W kwestii potyczek, wyróżnić da się zarówno niewielkie i proste boje, jak i pokaźnych rozmiarów batalie, o dużo bardziej skomplikowanej strukturze. To na co musimy zwracać uwagę to przede wszystkim specjalne punkty, które zużywamy wykonując ruchy w obrębie danej tury. Posunięcia musimy planować tak, aby szybko ich nie wyczerpać, bo w przeciwnym wypadku wróg będzie mógł nas sprawnie otoczyć. Warto również mieć na uwadze cele misji. Często bywa tak, że nie wolno pozwolić na to, by dana postać zginęła. Innym razem musimy wykonać zadanie w obrębie określonej liczby tur. Wszystko to wymaga ostrożności, a przy nieco bardziej skomplikowanych misjach zaangażowania szarych komórek. W drodze do sukcesu przydatne są ukształtowanie terenu, flankowanie, obrzucanie wroga granatami oraz odpuszczanie tur, w celu zwabienia go nieco bliżej.
Jeśli do tej pory nie zagraliście w Valkyria Chronicles wspomnę, że to tytuł przede wszystkim dla osób cierpliwych. Co ważne, nie piję tu do tego, że mamy do czynienia z mieszanką gry strategicznej i produkcji RPG. Mam bardziej na myśli proporcje między właściwą rozgrywką, a oglądaniem przerywników filmowych. Fabuła została podzielona na dwadzieścia sześć rozdziałów z czego w obrębie każdego mamy kilka epizodów. W większości przypadków dostajemy jeden epizod grywalny i - przykładowo - cztery sceny, z którymi musimy się zapoznać, aby pchnąć historię dalej. Wykonanie tych elementów stoi na naprawdę wysokim poziomie, lecz jak dla mnie oglądania było zdecydowanie za dużo. Kiedy opanowałem mechanikę i czułem głód rozgrywania kolejnych starć, zatrzęsienie cut-scenek wywoływało zniecierpliwienie, a momentami drobną frustrację. Jest to tak naprawdę jedyny dający o sobie znać mankament opisywanego dzieła. Dla pocieszenia wspomnę, iż na pewnym etapie gry odblokowujemy opcję "Skirmish" pozwalającą wrócić do stoczonych uprzednio bitew i powtarzać je do woli.
Przedsięwzięcie zostało solidnie rozbudowane nie tylko pod kątem właściwej rozgrywki. Serwuje ono również multum opcji zarządzania oddziałem. Poza awansowaniem wojaków, odbywającym się pod zakładką poligonu, możemy również zajrzeć do centrum dowodzenia, gdzie dobieramy ekipę. Jeśli zaś chodzi o uzbrojenie, przydzielamy je w koszarach, natomiast w sektorze technologicznym badamy jego kolejne poziomy, kupujemy ulepszenia i dbamy o czołg Welkina, będący jego główną bronią. Ulepszeń jest sporo, a im dalej w las tym większe fundusze konieczne są do tego, by je usprawniać. Szczególnie warto zainwestować w poprawę oręża szturmowców, gdyż w początkowych etapach zabawy, wbrew pozorom, ich siła rażenia jest niezadowalająca. Osobiście postawiłem na zwiadowców i snajperów, krok po kroku oczyszczając drogę z piechoty, by potem wprowadzić do gry ciężką artylerię.
W odpowiednim planowaniu kolejnych posunięć pomaga pieczołowicie przygotowany widok taktyczny, dający pogląd na całe pole bitwy. Twórcy nie podają nam jednak wszystkiego na tacy. Zarówno przeciwnicy, wrogie pojazdy, jak i rozmaite pułapki – np. miny przeciwpiechotne – mogą być ukryte na mapie. Dopiero gdy dany element znajdzie się w zasięgu wzroku jednej z naszych postaci, jego pozycja zostaje oznaczona. Dobrze jest o tym pamiętać, gdyż zbyt odważne poczynania przeciwnik szybko skarci. Jakby tego było mało, zaimplementowano mechanizm określający osobowość członków oddziału. Każda postać jest unikalna, posiada własne preferencje, darzy sympatią inne osoby, ma swoje atuty lub - wręcz przeciwnie - słabości. Może więc zdarzyć się tak, że pewne postaci zyskają dodatkowe morale walcząc u swego boku, a inne, będące klasycznymi samotnikami, aktywują specjalne cechy będąc na uboczach formacji. Zależności jest sporo, a dobór ludzi przynosi dodatkowe korzyści, bądź płata figle w najmniej oczekiwanych momentach. Gdy opanujemy wszystkie mechanizmy i wykażemy się kreatywnością, satysfakcja z przechodzenia etapu za etapem gwarantowana.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler