uderza tym bardziej właśnie w takich wydawców, nie produkujących gier dla mas, a często dość wąskiego grona.