Unikałem tego tematu jak mogłem (choć skręcało
) coby spoilerów uniknąć. Jak już wspomniałem w innym temacie, los Hana Solo wyjawiono mi przedwcześnie, jednak z pozostałymi faktami się udało. Usiadłem więc w drugie święto w kinie z rodzicami, i wczułem w historię jak tylko się dało.
Byłem wśród osób obawiających się o Finna. Z wiadomych względów, jako typowy-niedzielny-małoambitny widz, podświadomie oczekuję białego mężczyzny w roli protagonisty. Potrzebowałem chwili, by przywyknąć do Boyegi, ale bezproblemowo się udało. Facet jest bardzo fajny, ma bardzo zabawne wstawki, w ogóle nie irytuje, a gdy jest poważny, to i nam się udaje, zamiast się podśmiewywać (co niestety jest powszechne w przypadku Kylo Rena, jak wyczytałem w komentarzach w Internecie). No ale wtedy dostałem drugiego "kopniaka" od politycznej poprawności. On nie jest najważniejszą postacią! Wszystkie trailery na to wskazywały, a tu nagle bęc, wrażliwa na moc jest Rey. Tu też casting trzeba pochwalić, bo wzięli miłą dla oka aktorkę, ale nie seksowną, nie rozpraszała.
Aktorsko nie ma się do czego przyczepić, natomiast zabrakło parę minut na pogłębienie postaci. Jest nazbyt spłycona w porównaniu choćby do Finna, którego moralne rozterki zajęły nam cały wstęp do filmu. No i jak wspomnieliście, za szybko nauczyła się posługiwać mieczem świetlnym, mnie też to zdziwiło.
Kylo Ren dostaje po dupie od mniej więcej połowy widzów/fanów. Ja go będę raczej bronił. "Nowa nadzieja", jeszcze jako po prostu "Gwiezdne Wojny", wprowadziła nam Vadera, postać dla mainstreamowego widza awangardową. Schowany za maską, noszący bez przerwy czarny jak śmierć pancerz i dyszący metalicznie olbrzym. Powtórzenie tego schematu byłoby gwoździem dla trumny dla scenarzystów (o tym zaraz), i wybrnięto z tego zgrabnie, moim zdaniem. Otóż liczę na to, bo o tym przekonamy się najwcześniej w 2017 roku, że mamy do czynienia z kolejną awangardą. Oprócz tradycyjnego rozwoju "od zera do bohatera" postaci pozytywnej, dostaniemy podobny szablon postaci stojącej po stronie zła. Ren jest niewiele starszy od Luke'a z "Nowej Nadziei", jeszcze sporo przed nim, także w sferze mentalnej (te wszystkie słabości wypisane na twarzy są IMHO celowym zabiegiem twórców, a nie słabością aktorską/fizjonomiczną Adama Drivera). Może zrobią z niego kiczowatą postać, ale póki co sprawa jest jak najbardziej otwarta.
Poe Dameron to może być nowy Han Solo (co osłodziłoby trochę śmierć tego drugiego). Polubiłem go od pierwszej sekundy. Liczę na rozwinięcie tej postaci w następnych częściach.
Chewbacca w ogóle się nie postarzał!
Ze starego trio ja najbardziej czekałem na Luke'a. W końcu chciałem go zobaczyć jako wielkiego mistrza Jedi. Z tego co wyczytałem, nie byłem jedyny, i twórcy bali się, że przyćmi nowe postacie, dlatego opóźniali jak najbardziej jego wejście do akcji. No i trochę przegięli, ale nie można mieć wszystkiego, czekamy na ósmą część.
Powitanie Hana i Lei IMHO wcale nie było takie złe. Było subtelne, bez fajerwerków, takie powinno być. Łatwo było o spartaczenie tego, a wyszło tak...elegancko w sumie. Lucas wybitnym reżyserem nie jest, ale za tę scenę bym go nie batożył.
Za to chyba kilka razów należałoby się Kasdanowi. Chłop odciął kuponik i skasował pewnie gruby szmal za to jeszcze. Scenariusz to żywa kalka "Nowej Nadziei" z paroma zmianami tylko trochę za dużymi, by nazwać je "kosmetyczne". Starkiller to żenada, w dodatku znowu ze słabym punktem przywołującym na myśl Gwiazdę Śmierci. Znowu wysyłamy w gniazdo os Hana Solo z ekipą w celu ratowania kobiety, tracimy przy tym ważnego bohatera, ale w gruncie rzeczy misja zakończona sukcesem. Znowu w droidzie znajduje się cenna informacja, którą Impe...Porządek (kierowany przez brzydala mającego gościa w masce za ucznia) chce przejąć. Znowu startujemy na pustyni. I tak dalej, i tak dalej... Fajnie, stara trylogia była i jest świetną rozrywką dla mnie, ale oczekiwałem czegoś, co nie będzie jej kalką. Duży, taki serio duży, minus dla pracy scenarzystów. Chałtura, którą na szczęście wyprowadził na prostą (z mimo wszystko ekstra skutkiem) świetny reżyser i zdolni aktorzy.
Kończąc, jestem mimo wszystko bardzo zadowolony. Mimo wtórnej treści, forma sprawiła że bawiłem się świetnie. Ale ja jestem oddanym (niemal bezmyślnie
) fanem "Gwiezdnych Wojen", mnie się nawet prequele podobały. 8/10 dałem, i odliczam czas do ósemki. Reżyser inny, ale też pozwalający na optymizm. Ale z Abramsem niech się nie żegnają w Disney'u. Facet odwalił dużo dobrej roboty, jego obecność przy projekcie to gwarancja pewnego poziomu, wystarczającego dla mnie.