Metal Gear Solid: Portable Ops (PSP) - okladka

Metal Gear Solid: Portable Ops (PSP)

Premiera:
05 grudnia 2006
Premiera PL:
15 czerwca 2007
Platformy:
Gatunek:
Akcja / Strzelanka
Język:
Producent:
Wydawca:
Dystrybutor:
Strona:
brak danych

ObserwujMam (13)Gram (0)Ukończone (4)Kupię (1)

Opis Metal Gear Solid: Portable Ops (PSP)
bat2008kam @ 16:29 01.09.2010
Bartek "bat2008kam"

Śr. długość gry: 16h 30min

+ czaswięcej

Metal Gear Solid: Portable Ops to gra z serii Metal Gear Solid na PSP, która opowiada dalsze losy Naked Snake'a znanego także jako Big Boss.

Fabuła ma miejsce w 1970 roku, 6 lat po śmierci The Boss. Naszym celem jest walka z agentami organizacji Fox, zapobiegnięcie atomowemu zagrożeniu oraz oczyszczenie się z niesłusznie postawionych zarzutów. Akcję obserwujemy zza pleców bohatera - dzięki temu rozwiązaniu gra większy nacisk kładzie na walkę, aniżeli na mozolne skradanie się i pozostawanie w ukryciu.

Oprawa audiowizualna prezentuje wysoki jak na możliwości PSP, poziom. Największym mankamentem gry jest sterowanie, aczkolwiek jest ono uwarunkowane ograniczeniami sprzętowymi, nie błędem programistów.


Wkład w encyklopedię mieli:   mrPack,
PEGI: Od 16 latZawiera przemoc
Najnowsze wiadomości na temat Metal Gear Solid: Portable Ops (PSP)
Screeny z Metal Gear Solid: Portable Ops (PSP)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosbat2008kam   @   13:43, 17.06.2012
Seria Metal Gear od zawsze słynęła z głębokiej i pełnej zwrotów akcji fabuły oraz kapitalnie zarysowanych bohaterów. Szkoda, że nie mogę powiedzieć tego o odsłonie Portable Ops, która przed sześcioma laty zadebiutowała na PSP. Ale czy mogło być inaczej, skoro nie pracował nad nią Kojima?

Tytuł nie jest zły – oprawa audiowizualna i mechanika rozgrywki trzyma bardzo wysoki poziom. Niestety, niemal każdy element powinien zostać wykonany lepiej. By czerpać radość z rozgrywki, trzeba przyzwyczaić się do sterowania, a to nie lada sztuka nawet po kilkunastu minutach kombinowania w opcjach. Przeciwnicy łapali mnie nie tyle przez moją nieuwagę i głupotę, co właśnie przez niezbyt intuicyjne sterowanie, gdy zamiast paść i czołgać się, oddawałem o jeden strzał za dużo.

Fabuła zawodzi po całości. Intryga szyta jest naprawdę grubymi nićmi i nie wciąga. Zapobiegnięcie wojnie atomowej przerabialiśmy już wielokrotnie. Odwołań do poprzednich części niemal brak, a tym co są, poskąpiono patetyczności. Napotykane postaci (w tym sam Snake) nie kipią autentycznością i nie zapadają w pamięć na dłużej. Sytuacji nie poprawiają przerywniki filmowe, czyli od lat jedna z największych zalet skradankowego cyklu. Jest ich zbyt mało i ograniczają interakcję gracza do minimum. Warto zwrócić uwagę, że znamienitą większość dialogów musimy czytać sami, bo nie pokuszono się o dubbing kwestii wypowiadanych podczas rozgrywki.

Lokacje są małe i ciasne, przeciwnicy miejscami zbyt bystrzy, bossów (poza jednym wyjątkiem) brak, misje ograniczają się do tego samego (przeciśnij się przez stado wrogów i dojdź lub znajdź cel), a ekwipunek ani trochę nie bawi. Całości starcza na jakieś 10 godzin, co jest niezłym, ale daleko słabszym wynikiem od innych odsłon serii.

Największym problemem Portable Ops jest to, że wziąłem się za niego dopiero po premierze genialnego Peace Walker z 2010 roku. Druga z produkcji jest niemal idealna (dałem jej 9.5/10), zachwycając pod każdym względem. O PO tego powiedzieć nie mogę, bo miejscami grałem na siłę. Dlatego tytuł nie zasługuje na więcej, niż dość surowe…

6/10

Z dopiskiem: ‘’tylko dla ortodoksyjnych, najbardziej wyposzczonych fanów’’ . Nie znając fabuły Portable Ops, nic nie tracicie i to jest jego największa zaleta.
0 kudosguy_fawkes   @   19:39, 24.05.2014
Grając po troszku wreszcie udało mi się skończyć Portable Ops, co według ekranu statystyk na koniec zajęło mi 20 h. bat wyżej wspominał o połowie tego czasu, ale moją rozgrywkę wydłużyło zaliczenie prawie wszystkich misji pobocznych i zrekrutowanie kompletu ludzi (100).

Zacznijmy od tego, że to niezła próba opracowania MGS-a przenośnego, dopasowana do charakteru swej platformy - stąd lokacje są niewielkie, a misje króciutkie, co w moich oczach nie jest aż tak wielkim minusem. Za takowy trzeba natomiast uznać faktyczne, wyraźne uproszczenie gameplaya: rozgrywka w poprzednich odsłonach (także w pierwszych Metal Gearach) mocno opierała się na używaniu konkretnych przedmiotów w konkretnych miejscach - nawet, jeśli z jakiegoś korzystało się tylko raz. Czyniło to zabawę ciekawą i usprawiedliwiało backtracking, tutaj natomiast rzadko kiedy trzeba użyć czegoś poza wytłumionym pistoletem na strzałki usypiające czy własnymi pięściami.

Wiąże się to również z kompletnym przebudowaniem systemu ekwipunku. We wszystkich poprzednich kanonicznych odsłonach sagi bohater miał przepastne kieszenie i zmieścił tam wszystko, co znalazł; oczywiście amunicja miała swój limit, ale nic nie stało na przeszkodzie, by taszczyć kilka karabinów maszynowych i wyrzutni rakiet. W MGS3 podjęto próbę racjonalizacji tego dzieląc inwentarz na zgromadzony w plecaku bez dna i podręczny, drenujący swym ciężarem staminę, ale w PO twórcy postanowili na ograniczenie do 4 slotów. Naturalnie jest to wytłumaczone kompletnie nowym pomysłem na zabawę - Big Boss nie działa już solo i zaczyna rekrutować sprzymierzeńców, mogąc się nimi wysługiwać, a tym samym poszerzając możliwy do zabrania na misję ekwipunek. Tym niemniej nadal potrafi działać to na nerwy w kilku aspektach, a rezygnacja z bardzo przyjemnego survivalowego charakteru "trójki" boli. Nie ma już rozbudowanego systemu leczenia, a za kamuflaż musi służyć użycie towarzysza pasującego mundurem do danego miejsca.

Ogólnie rzecz biorąc PO w tym względzie demonstruje jednocześnie swoją tożsamość i niewykorzystanie potencjału. Towarzyszy można wysyłać jako szpiegów w odkryte miejsca, by dostarczali ammo oraz informację o położeniu co bardziej wartościowych przedmiotów, ale jednocześnie zabierając ich ze sobą na misję musimy liczyć się z faktem, że gdy hasamy jednym z nich, reszta czeka w kartonach. Nie mają własnego AI i systemu rozkazów pozwalającego nimi dowodzić, co wprowadziłoby nowe możliwości taktyczne, a szkoda. Jako drobną nagrodę pocieszenia traktuję rekrutację nowych żołnierzy nie tylko w klasyczny sposób, tzn. pozbawienie przytomności i uprowadzenie, by niewola zmiękczyła delikwenta, lecz również z wykorzystaniem modułu WiFi wbudowanego w PSP. Posiadacze Streeta muszą obejść się smakiem, ale reszta uzyskuje dostęp do często naprawdę wartościowych wojaków: wystarczy przeskanować sieć bezprzewodową, w obrębie której się znajdujemy, by wzmocnić swoje odwody. To zaiste interesujący ficzer i nie zdziwiłbym się, gdyby Nintendo projektując StreetPass w 3DS-ie nie inspirowało się właśnie interakcją konsoli Sony w tej grze z otoczeniem.

Podpisuję się za to pod słowami bata o fabule - sprawia wrażenie wręcz niemożliwej (nawet jak na MGS-owe realia), a redukcja cut-scenek do rysowanych plansz i mała ilość mówionych dialogów daje posmak budżetowości.

Multi jeszcze nie próbowałem, niemniej cieszę się, że przeszedłem Portable Ops. To nie jest ogólnie bardzo słaba gra - cierpi na ewidentny schematyzm i pewną miałkość gameplaya, ale przede wszystkim to trochę słaby Metal Gear. Szkoda, bo pod względem koncepcyjnym dobrze wpasował się w serię, której każda odsłona przynosiła jakiś zauważalny powiew świeżości.