Snab EP-101M - test świetnych aluminiowych dokanałówek
Polska firma Snab może nie jest szalenie popularna, ale jakiś czas temu wypuściła m.in. całkiem niezłe słuchawki EP-81, które zresztą miałem okazję testować. Niedawno w moje ręce wpadł kolejny model rodzimego producenta, tym razem kosztujący kilka dyszek więcej, ale wciąż mieszczący się w "stówce". I jednocześnie pokazujący, że - teoretycznie - mało znany polski producent może pozytywnie zaskoczyć, oddając w nasze dłonie produkt zdecydowanie lepszy, niż większość budżetowych dokanałówek od największych firm, jak Sony, Sennheiser czy AKG, gdzie płacimy głównie za markę, a nie jakość dźwięku.
Snab EP-101M dotarły do mnie w dość prostym, kojarzącym się raczej z mocno budżetowymi produktami opakowaniu. Po jego otwarciu w środku znalazłem plastikowy blister a w nim, prócz samych słuchawek, zestaw silikonów (rozmiary S, M, L, "bi-flange") i pianek, a także całkiem przyjemne etui do transportowania słuchawek. Jak na stówkę, całkiem niezły komplecik. Szkoda tylko, że pianki są raczej średniej jakości i nie wróżę im długiego życia, zaś silikony mają nieco ostrawe zakończenia, co może drażnić kanał słuchowy niektórych osób; choć mnie na szczęście się taka sytuacja nie zdarzyła.
Dużo lepiej pod względem wykonania wypadają same słuchawki. Powiedziałbym nawet, że, jak na te pieniądze, rewelacyjnie. Kopułki są aluminiowe, bardzo solidne, ale jednocześnie lekkie, co nie powoduje dyskomfortu. Zadbano też o odpowiednie spasowanie i wyszlifowanie, dzięki czemu nie musimy się obawiać, że metal poharata nam małżowinę, co o dziwo zdarza się w przypadku niektórych modeli. Jedyna wada takiego rozwiązania to używanie słuchawek przy zimowej aurze - jeśli wsadzamy je do ucha na mrozie, to przez pierwszych kilka sekund poczujemy nieprzyjemny dotyk zimnego aluminium. Pozytywnie oceniam także przewód, w postaci gumowanej skrętki. Podobny zastosowano w Brainvawz M1, z których korzystałem intensywnie przeszło 2 lata i nigdy mnie nie zawiodły. Na nim znajduje się średniej wielkości pilot z mikrofonem (pozwala m.in. odbierać / kończyć połączenia, zmieniać utwory) oraz przydatny krokodylek, służący do przypinania przewodu do ubrania. Całość jest zwieńczona solidnym, choć dość grubym kątowym wtykiem.
Dalsze pochwały polecą w zakresie jakości dźwięku, która, jak na cenę EP-101M, jest bardzo dobra. Choć w swoim życiu testowałem już wiele rozmaitych dokanałówek, to nie spodziewałem się, że jakiś tani model będzie mnie jeszcze w stanie zaskoczyć. Sama faktura dźwięku jest dość basowa, ale bas ten niespecjalnie zalewa pozostałe pasma. Jest dynamiczny i przyjemny w odbiorze, choć brakuje mu nieco zejścia. Słuchawki grają dość funowo, muzykalnie, lecz nie są tak zamulone jak EP-81 - tutaj wyraźnie słychać, że producent wyciągnął wnioski i przełożyło się to na lepsze granie nowszego modelu. Zaskakująco spora - tym bardziej, jak na tanie dokanałówki - okazuje się być scena. Czuć, że dźwięki nie są zbite w "kupę", jest tu trochę przestrzeni i całkiem sporo "powietrza". Nie jest to nadzwyczaj szczegółowe granie, ciężko doszukać się w nim najdrobniejszych elementów, jakie usłyszymy dopiero na dużo droższych konstrukcjach, ale na potrzeby codziennych odsłuchów w drodze do szkoły czy pracy, w zupełności wystarczające.
Ogólny charakter dźwięku przypomina mi mocno szkołę grania, jaką oferują Superluxy HD 669. Snaby są jednak mniej ostre i, w efekcie, przyjemniejsze w odbiorze, choć nie pozwalają wyciągnąć aż tak wielu detali, jak wymieniona nauszna konstrukcja.
Finalnie najnowszy wyrób Snab okazuje się być zaskakująco dobrą propozycją, nie tylko do 100 zł, ale nawet do 200 czy w porywach 250 zł. Konkurencja w tym zakresie cenowym jest spora, głównie ze strony firm Brainwavz czy SoundMagic, ale Polacy mają sporo argumentów przemawiającym za tym, by postawić właśnie na nich. Od niskiej ceny, po świetne wykonanie (pomijając dołączone gumki i pianki) czy też, a może przede wszystkim, naprawdę dobre brzmienie. Nie pozostaje mi nic innego, jak wystawić rekomendację.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler