Fantastyczne Kontrowersje - rozprawiamy o filmie Fantastyczna Czwórka
Najważniejsze, że z całej tej opowieści Trank wytworzył rzeczywiście całkiem interesujący klimat. Spodobała mi się nieco cięższa aura niż w produkcjach Marvela i wcale nie poczułem się karmiony jakimś banałem czy słabizną. Nic z tych rzeczy: do pewnego momentu obrazowi Tranka nie mogłem zarzucić niemal niczego większego. Czasami tylko raziły nazbyt pompatyczne dialogi (szczególnie przy końcu), ale do punktu kulminacyjnego filmu ogólne wrażenie było w pełni zadowalające.
Efekty specjalne również zdają egzamin, choć niestety nie mamy wielu okazji by się nimi nacieszyć. Niemniej sporadycznie rozgrywające się sceny walki zostały bardzo finezyjnie wyreżyserowane i nieliczne starcia ogląda się z dużą przyjemnością. Widać, że Trank miał fajne pomysły na wykorzystywanie mocy wszystkich bohaterów i naprawdę można żałować, że ostatecznie produkcja nie rozwinęła skrzydeł w tej materii. Nieźle prezentują się też scenerie (szczególnie ten „inny wymiar”), choć tu także można było oczekiwać troszkę większych fajerwerków.
Panująca fala krytyki nie ominęła też odtwórców głównych ról. Ja natomiast i tutaj byłbym raczej wstrzemięźliwy: aktorzy zrobili na mnie całkiem pozytywne wrażenie i niczym szczególnym mnie nie zrazili. Od razu mówię, że absolutnie nie przeszkadzał mi czarnoskóry Michael B. Jordan jako Johnny Storm (a’ka Ludzka Pochodnia). Kontrowersje wobec jego rasy uważam za wyssane z palca, tym bardziej, że sam aktor dobrze udźwignął swoją rolę. Kate Mara (jako Sue Storm) i Jamie Bell (grający Bena Grimma) wprawdzie nie ukradli żadnej sceny, ale w żadnym wypadku nie wypadli słabo. Troszkę mniej podobał mi się tylko Miles Teller, grający postać Reeda Richardsa: widać, że momentami z trudnością przychodziło mu wczucie się w swoje filmowe alter ego, choć i on finalnie wypadł korzystnie. Tak naprawdę można tylko żałować słabo wyeksploatowanego „złego”, tj. Dooma. Zbyt pobieżnie wgłębiono się w jego psychikę i motywacje popychające go do działania. Doom jest ciekawą postacią i bez wątpienia zasługiwał na większą uwagę twórców. Jednak w kwestii aktorskiej wciąż nie mam większych zastrzeżeń: nie jest to galeria pierwszorzędnych ról, ale widziałem wiele gorszych kreacji w o wiele wyżej ocenianych filmach.
Ostatecznie, choć pewnikiem znajdę się w druzgocącej mniejszości, jestem skłonny bronić filmu Josha Tranka. Widać, że obraz miał duży potencjał i widać też, że z pewnych dziwnych przyczyn potencjał ten nie został wykorzystany. Tak naprawdę przez 2/3 produkcji nie można zbyt wiele jej zarzucić, a dopiero końcówka staje się nieco nieprzemyślana i zbyt poucinana. Całość zdecydowanie nie zasługuje jednak na takie cięgi, jakie do tej pory zebrała. Trank miał ciekawe podejście do tego uniwersum i bez wątpienia stworzył całkiem oryginalny, innowacyjny obraz. Osobiście bardzo chciałbym doczekać się jakiejś wersji reżyserskiej. Z tego co mówił twórca, film i jego montaż miały pierwotnie wyglądać inaczej, istniało też więcej materiału zdjęciowego. Szczerze – po seansie jestem w stanie uwierzyć w wiele z tych słów. Nie sądzę wprawdzie, żebyśmy kiedyś doczekali się jakiejś edycji rozszerzonej, ale bez wątpienia byłaby to gra warta świeczki. Bo finalna wizja Fantastycznej Czwórki nie jest tak zła, jak się ją maluje.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler