Przebudzenie Mocy - film, który sprawił, że odzyskałem wiarę!
Oryginalna trylogia Gwiezdnych Wojen to do dnia dzisiejszego jeden z moich ulubionych filmów. Zdaję sobie sprawę z tego że jest to wynikiem jakiegoś tam sentymentu, ale jednocześnie jestem też przekonany, że przemawia do mnie ta mistyczna otoczka rycerzy Jedi. Ta walka dobra ze złem, w której, niczym w bajkach, zawsze wygrywają ci dobrzy. Spojrzenie takie, choć ograniczone, nielogiczne i bardzo idealistyczne, jest wizją dziecka, nieskażonego jeszcze sporami w sejmie i innymi dziwadłami. Dlatego właśnie podróż do odległej galaktyki zawsze była dla mnie czymś wyjątkowym, chwilą zapomnienia.
Obraz tego unikatowego widowiska zepsuła nieco nowa trylogia, mająca za zadanie przedstawić nam wydarzenia, które miały miejsce przed Nową nadzieją. George Lucas, miast skupiać się na fabule, chciał przygotować jedno wielkie CGI. Wielu fanów straciło wówczas nadzieję na to, że jeszcze kiedykolwiek zobaczą świat Gwiezdnych Wojen, przynajmniej równie dobry co w pierwszych trzech częściach. Pełen obaw szedłem więc na seans w kinie, ale już po kilkudziesięciu minutach byłem jednak przekonany, że J.J. Abrams czuje moc. Moc jest w nim mocna, że tak powiem, a w rezultacie udało się przygotować naprawdę solidną produkcję. Nic szczególnie odkrywczego, ale nowy początek, nową nadzieję dla nieco sponiewieranych rycerzy Jedi.
Zacznijmy od tego, że Przebudzenie Mocy faktycznie robi wrażenie restartu. Mamy tu "Gwiazdę Śmierci", mistrza na emeryturze, jakiegoś tam imperatora, antagonistę, pilota buntownika itd. Zabrakło w sumie tylko wymanierowanej, pięknej księżniczki, ale wszystko inne jest. Mam wrażenie, że projekt wyreżyserowany przez Abramsa, to mieszanka elementów, które stanowiły o sile oryginalnej trylogii. Czy to źle? Ależ oczywiście, że nie. Uniwersum Gwiezdnych Wojen to nie tylko filmy, ale także komiksy, książki, seriale, filmy animowane itd. Jest tego tyle, że czasami ciężko się w tym wszystkim odnaleźć. Jest mnóstwo dziur, komplikacji i bezsensownych, wzajemnie wykluczających się wątków. Abrams postanowił z tego zrezygnować, wciskając przycisk reset!
Głównym bohaterem, a może bohaterką, Przebudzenia Mocy jest młoda kobieta o imieniu Rey. Poznajemy ją w chwilach niedoli. Dziewczyna utraciła rodzinę, a teraz sama musi o siebie zadbać, każdego dnia walcząc o przetrwanie, zbierając złom i wymieniając go na porcje żywności. Dziwnym zbiegiem okoliczności w jej ręce trafia robocik BB-8, w którym znajduje się coś niebywale cennego dla Rebelii oraz Imperium, tfu Najwyższego Porządku. Robocik musi więc trafić do tych pierwszych i od tego momentu zaczyna się sprezentowana oglądającemu historia.
Rycerze Jedi, choć odnieśli zwycięstwo w Powrocie Jedi, znowu zamienili się w Legendę. Luke – jedyny ich przedstawiciel – zniknął gdzieś bez śladu i nikt nie wie co się z nim stało. Jedni oglądający uważają, że to dziura fabularna, mnie jednak całość odpowiada. Rycerzy Jedi nie było na świecie od dłuższego czasu. Zostali bezwzględnie wytępieni w trzeciej części nowej trylogii, a w związku z tym świat powoli zaczął o nich zapominać, szczególnie w dalekich zakątkach galaktyki, jak np. na planecie Jakku, z której pochodzi Rey.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler