Pierwsza część Ninja Gaiden była grą brutalną i niezwykle efektowną. To, co widzimy na ekranie grając w Ninja Gaiden II jest jednak nieporównywalnie lepsze. Po pierwsze każde machnięcie miecza wiąże się z tryskającą we wszystkie strony krwią, a po drugie odpowiednie cięcie jest w stanie oderżnąć przeciwnikowi jedną z posiadanych kończyn. Ostatecznym ciosem jest natomiast dekapitacja.
Co ważne, oponent z odciętą ręką, czy też nogą wcale nie znika z ekranu w mgiełce osocza, lecz nadal stara się walczyć. Ninja bez jednej łapy chwyta miecz do tej zdrowej i zaczyna z jeszcze większą werwą wymachiwać ostrzem. Kiedy pozbędziemy go nogi, desperacko czołga się w naszym kierunku. Po dotarciu i chwyceniu Ryu za jaja detonuje mały ładunek wybuchowy powodując spore obrażenia. Tego typu smaczki nadają grze niezwykłego charakteru. Muszę przyznać, że podobnego systemu walki, z tak zaawansowanym sposobem wykrywania miejsc uderzeń, nie miałem jeszcze okazji zobaczyć. Ninja Gaiden II jest w tej kwestii prekursorem.
Jak wspomniałem na samym początku recenzji, część graczy narzekać będzie na brak elementów przygodowych. Z założenia dzieło studia Team Ninja należy do gatunku Action Adventure, aczkolwiek elementy eksploracji, czy też zagadki logiczne ograniczono do totalnego minimum. Uzyskano w ten sposób czystą akcję, pozbawioną jakichkolwiek zakłóceń. Przez większą część zabawy nie stanowi to większego problemu, są jednak momenty, w których schemat walka – kilka kroków – walka, zaczyna się robić nieco nużący. W takiej sytuacji należy chwilę odpocząć, a po ponownym odpaleniu gry znowu wciągnie nas wir starć.
Na minus zaliczyłbym także pracę kamery, która nie zawsze ustawia się w taki sposób, by jak najlepiej ukazać akcję. Zawiasy i blokady widoku nie są rutynowe, pojawiają się jednak najczęściej w momencie największej zawieruchy. Powoduje to frustrację i niekontrolowane wybuchy złości. Kiedy zawodzi praca kamery nawet najlepsze kombosy nie pozwolą na osiągnięcie zwycięstwa. W takim momencie liczy się tylko szczęście. Okazyjnie przydatny jest także przycisk resetujący pozycję kamery, aczkolwiek nie zawsze działa on jednak tak, jak powinien.
Część graczy uzna również za minus bardzo wysoki poziom trudności, który dla początkującego wojownika będzie prawie niemożliwy do przeskoczenia. Przeciwnicy atakują w dużych grupach, a co gorsza nie czekają na swoją kolej, lecz pędzą w naszą stronę wszyscy jednocześnie. Ich inteligencja również do słabych nie należy, a więc wielokrotnie będziecie zmuszeni do wczytywania ostatniego zapisanego stanu gry. Klnąc, wrzeszcząc i zarzekając się, że to już ostatni raz. Cierpliwość na szczęście popłaca i wkrótce okazuje się, że wcale nie jest tak trudno wygrywać. Wystarczy poznać najskuteczniejsze kombosy oraz rozpracować metody walki każdego z rywali. Kiedy to zrobicie, rozgrywka staje się nadzwyczaj satysfakcjonująca. Duma z powalenia jednego z wielu bossów jest wręcz nie do opisania. Chyba, że mamy do czynienia z pewnym niezwykle zakręconym osobnikiem, który po śmierci wybucha, zabierając w zaświaty niczego nieświadomego Ryu (chyba, że już za pierwszym razem uda Wam się wymyślić jak uniknąć śmierci). Nie bardzo wiem dlaczego nagrodą za zwycięstwo ma być śmierć, no ale cóż… widać deweloper ma masochistyczne podejście do zabawy.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler