Niepokój może budzić sposób sterowania, bo w tego typu grach często wysuwa się ono na pierwszy plan. Standardowo poruszamy i rozglądamy się analogami, spustami celujemy i strzelamy, zaś granaty… musimy niestety rzucać przy użyciu ekranu dotykowego, identycznie sytuacja przedstawia się podczas ataku wręcz. Jest to rozwiązanie niezbyt trafione, bo aby wykonać jakąś czynność na ekranie, musimy zwolnić prawą dłoń z obsługi analoga i triggera. O ile w przypadku trybu wieloosobowego takie rozwiązanie nie zaburzy rozgrywki – jedynie może ją nieco uprzykrzyć, to w kampanii dla pojedynczego gracza może być już przyczyną niezadowolenia.



Po zaprezentowanym materiale video na tegorocznych targach Gamescom można stwierdzić, że oprawa graficzna prezentuje się jedynie poprawnie. Niestety nie mamy lat 60 XX wieku, gdzie minimalizm był w cenie, bo ewidentnie widać, że w Call of Duty: Black Ops – Declassified otoczenie wieje pustką, co ponownie przywodzi na myśl Resistance na PSV. Twórcy zarzekają się, że od targów minęło już kilka miesięcy, a od tego czasu produkcja została znacznie ulepszona pod względem wizualnym. Oferuje bogatszą gamę kolorów, bardziej szczegółowe tekstury i lepsze oświetlenie, a także bardziej dopracowane animacje, które dla twórców są jednym z najważniejszych elementów gry. Dodatkowo zauważyć można, że mapy do zmagań wieloosobowych zostały dosyć mocno skurczone w stosunku do tych, które mogliśmy eksplorować w Black Ops. Może to być jedynie źródłem frustracji i chaosu na polu walki, bo tego typu mapy są stanowczo zbyt małe dla 8 graczy.



Premiera Call of Duty: Black Ops – Declassified już za niecałe 2 tygodnie, standardowo w przypadku dużych tytułów, gra będzie dostępna razem z konsolą. Warto zaznaczyć, że w bundle packu nie znajdziemy pudełka z grą (!), a jedynie voucher umożliwiający pobranie gry ze sklepu PlayStation – jak dla mnie dziwne posunięcie ze strony Sony. Wracając jednak do tematu zapowiedzi, mam nadzieję, że drobne niedociągnięcia i uproszczenia w stosunku do wersji znanej z konsol stacjonarnych nie odbiją się grze czkawką, bo produkcja bezsprzecznie ma w sobie potencjał, który grzechem byłoby nie wykorzystać.