W idealność wpisuje się także oprawa graficzna. Na najwyższym poziomie detali całość wgniata po prostu w fotel, a gracz swojej szczęki może szukać gdzieś nieopodal, na podłodze. Tory zostały odwzorowane wręcz genialnie, GP Australii wita nas spadającymi z drzew liśćmi, Monaco zachwyca architektoniką budynków, Marina Bay serwuje zupełnie odmienny klimat ze względu na porę (grand prix Singapuru rozgrywane jest w nocy, przy sztucznym oświetleniu), a Abu Dhabi rozpościera przed nami malowniczy zachód słońca. Coś pięknego!
Nie gorzej ma się oprawa dźwiękowa. Ryki silników stanowią sedno sprawy, są przyjemne, a zarazem czuć w nich drzemiący potencjał, który ujawnia się przy 300 km/h. Jęk podczas wyjazdu z boksu nie raz i nie dwa wywołał u mnie ciarki w okolicach karku. Całości dopełnia świetny (powtarzam – świetny!) soundtrack, w którym nie brakuje liquidowych utworów drumm&bass’owych, a także porządnych, gitarowych brzmień.
Na osobny akapit zasługuje polonizacja. Ta została wykonana całościowo, zatem podczas jazdy raczeni jesteśmy polskim inżynierem. Cóż, nie wypada to źle, jednak filmiki w sieci utwierdziły mnie w przekonaniu, iż angielski wokal sprawdza się w tej roli znacznie lepiej. O pomstę do nieba wołają natomiast niektóre teksty inżyniera, przykładowo darcie się do mikrofonu, by nie zapomnieć wyłączyć ogranicznik (przy wyjeździe z boksu) czy kultowe w moim odczuciu „Jesteś 5 sekund przed bolidem za tobą”. Poważnie? A ja myślałem, że goni mnie bolid znajdujący się przede mną. Dużo lepiej wypadają głosy menedżerki czy też dziennikarki prowadzącej konferencje prasowe. Gwiazdą jest tu natomiast dobrze znany fanom Formuły 1 Włodzimierz Zientarski, który wcielił się w rolę jednego z żurnalistów. Niestety przy tak ważnej postaci, nadającej kolorytu polskiej wersji językowej, skopano głośność wypowiadanych kwestii. Muzyka po prostu zagłusza to, co Zientarski do nas mówi. Ach, byłbym zapomniał. Nie popisali się także tłumacze. Wybaczcie, ale czy aż tak trudno obejrzeć jakąkolwiek relację, by dowiedzieć się, iż opony dzielą się na mieszankę miękką i twardą, a nie standardową i alternatywną (z angielskiego prime i option)?
F1 2010 pochłonęło około 100 godzin mojego życia jedynie w trybie dla jednego gracza, a przecież jest jeszcze multiplayer. Przez sieć gra się jeszcze lepiej! Walka z żywymi przeciwnikami to doświadczenie zgoła odmienne od jazdy z botami. Poszaleć możemy w trybach szybkiej sesji (wyścig na 3 okrążenia, najszybszy czas w kwalifikacjach etc.) jak również w dostosowanej według naszych upodobań (w grę wchodzi nawet wyścig na pełnym dystansie, poprzedzony kwalifikacjami). Jest zatem co robić przez następne kilkaset godzin!
Pomimo moich narzekań na niektóre błędy, F1 2010 jest grą obowiązkową, genialną, świetną itd. dla fanów serii. Reszta również powinna bawić się przy niej nieźle, ze względu na dużą modyfikowalność poziomu trudności. Stąd taka wysoka ocena – z pewną dozą zaufania dla panów z Codemasters. Jestem pewien, iż w łatce naprawią większość irytujących baboli, a jazda stanie się jeszcze bardziej przyjemna. Zatem do zobaczenia na wirtualnym torze, ja w grze spędzę jeszcze setki godzin!
Genialna |
Grafika: Już dawno nie było tak świetnie wyglądającej ścigałki. Silnik graficzny Ego wciąż daje radę! |
Genialny |
Dźwięk: Ryk silników, świetny soundtrack... czego chcieć więcej? Co prawda momentami polski dubbing nie wytrzymuje presji otoczenia, ale ogólnie nie jest źle. |
Genialna |
Grywalność: Już dawno żadna gra nie pochłonęła mnie na tyle godzin... i niech to będzie najlepszą rekomendacją grywalności. |
Genialne |
Pomysł i założenia: Przeniesienie Formuły 1 na ekrany komputerów w prawie najlepszym wydaniu - to nie mogło się nie udać. |
Świetna |
Interakcja i fizyka: Wymiana kół, korekta ustawień przedniego skrzydła, dbanie o temperaturę opon... wbrew pozorom, jest co robić. |
Słowo na koniec: F1 2010 nie ustrzegło się kilku irytujących błędów, jednak całokształt ukazuje swoje piękno i wciąga na długie godziny. Stąd taka, a nie inna ocena. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler