The Royal Marines Commando (PC)

ObserwujMam (23)Gram (9)Ukończone (12)Kupię (2)

The Royal Marines Commando (PC) - recenzja gry


@ 14.12.2008, 00:00
Wojciech "Raaistlin" Onyśków


Omawiając kwestię sztucznej inteligencji należy również wspomnieć o naszych towarzyszach. Zazwyczaj jest ich dwóch, jednak ich przydatność podczas misji jest znikoma. Przeważnie znajdują się daleko za nami, pokrzykując zagrzewające do boju „go go go!” Zatem z większością przeciwników musimy sobie radzić sami. Wszystko to tyczy się lokacji zamkniętych, gdzie spędzimy większą część gry. Inaczej sprawa ma się jednak na otwartych przestrzeniach. Tam nasi dzielni wojacy łapią wiatr w skrzydła, walcząc bardziej zajadle i trzymając się bliżej nas. Szkoda zmarnowanego potencjału, gdyż lokacja oferująca większe połacie terenu jest tylko jedna. Bezpłciowość naszych towarzyszy przejawia się w samym ich wyglądzie. Producenci nie zrobili nic, co pomogłoby nam w przywiązaniu się do kompanów z oddziału, a ich losy są nam zupełnie obojętne (swoja drogą jak tu się o nich martwić, skoro zostali obdarowani przez programistów nieśmiertelnością?). Ponadto spotkała mnie niemiła sytuacja, w której ochoczy pomocnik stanął w drzwiach, skutecznie blokując jedyne przejście. Nie muszę chyba tłumaczyć, iż wczytywanie poprzedniego stanu gry było niezbędne. Całe szczęście „autosave” jest tu wykonywany dość często, zazwyczaj w intuicyjnych miejscach. Problem ów spotkał mnie tylko jeden raz, zatem uznam go za wypadek przy pracy.

Komicznym, przyprawiającym o ból brzucha elementem gry jest rag-doll. Padające postacie przyjmują bardzo ciekawe pozy. Ot czasami zdarzy im się umrzeć z nogą uniesioną do góry, innym razem głowa zatopi się w podłodze bądź też wszystkie kończyny nieszczęśnika przenikną przez drzwi. Podobnych przykładów można by wymieniać bez końca, pytanie tylko jaki byłby tego cel? Programiści z City Interactive powinni sobie krytykę wziąć do serc i popracować nad owym aspektem, gdyż to właśnie on kuleje najbardziej.

The Royal Marines Commando (PC)

Problem stanowią także skrypty, które czasami działają inaczej, niż chcieliby tego twórcy. Jeden z nich, uruchamiający cut-scenkę po wybiciu wszystkich wrogów, „odpalił się” trochę wcześniej. Efektem była komiczna sytuacja, w której nasi żołnierze spokojnie prowadzili rozmowę, a dwa metry od nich stał Niemiec, zawzięcie doń strzelając. Szczęście, iż nie zdarza się to zbyt często.

Tyle o eksterminacji powiedziałem, a do tej pory nie napisałem, czym owego czynu dokonamy. Trzeba przyznać, iż w tej kwestii producenci wywiązali się z zadania bardzo dobrze. Broni jest 11, wszystkie realistycznie odwzorowane, co tak naprawdę jest największym plusem produkcji. W nasze ręce wpadną zatem pistolety z Lugerem na czele, snajperki z przodującym KAR98 czy karabiny maszynowe (Thompson, MP-40). Nie zabrakło również większego kalibru (BREN MK II) czy broni przeznaczonej do walki w małym pomieszczeniach (Winchester). Jak na grę oferującą 2 godziny zabawy, zróżnicowanie pukawek jest ogromne. Równocześnie nasz bohater może taszczyć 4 rodzaje giwer, bez różnicy czy będą to same pistolety, czy snajperki. O amunicję zbytnio martwić się nie musimy. Zabierzemy ją od zabitych wrogów, jak również skorzystamy z wielkich skrzyń z nabojami. Z samym sposobem prowadzenia ognia wiąże się ciekawe rozwiązanie. Mianowicie jest tu możliwe „przyklejenie się” do ściany i strzelanie na oślep. Pomysł ciekawy, jednak jego przydatność jest już mniejsza. Twórcy zadbali również o realizm, pozwalając nam zabijać wrogów przez ściany. Nic tak nie cieszy, jak celna seria kosząca przeciwnika w drugim pomieszczeniu.

The Royal Marines Commando śmiga na silniku Jupiter EX znanym m.in. z F.E.A.R. Grafika nie wygląda źle, same lokacje też nie kują po oczach. Jednak nie jest to ten poziom, jaki wymagamy od dzisiejszych produkcji. Po prostu czuć, iż technologia tu zastosowana do najmłodszych nie należy. O ile aspekt wizualny nas nie rozpieszcza, tak o dźwiękowym z czystym sumieniem mogę napisać, że jest zadowalający. Niemieccy żołnierze „szprechają” po swojemu, co w sumie jest standardem w tego typu grach. Co powiecie jednak, gdy walcząc z Włochami posłuchacie trochę włoskiego? Szczerze przyznam, iż było to dla mnie zaskoczeniem, pozytywnym oczywiście. Dźwięk wystrzału również wypada dobrze. Bronie brzmią naturalnie, a co najważniejsze, cieszą ucho.

The Royal Marines Commando (PC)

Ocena produkcji budżetowych nigdy nie jest łatwa. Z jednej strony The Royal Marines Commando jest interesującą produkcją, oferującą szybką zabawę za niewielkie pieniądze. Z drugiej, irytuje niedopracowaniem oraz długością rozgrywki. Wszystko zależy jednak od tego, co indywidualny gracz od niej oczekuje. I tym też powinien się kierować podczas podejmowania decyzji o zakupie.


Długość gry wg redakcji:
9h
Długość gry wg czytelników:
6h 3min

oceny graczy
Przeciętna Grafika:
Grafika nie przeszkadza, ale też nie rozpieszcza nas pięknymi widokami czy zaawansowanymi efektami. Jest znośnie, jednak ludzie rządni mocnych wrażeń wizualnych powinni poszukać innego tytułu.
Dobry Dźwięk:
Dźwięk jest jedną z najmocniejszych stron produkcji. Dobrze brzmiące bronie czy "speech'e" w ojczystym języku, pozwalają wczuć się w klimat. Do pełni szczęścia zabrakło jedynie bardziej zróżnicowanej muzyki.
Przeciętna Grywalność:
Trzeba przyznać, iż strzelanie do wrogów jest przyjemne. Jednak rażą pewne niedociągnięcia i skutecznie psują radość płynącą z gry. W dodatku to tylko 2 godziny zabawy, po których na pewno do tytułu nie powrócisz.
Przeciętne Pomysł i założenia:
Przeciętna Interakcja i fizyka:
Słowo na koniec:
Jak na budżetówkę, nie jest źle. Jednak jak zawsze, mogło być znacznie lepiej. Grę ratuje cena, która przyrównana do jakości stanowi główny walor produkcji, w wielu przypadkach mogący zadecydować o kupnie tejże pozycji.
Werdykt - Przeciętna gra!
Screeny z The Royal Marines Commando (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudoskapka96   @   14:08, 03.04.2010
no nie wiem nie wiem moim zdaniem C I E N I U T K A ta gra 5/10