DLC Quest (PC)

ObserwujMam (5)Gram (0)Ukończone (8)Kupię (0)

DLC Quest (PC) - recenzja gry


@ 21.04.2013, 14:59
Krzysztof "guy_fawkes" Kokoszczyk

Żyjemy w czasach, w których 3 mln sprzedanych kopii to dla największych wydawców całkowicie niezadowalający rezultat. Pompują olbrzymie kwoty w marketing, twierdzą, że „grafika to 60% doznań z gry” (powiedzcie to urzędniczkom, namiętnie stawiającym dziesiątki pasjansów), usiłują robić „produkcje dla każdego” i porzucają ambitniejsze pomysły, byle tylko wleźć do kieszeni casualowi, rozkochanemu w interaktywnych filmach akcji.

Żyjemy w czasach, w których 3 mln sprzedanych kopii to dla największych wydawców całkowicie niezadowalający rezultat. Pompują olbrzymie kwoty w marketing, twierdzą, że „grafika to 60% doznań z gry” (powiedzcie to urzędniczkom, namiętnie stawiającym dziesiątki pasjansów), usiłują robić „produkcje dla każdego” i porzucają ambitniejsze pomysły, byle tylko wleźć do kieszeni casualowi, rozkochanemu w interaktywnych filmach akcji. Patche „Day 1” nikogo już nie dziwią, a krojenie gier na porcje, by wyłudzić kolejne dolary to w zasadzie chleb powszedni. To absurdy, które Ben Kane, założyciel Going Loud Studios, postanowił wyśmiać w DLC Quest. Pytanie tylko, czy to nie jest czasem śmiech przez łzy…



Ten parodystyczny indyk ukazał się na PC stosunkowo niedawno, lecz dobrze znają go posiadacze X360, tytuł wygrał nawet plebiscyt na najlepszą grę niezależną 2011 roku, zorganizowany przez Official Xbox Magazine. Co najciekawsze, przez te 2 lata ani trochę nie stracił na aktualności, a wręcz przeciwnie – jeszcze zyskał. DLC panoszą się w najlepsze, zapowiada się je na długo przed debiutem tytułu, czasem wrzuca na płytę z grą, zatem miło odreagować związaną z nimi frustrację spędzając jakieś 2,5h na DLC Quest. Czy to nie zbyt krótko? Nie, jeśli weźmiemy pod uwagę ogólną filozofię, stojącą za tą produkcją – w końcu skoro tego rodzaju dodatki nie urywają głów długością, to niby jaka miałaby być ich parodia? Autorzy napakowali tego platformera świetnym humorem, zręcznie szydzącym z absurdów wokół odpłatnej zawartości, a także sztampowości gier jako takich. Główne zadanie w pierwszej z dwóch kampanii (na X360 sprzedawanych osobno) to uwolnienie Księżniczki z rąk Złego Gościa. Zaczynamy więc go ścigać, biegnąc w prawo, bo… w lewo najzwyczajniej w świecie się nie da, skakać również. Animacja postaci nie istnieje, z głośników nie wydobywa się żaden dźwięk, zabrakło nawet ekranu pauzy. Panie premierze, jak grać? Cóż… wystarczy kupić od handlarza za zebrane po drodze monety… zestaw odpowiednich DLC! I na tym w głównej mierze opiera się rozgrywka: eksplorujemy mapę, odblokowujemy i nabywamy kolejne dodatki z potrzebnymi umiejętnościami – wśród nich zarówno niezbędne, jak i kompletnie nieprzydatne. Oczywiście nie mogło zabraknąć ikonicznej już zbroi dla konia (spełnia pewną rolę!), zombie (przecież wszędzie pasują, czyż nie?), czapek i prawdziwego zakończenia, sprzedawanego osobno. Zaliczenie tego epizodu zajmuje jakieś 40 minut przy zaglądaniu w każdy kąt, ale muszę przyznać, że nieźle się uśmiałem w tym czasie. I trochę wkurzyłem, bo przecież za gameplayem podąża refleksja – „heloł, pomimo ewidentnego przejaskrawienia ma to sens. I przygnębiający wydźwięk…”. Naturalnie całość jest prosta jak drut (witamy w świecie mainstreamu), a broń zdobyta w DLC absolutnie nie jest imba. Nie, skąd. Ups, skrzyżowane palce.

DLC Quest (PC)

Druga kampania, o wymownej nazwie Live Freemium or Die, jest ok. 2 razy dłuższa i nieco trudniejsza, gdyż tutaj można już zginąć. Tym razem stajemy w obliczu zadania uratowania świata przed tajemniczym czarnym charakterem, który z kolei szydzi z przekorności samych graczy. Rozgrywka znów polega na eksploracji i zbieraniu monet, by za nie dokupić kluczowe do progresu DLC. Biegamy, skaczemy, torujemy sobie drogę przez zarośla i prowadzimy rozmowy z nie mającymi nic wartościowego do powiedzenia, ześwirowanymi NPC-ami o absurdalnych potrzebach (choć niektórzy wykazują się nieobecną w wielu grach logiką!), by wreszcie trafić na dziwnie znanego, brodatego sprzedawcę narzędzi górniczych. Ponownie można się uśmiać do rozpuku z kpin na temat ślepego podążania wielu developerów za obecnymi modami (np. silhouette czy sepią, dodającymi wszystkiemu głębi i artyzmu) i wydawania niedokończonych gier, z ewidentnie wyciętymi fragmentami, w celu wyciśnięcia dodatkowych pieniędzy. Smaczków jest mnóstwo (także w formie nawiązań do znanych produkcji) i najlepiej odkrywać je na własną rękę, a zakończenie uzmysławia, w jak niebezpiecznym kierunku podążają gry freemium, czyli „darmowe do pobrania, do przejścia już niekoniecznie”. Przy okazji musiało się oczywiście dostać nachalnym DRM-om (tutaj czai się lekka hipokryzja, gdyż DLC Quest wydano m.in. na Steamie) i błędom połączenia z serwerem czy zbanowamym recydywistom tworzącym multikonta.

DLC Quest (PC)

Jednocześnie DLC Quest nie ucieka się do subtelnych aluzji i zawoalowanego przekazu – wszystkie smaczki łatwo zrozumieć, gdyż wystarczy do tego być współczesnym graczem, borykającym się z totalną monetyzacją jego ukochanej branży. To bardziej powód do głębszych recenzji, niż gra. W prostej, estetycznej oprawie i znakomitej, 8-bitowej muzyce skumulowano cały nowotwór, toczący gaming XXI wieku. I gdyby można się go było tak łatwo pozbyć, jak tego indyka z dysku, byłbym szczęśliwy…


Długość gry wg redakcji:
2h
Długość gry wg czytelników:
1h 55min

oceny graczy
Dobra Grafika:
Prosta i przejrzysta.
Świetny Dźwięk:
Stylizowany, podobnie jak grafika, na epokę 8-bitowców. Znakomicie akompaniuje wydarzeniom na ekranie.
Świetna Grywalność:
Przechodzi się szybko i przyjemnie, co rusz porykując śmiechem.
Świetne Pomysł i założenia:
Wyśmianie totalnego biznesowego podejścia do tworzenia gier leje miód na serce, ale wolałbym, żeby w ogóle nie było konieczności tworzenia takich produkcji...
Dobra Interakcja i fizyka:
Masz jej tyle, ile zdołać kupić w DLC. ;)
Słowo na koniec:
DLC Quest nie przeciera nowych szlaków, bo to parodia, a nie typowa gra. Swoje zadanie spełnia znakomicie choć boli, że to i tak w żaden sposób nie wpłynie na obecną politykę wielkich wydawców.
Werdykt - Dobra gra!
Screeny z DLC Quest (PC)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):
0 kudosMicMus123456789   @   16:57, 21.04.2013
Trailer gry mnie rozwalił, a recenzja dobiła Szczęśliwy Aż wbiłem na steam zobaczyć ile to kosztuje, 3 euro to nie dużo, ale ja mam tylko 0,24 euro centy czy jak to tam się zwie więc nici z zakupów xD

0 kudosdenilson   @   20:18, 21.04.2013
Przypomniały się czasy muzyki 8-bitowej Uśmiech Sama zapowiedź, no cóż szczera i brutalna prawda o regułach rynku gier w XXI w. w otoczce satyrycznej. To jest pierwszy indyk jaki mi się spodobał i chyba sobie sprawię.
0 kudosVerdungo   @   16:03, 22.04.2013
Nie powiem uśmiałem się jak czytałem recke, oglądałem trailer i grałem w gręSzczęśliwy
0 kudosDankoPL   @   10:19, 25.04.2013
No muszę koniecznie w to zagrać. Będę miał ubaw po pachy Szczęśliwy.