Recenzja filmu Legion Samobójców - złoczyńcy kontra jeszcze więksi złoczyńcy
Zatrzymując się przy Harley, to patrząc na jej charakterystykę, nie sposób nie powiedzieć "wow". Margot Robbie, wcielająca się w ukochaną Jokera, to najjaśniejsza gwiazda obrazu Davida Ayera. Kiedy wydarzenia rozgrywające się na ekranie zaczynają się stawać zbytnio sztywne i podniosłe, nawet gdy bohaterowie starają się skupić i działać bardziej na serio, Harley Queen wpada z głupim tekstem w stylu tępej lali, prowokującym kobiecym gestem czy przebojową miną. Nie warto jednak dać się zwieść pozorom, gdyż charakter postaci został nasycony odpowiednim kontrastem. To kobieta niebezpieczna i niezrównoważona. Nie omieszka z byle powodu roztrzaskać komuś głowy kijem baseballowym. Niemal każdy dialog antybohaterki został umiejscowiony w scenariuszu bezbłędnie, przez co w najmniej oczekiwanych momentach zdarzało mi się parsknąć śmiechem, wraz z innymi osobami na sali zresztą. Harley skradła show każdemu bohaterowi występującemu w filmie, łącznie z opisywanym wyżej Panem J.
Płatny zabójca, Deadshot, w wykonaniu Willa Smitha również wypadł zadowalająco, lecz ocieplenie jego wizerunku poprzez motyw tęsknoty za córeczką, był dla mnie osobiście zabiegiem psującym jego ogólny odbiór. Na dodatek, w kilku momentach zostaje to również wykorzystane do manipulowania moralnością "hitmana", co jest według mnie jednym z najnudniejszych typów hollywoodzkich zagrywek. Inne postacie, jak Killer Croc - groźna bestia o prymitywnym rozumowaniu i prostych potrzebach, Boomerang – rzezimieszek wyglądający jak Tom Hardy w wersji menela, Katana – milcząca i poważna zabójczyni czy Diablo – maestro władania żywiołem ognia; całkiem przyzwoicie balansują powagę z luźną atmosferę. W rolę Enchantress, głównej antagonistki wcieliła się Cara Delevigne, która w kwestii charakteryzacji i widowiskowości scen prezentuje się wyśmienicie, lecz jeśli chodzi o dialogi... cóż, telenoweli pod tytułem "zniszczyć ludzkość i zawładnąć światem" na pewno widzieliście już multum.
Relacje budowane pośród członkami ekipy od początku do końca zostały jednak dobrze nakreślone, co sprawia że obserwujemy zmiany od stanu, w którym każdy strzeliłby sobie w plecy, do momentu aż nasi złoczyńcy zaczynają współpracować i stają za sobą murem. Najciekawiej wypadają momenty, w których nic jeszcze nie jest ostatecznie wiadome. W nich po raz kolejny pochwała należy się Harley, która tak naprawdę ma niejasne cele i trudno przewidzieć, co strzeli jej do głowy. Postać Harley wniosła nieco nieprzewidywalności do opowiadanej historii, co tuszuje zbyt oklepane motywy w scenariuszu.
Legionowi Samobójców nie można odmówić świetnego stylu nakręconych scen i całej masy wyśmienitych efektów specjalnych. O ile do fabuły można mieć kilka zastrzeżeń, o tyle stronę wizualną oraz choreografię cechuje solidna jakość. Świetnie zrealizowane wybuchy, klimatyczne sceny w klubach, groteskowe akcje Jokera w szpitalu psychiatrycznym, czy fenomenalna scena walki na końcu. Niezwykle trafny okazał się też dobór muzyki do poszczególnych scen. W tej kwestii Legion Samobójców jest wręcz bezbłędny, oferując nie byle jaką listę reprezentantów wszelakiej maści gatunków. W filmie usłyszymy takie klasyki, jak „The House of the Rising Sun” od The Animals, „Sympathy of the Devil” od The Rolling Stones, „Fortunate Son” od CCR, wariację „Bohemian Rapsody” zespołu Queen oraz utwory wielu współczesnych artystów, pokroju Skylar Grey, Imagine Dragons, Eminema, Skrillexa czy Marka Ronsona.
Podsumowując, Legion Samobójców to film dosyć nierówny, z niezbyt ambitną fabułą i szeregiem niepotrzebnych zabiegów, lecz mimo to w kinie bawiłem się wyśmienicie. Nieco sobie ponarzekałem na wspomniane wyżej kwestie, lecz zostały one należycie zrekompensowane. Uczyniła to kozacka muzyka w świetnie zaaranżowanych scenach, fenomenalny występ Harley Queen, równie dobry, lecz za bardzo zepchnięty na drugi plan Joker i sporo widowiskowych efektów specjalnych. Nie sposób pominąć również kąśliwych dialogów między postaciami, nasyconych dawką czarnego humoru. Z kina wyszedłem zadowolony, nie żałując ani złotówki za bilet, a na pewno, za jakiś czas powtórzę seans w domowym zaciszu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler