Twórcy pokusili się o przemodelowanie maszyn i wież, jakie znaliśmy z pierwowzoru. Podczas opracowywania taktyki przejazdu należy zwrócić uwagę na rodzaj kupowanych pojazdów, czy nawet ich ustawienie w szeregu, które jednak można na bieżąco zmieniać. Różnią się one mocą, szybkostrzelnością i odpornością na ataki wroga. Mamy więc coraz szybciej prujące ołowiem, wraz z ilością oddanych strzałów, pojazdy gąsienicowe, czy też dalekosiężne działa, przydatne do walki na otwartych terenach, lecz ze względu na ograniczone pole manewru lufy, niemal niezdatne przy starciach pomiędzy budynkami. W Anomaly występują ponadto jednostki służące za wsparcie, pozwalające spowolnić wrogie wieże, chwilowo zmniejszyć zadawane przez nie obrażenia czy nawet zapewnić czasową niewidzialność konwojowi.
Kluczową dla zabawy nowinką jest tzw. morfowanie. Proces ten polega na podwójnym kliknięciu kursorem na daną jednostkę, w efekcie czego ta błyskawicznie przemienia się w kroczącego mecha, rodem z Transformersów. Robot oferuje zupełnie inny wachlarz uzbrojenia, co przekłada się na dodatkową garść emocji i pozwala zaliczyć każdą misję na dziesiątki różnych sposobów. Przykładowo, gdy wchodzimy w ciasny miejski teren, warto zamienić szybkostrzelny minigun na ziejący ogniem miotacz, atakujący wieże z obu stron ulicy, w innym wypadku lepiej spisze się mobilna wyrzutnia rakiet, niż powolne działo. Wozy możemy ulepszać, a także uzupełniać i sprzedawać przy pomocy specjalnej waluty, którą otrzymujemy za działania destrukcyjne i zbieramy z porozrzucanych na mapie punktów.
Wrogie konstrukcje również zostały podzielone na kilka różniących się względem siebie jednostek. Te najprostsze, w pojedynkę okazują się banalne do zniszczenia, ale sytuacja staje się bardziej dramatyczna, gdy nagle znajdziemy się w centrum, otoczeni dookoła wydawałoby się słabymi maszynami, które w grupie potrafią jednak siać sporo spustoszenia. Adrenalina rośnie, gdy, dodatkowo, wsparcia udziela im Behemot – potężna, wytrzymała i efektownie wyglądająca konstrukcja, oddająca powolne, ale niosące bardzo duże obrażenia strzały. Z kolei najmocniejsza z baszt początkowo tylko ściąga na siebie ataki konwoju, by po pochłonięciu odpowiedniej ilości energii zamienić się w potwora, potrafiącego w mgnieniu oka posłać atakujące go jednostki na złom. Fani pierwowzoru na pewno pamiętają wieżę uderzającą przed siebie niszczycielskim strumieniem energii – w kontynuacji została ona "ulepszona" i atakuje także na boki.
Nie trudno jest zresztą odnieść wrażenie, że Anomaly 2 zwiększa poziom trudności względem poprzednich części. Unowocześnione wrogie machiny stanowią jeszcze większe wyzwanie, niż do tej pory, a nawet najniższy poziom trudności potrafi dać w kość, gdy rozpoczniemy atak bez wcześniejszego przygotowania i stałego wspierania oddziału. Fani serii, jak i domorośli stratedzy, powinni być wniebowzięci.
Sama kampania nie bije rekordów długości - zaoferowała mi jakieś 5 godzin przyjemnie spędzonego czasu. Gra świetnie nadaje się na pojedyncze, krótkie sesje, choć nie ukrywam, że sporadycznie towarzyszył mi syndrom jeszcze jednej misji. Z drugiej strony po jej ukończeniu nie czułem niczego, co by mnie mogło zachęcić do kolejnego podejścia. Wątek fabularny potraktować należy jako dodatek, bo zdecydowanie bardziej przykuwa do ekranu frajda płynąca z rozwalania wrogich konstrukcji, niż śledzenie nakreślonej bez większego rozmachu historii. Plusem mogą być alternatywne zakończenia, zależne od tego, ile jednostek obcych zniszczymy na kolejnych planszach, ale mnie w żadnym stopniu nie zachęciły do ponownego kontaktu z trybem single player.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler