Gra w lekturze - Uniwersum Metro 2033: Otchłań


Zidan @ 18:31 24.09.2015

Do tej pory zrecenzowałem już sporo książek z serii Uniwersum Metro 2033 i - generalnie - wszystkie całkiem mi się podobały. Nie były to jakieś wybitne dzieła, ale czytało się je sprawnie i ani razu nie dopadło mnie poczucie zmarnowanego czasu.

Do tej pory zrecenzowałem już sporo książek z serii Uniwersum Metro 2033 i - generalnie - wszystkie całkiem mi się podobały. Nie były to jakieś wybitne dzieła, ale czytało się je sprawnie i ani razu nie dopadło mnie poczucie zmarnowanego czasu. Mimo to dało się odczuć, że są one jakby niekompletne i nie do końca dopieszczone. Teraz na rynku pojawiła się w końcu pozycja, która w wyraźny sposób odskakuje swoją jakością od dotychczasowego kanonu i – nie boję się powiedzieć! – jest zarazem świetną książką samą w sobie, a ponadto chyba najlepszą wydaną w Polsce lekturą z serii UM 2033. I co godne uwagi, jest to tekst stworzony przez naszego rodaka, Roberta J. Szmidta, co dodaje temu wszystkiemu oczywistego smaczku. Jeśli więc wobec Otchłani mieliście spore nadzieje, możecie odetchnąć z ulgą. To naprawdę zaskakująco udany kawałek powieści.



Tym razem przeniesiemy się do podziemi Wrocławia A.D. 2033, sponiewieranego przez atomową pożogę niemniej niż inne, dotychczas odwiedzone przez czytelników, zakątki Europy. Poznamy tu wmieszanego w bezwzględną intrygę mężczyznę, zwanego Nauczycielem, który z pewnych przyczyn zostanie zmuszony do ucieczki z zamieszkałej przez siebie enklawy. Nie muszę pisać, że z czasem intryga ta zatoczy specyficzne koło, a my, stopniowo, zaczniemy odkrywać kolejne karty z dość mrocznej przeszłości naszego głównego bohatera. To oczywiście zwykły zarys tutejszej opowieści, jak zwykle nie chcę bowiem zdradzać jakichkolwiek jej szczegółów.

Istotne jest przede wszystkim to, że Szmidt miał bardzo dobry pomysł na całość rozpisanej przez siebie historii. Otchłań nie ma słabszych momentów (a przynajmniej ma ich naprawdę niewiele), ciekawie się zaczyna i oryginalnie się kończy (a rzadko się zdarza, żeby końcówka jakoś szczególnie mnie zaskoczyła). Opowieść, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, notorycznie zaskakuje zwrotami akcji, ale i konsekwentnie tworzy tajemniczą, niebanalną atmosferę. Nie miałem poczucia, by autor na siłę próbował czymś zbić mnie z tropu lub cokolwiek przesadnie wyolbrzymiał. Wszystko, co działo się w książce, wydawało mi się bardzo wiarygodne i prawdopodobne. Dlatego do ostatniej strony byłem zainteresowany przygodami Nauczyciela, a rozpisana akcja w żadnym momencie mnie nie irytowała i nie męczyła. Przez wszystkie te ponad 400 stron tekstu wyśmienicie się bawiłem i praktycznie za jednym zamachem połknąłem całą opowiastkę.

Sprawdź także:
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?