Penumbra: Przebudzenie (PC)

ObserwujMam (40)Gram (9)Ukończone (19)Kupię (4)

Penumbra: Przebudzenie (PC) - recenzja gry


@ 10.09.2008, 00:00
Marcin "Janek_wad" Janicki



W Penumbrze, co oczywiste, napotkamy na swojej drodze stwory rodem z piekielnych czeluści, aczkolwiek najlepszą bronią na takowe monstra jest dobrze przyciemnione miejsce, w którym moglibyśmy skutecznie ukryć się przed świecącymi ślepiami wroga. Pomimo, że gdzieś tam powyżej wymieniłem słowo „FPS”, już z góry pożegnajcie się z atakami a'la Quake – nie przyniosą oczekiwanego rezultatu, a raczej skutek zgoła odwrotny. Ba, tutaj zasadniczo nie ma z czym szarżować. No chyba, żeby za broń uznać stara miotłę, tudzież mocno naznaczony przez rdzę kilof (ok, mamy też dynamit, aczkolwiek taki sprzęt jest w podziemnych korytarzach grenlandzkiej kopalni prawdziwym rarytasem). Nie warto porywać się nawet na te z pozoru najmniej niebezpieczne istoty, bo w najlepszym przypadku przeciwnik uszkodzi nas na tyle, że zostaniemy zmuszeni do użycia środków przeciwbólowych, których w całej grze znajdziemy co najwyżej siedem sztuk. W najgorszym zaś, pożegnamy się z tym pięknym światem i zostaniemy zmuszeni do kontynuowania rozgrywki od ostatniego savepointu. A skoro już o zapisywaniu naszych postępów w grze mowa, to panowie twórcy podeszli do tego tematu z ogromnym realizmem, czego efekty mogą dać się we znaki, szczególnie tym mniej doświadczonym odbiorcom produktu. Stan gry zachowywać możemy bowiem tylko i wyłącznie w określonych miejscach, dotykając starożytnych artefaktów. Sam program wspomaga nas nieco, automatycznie zapisując postępy w rozgrywce, aczkolwiek jedynie w tych nieco bardziej newralgicznych punktach.

Penumbra: Przebudzenie (PC)

Ogromny plus należy się deweloperowi za zagadki. Nie są ani trudne, ani zbyt łatwe, ani też irracjonalne. I co najważniejsze, znakomicie wpasowują się w klimat gry. Twórcy przygodówek, którzy z ogromną lubością wymyślają coraz to bardziej skomplikowane zadania, sprowadzające rozgrywkę do klikania wszystkim i po wszystkim, co tylko w zasięgu wzroku, powinni jeszcze raz odrobić lekcje i wziąć przykład z pracowników Frictional Games. Przykładowo, jedna z lokacji prowadzi nas do pomieszczenia z ogromną, liczącą sobie z lekka kilkadziesiąt lat maszyną, zasilającą kompleks podziemnych korytarzy. Oczywiście, trzeba ją uruchomić. Zanim to jednak zrobimy, musimy zdobyć kilka elementów, bez których to starożytne cholerstwo ani myśli ruszyć. To w pełni zrozumiałe,przecież nikt nie odwiedzał tej przeklętej kopalni przez ostatnie pięćdziesiąt lat. Brniemy więc przez mroczny labirynt, unikając spragnionych człowieczego mięsa piekielnych ogarów i eksplorujemy jednocześnie kolejne pomieszczenia, w poszukiwaniu jakichś ciekawych rekwizytów. Jak to zawsze w grach bywa, w końcu znajdujemy coś przydatnego, w tym akurat konkretnym przypadku są to: prądnica oraz zapasowy bezpiecznik. Powracamy do naszej machiny, montujemy sprzęt i ... No właśnie, nie działa. Trzeba przecież jeszcze to ustrojstwo uruchomić, a samo pokręceni korbką to może i by zdało egzamin, ale z pewnością nie tym razem. Przeszukujemy okolicę pulpitu sterowniczego i znajdujemy kartkę z wymyślnie napisaną instrukcją. Kilka chwil zastanowienia i rozpoczynamy procedurę startową: naoliwianie, odpowietrzanie, itepe, itede. Jak się już z tym wszystkim uporamy, ponownie kręcimy korbą i pach. Tym razem padł bezpiecznik. Jeżeli przy okazji pierwszej eskapady dokładnie przeszukaliśmy szafki, mamy w ekwipunku zapasowy. Jeżeli nie, cóż, bajo bongo i do przodu. Czeka nas ponowna przeprawa przez najeżone patrolującymi podziemia stworami. Żadnych cudów a'la MacGyver, który to z agrafki potrafił skonstruować bombę atomową. Jakże prosto, jakże trafnie i jakże klimatycznie. Drodzy panowie programiści, i o to w tym wszystkim chodzi. Za element przygodowy, bez mrugnięcia okiem stawiam dziesięć na dziesięć.

Penumbra: Przebudzenie (PC)

Strzałem w dziesiątkę okazało się również postawienie na widok z oczu bohatera. Niektórzy mogą narzekać, że przecież w takim tytule lepiej byłoby obserwować naszego podróżnika zza jego pleców. Nie tym razem, drodzy Państwo. Szwedzi z Frictional Games wybrali FPS, co już po kilku minutach gry wydaje się być znakomitym rozwiązaniem. Dlaczego? Ano dlatego, że nie ucierpiał na tym ani ciężki klimat, ani też realizm. Brnąc w coraz to niżej ulokowane lokacje, w pewnym stopniu identyfikujemy się z Philipem, czujemy atmosferę tego potwornego miejsca i przede wszystkim to, że jesteśmy zdani tylko i wyłącznie na siebie. Penumbra: Przebudzenie nie jest niedzielną wycieczką do parku, a wręcz obłędną i obfitującą w irracjonalne wydarzenia podróżą do miejsca, które autentycznie przeraża. I to do tego stopnia, że praktycznie już po pierwszych piętnastu minutach gry, jesteśmy niemal pewni, iż wydostanie się z labiryntu podziemnych korytarzy będzie graniczyło z cudem. Pomimo tego brniemy coraz głębiej i głębiej, tylko po to, by poznać tajemnicę tego przerażającego miejsca.


Screeny z Penumbra: Przebudzenie (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudospawelkin686   @   10:32, 30.12.2009
Recenzja strasznie zachęca do zagrania, a antologia Penumbry kosztuje tylko 59 zeta, chyba zakupię.