Dzięki godnej odnotowania pomysłowości autorzy przekuli prostą mechanikę na garść arcyciekawych, oryginalnych patentów na zabawę (w tym np. zmniejszanie rozmiaru czy odwracanie całej planszy za jednym zamachem) – tu naprawdę trzeba myśleć, i to z wyprzedzeniem. Sprawę komplikują wrogie potworki, którym nie da się tak po prostu skoczyć na głowy jak to zwykł czynić pewien hydraulik (o tym również wspomina sama gra). Pozbycie się ich nie zawsze jest możliwe, a jeśli już, to wymaga sposobu, lecz stanowią wyłącznie przeszkodę w drodze do celu, a nie okazję do nabicia punktów. Jeszcze dalej posunięty pacyfizm charakteryzuje etapy z bossami, a raczej strażnikami przejścia do kolejnej krainy, gdyż z nimi również nie walczymy – trochę szkoda, bo znacząco podniosłoby to dramaturgię zabawy i powagę wędrówki głównego bohatera – a tak, musi nam wystarczyć jedynie słodko-gorzkie zakończenie tej króciutkiej, około 4-godzinnej historyjki, dostępnej wyłącznie w trybie jednoosobowym.
W bezpośrednim porównaniu z SMB lepiej wypada jakość grafiki – jest kolorowa w najlepszym tego słowa znaczeniu – łagodne, pastelowe barwy nie gryzą w oczy, choć po krainie słodyczy oczekiwałem jaskrawych, agresywnych czerwieni, pomarańczy, żółci itp. Każda z tematycznych scenerii ma swój własny styl i kolorystykę oraz przyjemne dla oka tła, zaś przygrywa im pozytywnie nastrajająca muzyka (gra sprzedawana jest razem z soundtrackiem do słuchania poza nią). Niestety dalej jest już gorzej – nie sposób zmienić rozdzielczości (tytuł hula w archaicznej 800 x 600!), zaś wybranie w opcjach pełnego ekranu po prostu ją rozciąga, przez co jakość oprawy traci, pomimo iż stretching nie jest tak nachalny i widoczny. W tym trybie zdarza się również, że obraz w cut-scenkach staje się czarny – wszystko działa prawidłowo tylko w okienku. Tymczasem wymagająca precyzji rozgrywka sprawia, że obcowanie z tą produkcją na wycinku pulpitu to nieustanny wytrzeszcz oczu. Wtedy też najbardziej daje się we znaki nieco toporne sterowanie, które na padzie jest oczywiście wygodniejsze, ale daleko mu do wygody i dopracowania z SMB czy The Adventures of Shuggy. W uwagi na mniej zręcznościowy, a bardziej logiczny charakter tego indyka, na szczęście nie doskwiera to tak mocno.
Sugar Cube: Bittersweet Factory to czarujący, sprytny kuzyn Super Meat Boya, stawiający kreatywność ponad zręczność. Przed samym zagraniem, do którego zachęcam, mam tylko jedną radę: uważajcie, bo jesteście z cukru i naprawdę możecie się roztopić – tak na przekór wszystkim rodzicom świata posyłającym swe dzieci do szkół w jesienne pluchy.
Dobra |
Grafika: Ładnie wykonane, estetyczne poziomy. Niestety wrażenie psuje archaiczna rozdzielczość. |
Dobry |
Dźwięk: Subtelny, prosty soundtrack, bez rewelacji. Plusik za piosenkę. |
Dobra |
Grywalność: Rozgryzanie kolejnych poziomów daje sporo przyjemności. |
Dobre |
Pomysł i założenia: Platformówek może i było już sporo, lecz ile znacie Super Meat Boyów na słodko, w dodatku w polewie z oryginalnych zagadek logicznych? |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Troszkę ociężałe sterowanie. Fizyka praktycznie nie istnieje. |
Słowo na koniec: Świeża krew i pomysły to najlepsze, co może spotkać branżę eksploatującą skostniałe schematy. Ta gra naprawdę podnosi poziom cukru! |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler