Wprawdzie owszem – oprócz podstawowej kampanii przygotowano jeszcze drugą, ale ciężko na dobrą sprawę nazwać ten twór w ogóle „kampanią” – składa się z ledwie pojedynczego poziomu, na domiar złego żywcem ściągniętego z podstawowej „przygody”. Lekko zmieniono mu jedynie organizację planszy, a to oczywiście zbyt mało by mówić o jakimkolwiek satysfakcjonującym dodatku.
Chcąc jeszcze trochę zmodernizować starego Serious Sama, autorzy polepszyli w nim jakość dźwięku, który teraz brzmi nieco ładniej w naszych głośnikach. Ale nie ma się z czego cieszyć – to taki drobiazg, że nie zwrócimy na niego szczególnej uwagi. Podobnie rozbudowano tryb kooperacji – o ile 8 lat temu mogły ze sobą współpracować jedynie dwie osoby, tak teraz mogą walczyć ramię w ramię... aż cztery. Jak widać, żadne to ciekawostki i jestem przekonany, że nie wzbudzą jakiegokolwiek większego zainteresowania.
Wyraźnie więc można poczuć zapach starego, solidnie odsmażonego kotleta, posypanego tylko dawką przypraw mających na celu ukrycie smaku nieświeżości. Szara prawda jest niestety taka, że choć produkcja w takiej formie mogła dostarczać masę frajdy w roku 2001, to przez 9 lat całe te pokłady zabawy gdzieś wyparowały. Wymagająca znikomego pomyślunku eksterminacja tysięcy bezgłowych żołnierzy, psowatych szkieletów, bawoło-podobnych czworonogów, sporych rozmiarów skorpionów szyjących do nas z działek maszynowych (czy też masy innych przedstawicieli obcej rasy), nie jest już takim fajnym zajęciem jak kiedyś i dość szybko poczułem się zmęczony tą tendencyjną „rozrywką”. Niech będzie, całkiem sympatycznie cofnąć się w przeszłość i poświęcić kilka chwil na beztroską pożogę, nie powiem. Przez jakiś czas gościł nawet na moich ustach uśmiech, ale – jak się okazuje, nie potrafił utrzymać się tam na dłużej. Świadomość, że przechodzę te same etapy znane mi już sprzed dekady, które do tego totalnie niczym mnie nie zaskoczą (z racji braku jakichkolwiek nowości), skutecznie odbierała chęć do gry i sugerowała lepsze spożytkowanie wolnego czasu.
Jeśli więc nie jesteście nadzwyczajnymi fanami serii Serious Sam, nie czujecie do niej ponadprzeciętnego sentymentu, tudzież nie macie ochoty na dłuższą, bezmyślną sieczkę, to remake Serious Sam: The First Encounter HD zdecydowanie nie jest dla Was. Jest to chyba pozycja tylko i wyłącznie dla zatwardziałych zwolenników serii, którym nic poza nową oprawą wizualną nie będzie potrzebne do szczęścia. Do mnie jednak to nie przemawia i mam nadzieję, że Croteam skupi się na pracy nad trzecią częścią gry, a nie na odsmażaniu sczerniałych już ziemniaków. Spodziewałem się czegoś stanowczo „poważniejszego”!
Dobra |
Grafika: Unowocześniona i w miarę dostosowana do dzisiejszych standardów, ale i tak nie robi szału. |
Dobry |
Dźwięk: Trochę drętwy, można było postarać się o nową ścieżkę dźwiękową. |
Przeciętna |
Grywalność: Można sobie postrzelać, ale współcześnie frajda nie jest już tak duża jak tę dekadę temu. |
Przeciętne |
Pomysł i założenia: W zasadzie pomysłu brak, jedynie te stare koncepcje sprawiają, że nie dałem tu "jedynki". |
Przeciętna |
Interakcja i fizyka: Trochę można zniszczyć w otoczeniu, ale nie będziemy świadkami masowej destrukcji. |
Słowo na koniec: Nie jestem zachwycony i o ile można spędzić tu chwilę czasu, to jednak nie więcej. |
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler