Gears of War: Ultimate Edition to oczywiście nie tylko podrasowany tryb rozgrywek dla jednego gracza, ale także moduł wieloosobowy. Tutaj twórcy także przenieśli wszystko 1:1, dodając co nieco od siebie. W tym przypadku chodzi o trzy bonusowe modele rozgrywek oraz usprawnienia w trybie współpracy. Wspomniane usprawnienia to m.in. możliwość dołączania oraz wychodzenia z rozgrywek w dowolnym momencie rozdziału. Nie trzeba już czekać, aż kumpel tudzież koleżanka skończy. Wystarczy wybrać odpowiednią opcję i już po chwili wspólnie będziecie siekać oponentów. Co ciekawe, każdy może w takiej sytuacji szarpać na innym poziomie trudności.
Co-op to świetny sposób na spędzenie nieco wolnego czasu w uniwersum Gears of War, ale znacznie lepszym jego pożeraczem jest multiplayer. W jego przypadku dostajemy dokładnie wszystko to, co w pierwowzorze, a także garść mniejszych zmian (dokładniejsze przeskakiwanie pomiędzy osłonami, dedykowane serwery i tryb spectatora) oraz dwie nowości: nowe sposoby współzawodnictwa i wcześniej niedostępną mapę. Jeśli chodzi o tryby zabawy, to twórcy dorzucają nam Team Deathmatch, King of the Hill oraz 2v2 Gnasher Execution. Pierwszy i drugi nie są niczym nowym, ale trzeci to coś unikatowego dla Gearsów. Niezależnie od podjętego wyboru gra się wyśmienicie, czyli tak, jak powinno. Nie bez znaczenia są w tym przypadku mapy, których w odświeżonym hicie sprzed lat jest naprawdę sporo. Twórcy przygotowali 19 lokacji, a wśród nich są miejscówki nie tylko z podstawki, ale również z wersji gry przeznaczonej dla komputerów osobistych oraz wszystkich opublikowanych DLC.
Mimo tego że Gears of War: Ultimate Edition wprowadza zmiany w praktycznie każdym aspekcie produkcji, nie wszystko jest takie, jak być powinno. Wciąż kuleje sztuczna inteligencja postaci. Najbardziej irytujące jest zachowanie naszego sojusznika. Wchodzi on pod lufę, potrafi utknąć, a w etapach, w których przetrwanie zależy także od niego, nie robi tego, co powinien - np. nie trzyma się zacienionych fragmentów mapy, gdy jest to koniecznością. Co gorsze, błędy znaleźć można także w zachowaniu oponentów. Jak taka pokraka gdzieś wlezie, to czasem nie może wyjść, a dopiero ubicie wszystkich otwiera drogę do przodu. Ileż to razy biegałem po mapie i szukałem takiego zaginionego, aby wreszcie móc kontynuować zabawę.
Co ciekawe, techniczne niedociągnięcia nie są czymś, co pojawiło się dopiero w remasterze. Występowały one już w pierwowzorze, dlatego dość mocno zaskoczony byłem ich obecnością. Szkoda, że twórcy ich nie wyeliminowali, bo bez nich Gears of War: Ultimate Edition byłoby naprawdę wyjątkową propozycją. Wspomnieć wystarczy o wyższej rozdzielczości grafiki, zremasterowanym dźwięku 7.1, poprawionym sterowaniu oraz wcześniej niedostępnej zawartości. Gdyby wycięto babole, mielibyśmy remaster idealny, a tak jest „tylko” bardzo dobry.
Świetna |
Grafika: Widać rodowód konsol poprzedniej generacji, ale widać też, że twórcy starali się odświeżyć grę. |
Genialny |
Dźwięk: Dźwięk także podrasowano i całość brzmi naprawdę świetnie. |
Świetna |
Grywalność: Wciąż ta sama dynamiczna, wciągająca i emocjonująca strzelanka, zarówno w singlu, jak i multi. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Miło że twórcy zajęli się nie tylko oprawą, ale także wieloma "drobnostkami", np. sterowaniem. |
Dobra |
Interakcja i fizyka: Fizyka 9 lat temu była przeciętna i nadal taka jest. Na szczęście gra wciąga, a drobnostki jak pasek przeładowania sprawiają, że akcja wciąga niebywale mocno! |
Słowo na koniec: Jestem w pełni ukontentowany Gears of War: Ultimate Edition. To remaster pokazujący innym remasterom jakie powinny być. Dlatego z czystym sumieniem polecam, a jeśli nie graliście w pierwowzór, koniecznie nadróbcie zaległości! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler