Satellite Reign - już graliśmy (PC)
Satellite Reign to nie tylko same zlecenia, ale także to, co dzieje się niejako w tle. Aby wygrać z przeciwnymi agencjami trzeba się wykazać nie tylko sprytem, ale również umiejętnościami dyplomatycznymi oraz finansowymi. Do gry zaaplikowano możliwość rozwoju technologii naszych agentów, dzięki czemu jesteśmy w stanie opracowywać lepsze pancerze oraz uzbrojenie, a następnie zaopatrzyć w nie podopiecznych. Jako że mamy do czynienia z grą w klimatach cyberpunku, nie może zabraknąć wszczepów. Najpierw takowe musimy oczywiście opracować, ale później jesteśmy w stanie umieścić je w kilku kluczowych miejscach naszego ciała, m.in. w głowie oraz klatce piersiowej. Ich zadaniem jest poprawienie osiągów poszczególnych agentów.
W Syndicate mieliśmy do czynienia ze zleceniami, stanowiącymi jedną, spójną całość. Misje się ze sobą łączyły. Tutaj niestety nie wiem jak będzie to finalnie przebiegać, ale w tym momencie zlecenia nie wiążą się wzajemnie. Mamy zadanie tu, mamy zadanie tam i w sumie biegamy z miejsca w miejsce, gromadząc nagrody i poprawiając posiadany sprzęt. Taki sandbox, bym rzekł. Być może później znajdziemy w Satellite Reign pełnoprawną kampanię dla jednego gracza, ale w tym momencie jej nie ma. Jeżeli natomiast deweloperzy takowej w ogóle nie przewidują, to przydałby się jakiś cel naszych działań. Teraz biegam i strzelam, ale nie wyczuwam w tym wszystkim większego sensu. Jeśli to tak zostanie, to boję się, że po kilku krótkich godzinach grania, nie będę miał ochoty do gry powracać.
Pod względem audio-wizualnym, jest bardzo solidnie. Muzyka do złudzenia przypomina tę z Syndicate Wars. Zrealizowano ją mocno futurystycznie i zmienia się w zależności od przebiegu rozgrywki. Kiedy tylko „zwiedzamy” jest bardzo spokojna, gdy natomiast atakujemy pojawiają się ostrzejsze rytmy. Jak wspomniałem, brakuje dialogów i wszystkie wprowadzenia do misji, jak i konwersacje przebiegają w postaci tekstowej. W kwestii samej grafiki, jest dobrze. Miasto prezentuje się okazale, jest duże i stosunkowo zróżnicowane. Budynki, samochody i przechodnie lubią się powtarzać, ale być może to kwestia wczesnej wersji gry. Całość działała płynnie w najwyższych detalach, niemniej jednak na ekranie cudów nie ma. Oprawa jest przyjemna, futurystyczna, raczej dość prosta.
Podsumowując, Satellite Reign ma potencjał. Z tego, co pograłem, dochodzę do wniosku, że deweloperzy szykują coś w formie Syndicate Wars, ale z bardziej otwartym światem. Mechanika rozgrywki jest w porządku, oprawa nie straszy, możemy rozwijać protagonistów, a klimat cyberpunku wylewa się z ekranu. Oby tylko całość przyprawiono solidną fabułą i zróżnicowanymi misjami, a jest szansa na kawałek solidnego kodu. Trzymam kciuki, aby się udało!
Satellite Reign ma potencjał, ale w chwili obecnej zapewnia rozrywkę tylko na krótki czas. Na dłuższą metę nie czuć po prostu, że uczestniczymy w czymś więcej, niż tylko maratonach z bronią w ręku. Ni czuć, że mamy jakiś cel w wykreowanym przez deweloperów świecie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler