Kariera kierowcy wyścigowego to nie tylko zajmowanie jak najlepszych miejsc w kolejnych grand prix, ale także sprostanie wymaganiom zespołu oraz, a może przede wszystkim, wywiady z dziennikarzami. Po każdym etapie weekendu wyścigowego na padoku pojawia się większa bądź mniejsza grupka przedstawicieli mojego gatunku, w celu zasypania nas wścibskimi pytaniami. Te dotyczą formy zespołu, relacji pomiędzy nami a drugim kierowcą teamu czy chociażby naszych zamierzeń, dotyczących zdobycia mistrzostwa. Możliwości odpowiedzi mamy zawsze trzy – jedne bardziej podpasują naszym pracodawcom, inne zachwycą stajnie, które czają się na naszą osobę. Należy zatem, oprócz świetnego jeżdżenia, prowadzić zgrabną politykę w mediach, by na koniec sezonu nie zostać na lodzie. W połowie roku jesteśmy również proszeni o wskazanie rywala, który według nas najbardziej nam zagraża. Pokonanie go w klasyfikacji generalnej owocuje automatycznym kontraktem z teamem, z którego ów śmiałek się wywodzi. Jest to rozwiązanie dość kontrowersyjne, takim oto sposobem przeskoczyłem całą stawkę, zamieniając Toro Rosso na McLarena, czyli potencjalnie jeden z najmocniejszych teamów.
Weekend wyścigowy rozpoczyna się klasycznie od trzech sesji treningowych, podczas których dostosujemy własne ustawienia do wymagań obiektu. Dla mniej zorientowanych w materii technicznej, twórcy przygotowali szereg klasycznych „setupów”, dzięki którym nie odstajemy od reszty stawki aż tak bardzo. Nadmienię jedynie, iż ustawienie bolidu własnoręcznie, „pod siebie”, owocuje czasami lepszymi nawet o kilka sekund. Gra jest zatem warta świeczki. Przy okazji warto wspomnieć, iż na przestrzeni całego sezonu możemy wprowadzić szereg ulepszeń do naszej maszyny, pokonując określony przez inżyniera czas w trzech sesjach treningowych. Dodatkowo, jako kierowca „number one” zespołu, mamy możliwość określenia polityki rozwoju teamu. Niestety o kanale F możecie zapomnieć, twórcy nie pokusili się o dodanie nowalijki tego sezonu do swojej gry. Może za rok?
Kwalifikacje również składają się z trzech części, wszystko zgodnie z zasadami obowiązującymi w Formule 1. Niestety tutaj również zauważyłem pewien zgrzyt – kolejne sesje zdają się nie mieć ze sobą nic wspólnego. O co chodzi? Jeśli w pierwszej części czasówki pada deszcz, to logicznym jest, iż w następnej (która następuje kilka minut później) tor powinien być chociażby mokry, a tak się niestety nie dzieje. Znika także nagumowanie optymalnej ścieżki jazdy, co jest rozwiązaniem wręcz absurdalnym. Na siłę mógłbym się również przyczepić do kierowców AI, których jazda nijak się ma do osiąganych przezeń czasów oraz do faktu, iż przeciwnicy ignorują niebieskie flagi, nagminnie przeszkadzając nam na szybkim kółku. Mógłbym, ale się nie przyczepię, gdyż łatka naprawiająca te (oraz inne, niżej wymienione) bugi jest już w drodze.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler