Prawda jest okrutna. W dodatku przeciwnicy nie grzeszą inteligencją i łatwo dają się siekać mieczem, ale za to mają swój honor. Nigdy nie zdarzyło mi się, bym musiał gonić niedobitków, którzy biegliby po ewentualną pomoc. Ogólnie nasze przyszłe ofiary dzielą się na dwie grupy. Mięso armatnie i tych “lepsiejszych”, którzy w parze przeciwko nam potrafią nieco krwi napsuć. Łatwo się domyślić, że ogólnie eksterminacja nie jest jakimś nieziemskim wyzwaniem, co po raz kolejny ułatwia grę.
Z konieczności wypada także wspomnieć o uzbrojeniu. Miecze, topory, pałki, łuki – nic odkrywczego. W zasadzie całą grę można ukończyć posługując się jedynie tymi pierwszymi, w dodatku na kolejne coraz lepsze żelastwa natkniemy się po drodze. Jeszcze słówko co do łuków – wpierw trzeba oczywiście z nich wycelować. Wtedy kamera ukazuje widok z oczu bohatera, jak w typowym FPS-ie. Właściwie to nie wiem, po co w KotT broń dystansowa, bowiem nie służy (prawie) do niczego, a niezbyt rozległe lokacje nie sprzyjają wykorzystywaniu ich zgodnie z przeznaczeniem.
Niezbyt rozległe lokacje - powiedziałem? Rzeczywiście tak jest. Większość czasu spędzimy w ciasnych pomieszczeniach i korytarzach oraz takowych uliczkach Jeruzalem. Miejscami trafi się jakiś placyk, ale nie ma to żadnego wpływu na sposób walki – ciągle to samo, czyli – szczerze mówiąc – nuda. Biegniemy po opustoszałym labiryncie, nagle trafiamy do komnaty z trzema sługami Zła. Przeniesienie ich do tamtego świata to bułka z masłem. Dalej do bliźniaczo podobnej części mapy i tak w kółko... Trochę miodu w beczce dziegciu jednak się znajdzie, właściwie to kilka kropel. Mam tu na myśli zagadki logiczne, które występują w śladowych ilościach. Poziomem trudności jednak nie odstają od reszty produkcji. Czytaj: wszystkie są równie banalne i nikt sobie na nich z pewnością głowy nie połamie.
Zatem czy jest coś dobrego w tej grze? Na szczęście tak. Oprawa graficzna nie powala. Ba! Modele postaci (wykluczając kreatury) są całkiem dobre, otoczenie jest wykonane na poziomie. To, co może przykuć większą uwagę niż cała reszta to z pewnością muzyka. Kto miał styczność z całkowicie inną produkcją Starbreeze – Chronicles of Riddick: Escape from Butcher Bay, ten wie, iż Szwedzi mają w składzie całkiem niezłego kompozytora. Także w KotT nie zawodzi – soundtrack, zwłaszcza w końcowych etapach, jest iście genialny i chętnie posłuchałbym go bez konieczności włączania samej gry.
Knights of the Temple to – jak mogliście przeczytać – produkcja dość przeciętna, nie ma w sobie tego “czegoś”, co nakazywałoby ciągle ścigać okrutnego biskupa. Granie w omawiany produkt na pewno nie jest żadną karą, ale czy nie taniej wyszłoby poszperanie w szafie i odkurzenie Severance albo Rune'a?
Dobra |
Grafika: |
Genialny |
Dźwięk: |
Dobra |
Grywalność: |
Dobre |
Pomysł i założenia: |
Dobra |
Interakcja i fizyka: |
Słowo na koniec: |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler