Kolejny problem Titanfall objawia się w trybach rozgrywki. Tych jest zaledwie 5 i - nie oszukujmy się - daleko im do oryginalności. Mamy klasyczny deathmatch, z udziałem piechoty i Tytanów. Jego odmianę, gdzie nagradzane jest wyłącznie posyłanie do grobu Pilotów. Przejmowania flagi czy określonych punktów na mapie. Na koniec zaś wariant, który zwie się Do Ostatniego Tytana i zdaje się być najbardziej unikatowym, choć to raczej marne pocieszenie. Chodzi bowiem o walki wyłącznie w mechach, wygrywane przez zespół, który jako pierwszy zlikwiduje maszyny wroga (brak respawnu po śmierci). Znając politykę Electronic Arts, świeże warianty rozgrywki dostaniemy w dodatkach DLC, na co - z braku laku - po cichu liczę; inaczej po czasie może powiać nudą.
Nieco zaskoczył mnie fakt, że Respawn Entertainment zdecydowało się umieścić w grze tryb fabularny. Od razu ostudzę zapał typowych samotników, bowiem ten rozgrywany jest i tak wyłącznie w formie sieciowej, a polega na tym, iż bierzemy udział w kolejnych starciach z innymi graczami, a te przerywane są filmowymi wstawkami, jak i komentarzami w trakcie samej zabawy. Choć z opisu wydaje się być to pomysłowe rozwiązanie, to praktyka wyjawia jego wady – dynamiczna rozgrywka nie pozwala śledzić wypowiadanych kwestii, przez co bardzo szybko zgubiłem się w nakreślanej przez twórców opowieści. Mamy tam jakieś starcie dwóch stron, chciwej korporacji i lokalnych banitów, ale kogo to w ogóle obchodzi, kiedy na ekranie tyle się dzieje?
Kawał dobrej roboty wykonali za to spece od dźwięku. Gra brzmi tak, jak powinna brzmieć wysokobudżetowa produkcja czy dobry film akcji. Ścieżka dźwiękowa odpowiednio buduje napięcie, mocniejsze brzmienia niekiedy potrafią nawet podnieść poziom adrenaliny. Takie elementy, jak odgłosy bitwy, płynące ze słuchawek komendy przełożonych czy inne dźwięki, związane z wojenną otoczką, w niczym nie odstają od konkurencji.
W finalnym rozrachunku Titanfall nie jest rewolucją, jak to zapowiadały pierwsze trailery. Nie zmienia to jednak faktu, że otrzymaliśmy porządną strzelankę, opartą na sprawdzonych schematach ale jednocześnie, za sprawą wertykalnych poziomów, mobilności jednostek oraz połączenia starcia piechoty z mechami, wnoszącą coś od siebie. Coś, co pozwala wyjść jej przed szereg. Jak dla mnie, to wystarczająca rekomendacja, by wlepić grze uczciwą ósemkę, a jednocześnie polecić Wam zakup własnego egzemplarza jeżeli tak, jak ja, powoli zaczynacie mieć dość kolejnych odsłon znanych tasiemców. Przy czym, bez wątpienia, w Titanfall bardziej odnajdą się fani Call of Duty, choć ja, jako zdecydowany fan Battlefielda, także znalazłem w dziele Respawn Entertainment sporo doskonałej rozrywki.
Świetna |
Grafika: Silnik Source to już niemłode narzędzie, choć odpowiednio zmodyfikowane wciąż potrafi wykreować efektowne widoki. Niedoskonałości widać najbardziej podczas wpatrywania się w detale, ale podczas meczy nie ma na to czasu. |
Świetny |
Dźwięk: Efektowny soundtrack, choć na pewno mało kto byłby w stanie słuchać tych kawałków na co dzień. Za to w akcji sprawdzają się doskonale. Polska wersja zawiera lokalizację kinową (napisy), więc słuchamy oryginalnych, nieźle zagranych angielskich głosów. |
Świetna |
Grywalność: W Titanfall nie ma chwili wytchnienia, a zatem, jeżeli preferujecie taki styl zabawy, będziecie wniebowzięci. Akcja, akcja i jeszcze raz akcja. |
Świetne |
Pomysł i założenia: Gra wyróżnia się przede wszystkim wertykalnością lokacji, co w połączeniu z bardzo udanym systemem poruszania się po nich, daje świetny efekt. Pozostałe elementy to już wymieszanie sprawdzonych schematów. |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Fizyka ograniczona jest do minimum, a to przez brak jakiejkolwiek destrukcji otoczenia. Niektórzy będą marudzić, mi to nieszczególnie przeszkadzało - jak najdzie mnie na robienie dziur w ziemi, to odpalę sobie Battlefielda. |
Słowo na koniec: Rewolucji nie ma, ale jest powiew świeżości, którego brakowało w gatunku. Dla fanów sieciowych strzelanek pozycja przynajmniej do głębokiego rozważenia. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler