Nie tak dawno temu mieliśmy okazję oglądać w kinach nowy film o X-Menach, tym razem skupiający się na początkach żywota Wolverine’a. Już przed kinową premierą mogliśmy też podziwiać grową wersję przygód Rosomaka i delektować się dobrze zapowiadającym się, widowiskowym i przepełnionym akcją tytułem TPP. Co ciekawe, autorzy obiecywali znaczne różnice między filmem, a ich nowym tworem. Jak to się wszystko udało? Co należy do rzadkości w tego typu przedsięwzięciach – naprawdę nieźle!
Różnice między filmem kinowym a grą, widoczne są już od samego początku obcowania z dziełem programistów z Raven Software. Fabuła jest dość mocno zmodyfikowana i o ile wszystko zmierza w tę samą stronę co w wersji kinowej, to wszelkie wątki zostały solidnie pozmieniane. Wiele zostało też dodanych w celu – oczywiście - przedłużenia gry. Szczególnego efektu to wprawdzie nie robi i scenariusz nie porywa, ale na dobrą sprawę – jeśli znieść trochę przeciągane momenty, da się to wszystko bez problemu wytrzymać.
Co mnie zaskoczyło, wersja growa Genezy Wolverine’a jest wyjątkowo brutalna i krwawa. Pamiętamy, że w filmie czerwonej posoki było wręcz nienaturalnie mało? Tutaj jest jej tyle, że można by nakarmić całe stadko wampirów: Wolverine swoimi szponami rozrywa korpusy swoich przeciwników, ścina głowy, ręce, nogi, a wiecznie lejąca się krew to tutejszy standard. Nie oszczędzono również samego głównego bohatera: jeśli mocno oberwie, stanie w płomieniach, czy też eksploduje obok niego jakiś materiał wybuchowy możemy być pewni, że jego ciało nie pozostanie na to obojętne, a my będziemy mogli podziwiać jego nieotoczone skórą mięśnie, czy… kości. Robi to całkiem mocne wrażenie! Nie muszę więc mówić, że dla ludzi o słabszych żołądkach i – w szczególności dla dzieci - X-Men Origins: Wolverine jest pewnikiem niewskazany!
Logan może wykonywać sporo różnych ataków i kombinacji. Wiadomo: użyje szybkich i nieco mocniejszych ciosów, połączy je w kombinacje, ze zwinnością rosomaka wykona dłuuugie i mordercze skoki na swoich przeciwników, a także je chwyci w celu obicia ich szczęk, tudzież rzucenia nimi w pobliską ścianę. Może również korzystać z bardzo silnych i morderczych ataków specjalnych, jeżeli skolekcjonuje odpowiednią ilość punktów furii. Do tego da się spokojnie doliczyć jeszcze kilka rzeczy, takich jak choćby możliwość korzystania z elementów otoczenia do zabijania wrogów (można ich np. wrzucić do betoniarki, albo nabić na wystający kolec). Choć może wydawać się, że jest tego sporo, ja w tej kwestii odczułem pewien niedosyt. Logan już w połowie gry zna prawie wszystkie swoje ciosy, których jak się okazuje – nie ma wcale tak wiele. Zabrakło mi szerszych możliwości w łączeniu ciosów w kombinacje, zabrakło mi podnoszenia i rzucania przedmiotami… Nie ma tu czegoś szczególnego co wbiłoby w fotel, choć oczywiście nie mówię o jakimś diabolicznym niedopatrzeniu: naszych wrogów możemy ubijać na całkiem wiele sposobów i nie ma tu rzecz jasna wielkiej monotonii! Mogło być jednak ciut lepiej… Za to ciekawym urozmaiceniem jest różne zachowanie Wolverine’a względem różnych przeciwników, z jakimi będzie walczy. Inaczej np. wygląda kontrowanie ciosów, inaczej wygląda „wykańczanie” itp. Trzeba też przyznać, że owe ataki wykreowano w sposób bardzo widowiskowy, a patrzenie na wyczyny Wolverine’a jest prawdziwą ekstazą dla oka!
Chodzenie i tłuczenie kolejnych wrogów to jednak nie jedyne, co przyjdzie nam robić. Są pewne etapy w których całkowicie odstąpimy od walki, a skupimy się na elementach bardziej „skakanych”. Będziemy chodzić po ścianach, śmigać po linach… Wolverine zamieni się dosłownie w męską wersję Lary Croft! Autorzy zamieścili te momenty w odpowiednich miejscach gry, bo nieco uspokajają pełną bojów atmosferę i pozwalają nieco odpocząć od wiecznej, krwistej jatki. W takich chwilach przydaje się coś w stylu „szóstego zmysłu” Logana, który pokaże nam drogę jaką powinniśmy podążyć, a także miejsca, przy których możemy wykonać jakieś działanie. Całkiem fajna i przydatna sprawa!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler