Trochę ponarzekałem, ale nie zniechęcajcie się już na wstępie – Torchlight II nadal ma w sobie sporo „mocy”, o której teraz powiem. Przede wszystkim musicie wiedzieć, że do dyspozycji oddano nam cztery różnorodne klasy bohatera. Do boju poprowadzimy wielkiego, silnego berserkera, bystrego inżyniera, zwinnego „outlandera” oraz mądrego czarownika. Co ciekawe, Runic Games dało nam możliwość wyboru płci podopiecznego, a także udostępniło dość bogate opcje kreowania jego wyglądu. Gdy już dopasujecie postać do własnych potrzeb, obowiązkowo wybierzecie jeszcze towarzysza podróży, a będzie nim jeden z dostępnych zwierzaków (psy, koty, wilki, pantery, itp.) – tak samo, jak to miało miejsce „w jedynce”. Wszystko gotowe? To zaczynamy przygodę!
Wszystkie klasy postaci w oczywisty sposób diametralnie różnią się od siebie i oferują odmienne doznania z rozgrywki. Berserker to typowy zawadiaka bijący swoich oponentów bronią białą, inżynier posłuży się przede wszystkim osiągnięciami technologicznymi (a to wzmocni jakąś właściwością broń białą, wypuści drony z rękawa, rozłoży miny itd.), „outlander” bardzo ceni sobie bitkę przy użyciu broni palnej, czarodziej natomiast unicestwi oponentów swoimi zdolnościami magicznymi. Persony są unikatowe, a w związku z tym zabawa zmienia się w zależności od dokonanego wyboru.
Jeśli chodzi o system rozwoju bohaterów, to dostajemy rozwiązanie nieco bogatsze od tego z pierwszego Torchlighta jednocześnie podobnie dość istotnie do tego z Diablo 2. Gdy więc wskoczymy na wyższy poziom doświadczenia, przede wszystkim rozdzielimy punkty pomiędzy cztery cechy podopiecznego, takie jak siła, zręczność, skupienie (odpowiednik magii) i witalność. Po drugie zaś, po awansie wzmocnimy nasze zdolności specjalne, podzielone na trzy drzewka umiejętności (wiadomo, że każda klasa ma zupełnie inny zestaw „drzewek”). Tutaj Runic Games należą się podwójne słowa uznania. Przede wszystkim, udało im się zaprojektować wiele doprawdy oryginalnych i nietendencyjnych zdolności, których próżno szukać w innych produkcjach tego typu - będziecie naprawdę pod dużym wrażeniem kreatywności twórców. Co równie ważne, bardzo sensownie zorganizowano stopniowe wzmacnianie tychże talentów – dzięki czemu nabywanie nowych umiejętności (i wzmacnianie tych posiadanych) przebiega w sposób uporządkowany i racjonalny.
Sam model rozgrywki jest już dosyć zbliżony do tego z „jedynki”, choć wyraźnie widać pewne różnice i – kolejne nawiązania do Diablo 2. O ile bowiem pierwszy Torchlight zmuszał do walki tylko w różnorakich katakumbach, tak dwójka – właśnie tak samo jak dzieło Blizzarda – wysyła nas przede wszystkim na otwarte przestrzenie i rozlokowane gdzieniegdzie podziemia. Torchlight 2 podzielony został na cztery akty, a każdy rozgrywa się w krainach bardzo zbliżonych do tych znanych z D2. I tak wyplenimy zło z typowo zielonych, dość standardowych krajobrazów, następnie przeniesiemy się na tereny typowo pustynne i orientalne, dalej nasza podróż zaprowadzi nas na jakieś bagniste i lesiste przestrzenie, by na końcu trafić do charakterystycznych, złowrogich krain „pozaziemskich”. Rzecz jasna wszystko to zostało dostosowane do klimatu i stylistyki Torchlighta, toteż plansze zawierają swój charakterystyczny, „cukierkowy” urok.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler