RetroStrefa - Project I.G.I.
Dawno w czwartkowej RetroStrefie nie zajmowaliśmy się rasową strzelanką. Przenieśmy się zatem 13 lat wstecz i chwyćmy w rękę Desert Eagle, by wystrzelać nikczemnych terrorystów w niezwykle realistycznej i zaawansowanej, oczywiście jak na tamte czasy, grze. Poznajcie Project I.G.I.
Im Going In! – wykrzyknął główny bohater i wtargnął do pierwszego budynku, wyłącznie z nożem w ręku. Szybki sztych pozbawił patrolującego żołnierza życia, by z truchła pozyskać UZI – o niesamowicie dużym odrzucie, co całkowicie dyskwalifikowało tę broń na dłuższym dystansie. Dalej było już tylko lepiej.
Project I.G.I. to wyjątkowo ciekawa i absorbująca taktyczna strzelanka, w której wcielamy się w skórę wyspecjalizowanego komandosa. Trafił on na tereny byłego Związku Radzieckiego, a jego nadrzędnym celem jest oczywiście zlokalizowanie i unieszkodliwienie głowic nuklearnych. Cóż, akurat fabułą tytuł ten nie grzeszy, ale nie zmienia to faktu, że sama konstrukcja misji jest mocno wciągająca.
Oto bowiem po raz pierwszy gracz otrzymał tak mocno rozbudowane miejscówki – bazy wojskowe pełne patrolujących żołnierzy, niebezpieczne góry czy ośnieżone miasteczka zaszyte głęboko w dolinie. Przystępując do misji należało w pierwszej kolejności poznać poszczególne punkty, a dopiero później rozpoczynać działanie. Warto tutaj zaznaczyć, iż gra nie stosowała taryfy ulgowej – jeżeli przeciwnik zaszedł nas od tyłu, mogliśmy być pewni, że już po nas. W połączeniu z brakiem możliwości zapisu gry w trakcie misji robiło się naprawdę ciekawie. Niektórzy narzekali na takie rozwiązanie, ale bądźmy ze sobą szczerzy – oni po prostu nie mieli jaj.
I to było właśnie to, co w grze urzekało najbardziej. Oczywiście nie była ona mocno realistyczna, jednakże jak na tamte czasy, dawała poczucie pewnej wiarygodności. Samotny agent przedzierający się przez bazę pełną przeciwników musiał być narażony na niebezpieczeństwo i tak w istocie było. Misje zazwyczaj składały się z kilku podrzędnych celów, które ulegały zmianie także podczas samej akcji.
Scenariusze były naprawdę zróżnicowane. Czasami dojście do celu polegało na wyłączeniu prądu w rejonie działań, zjechanie na lince w dół zbocza i działaniu po cichu – z nożem w ręku. Gdy tylko rozległ się alarm, gra karała nas dodatkowymi zastępami przeciwników, którzy spawnowali się w barakach. I nie byli to zwykli żołnierze, a czerwone berety, wyposażone w nie lada sprzęt.
No właśnie, skoro przy sprzęcie jesteśmy – Project I.G.I. oferował pokaźny arsenał niesamowicie realistycznych gnatów. Zachowany był nie tylko odpowiedni wygląd. Twórcy zadbali również o takie detale, jak odrzut (wspomniane UZI ostro karało za zbyt długie trzymanie palca na spuście), zasięg, czy wydobywający się hałas. Już nie wspominając o zniszczeniach. Co innego, gdy puściliśmy serię z kałacha (choć ten również dawał radę), a co innego, gdy do ręki wpadł Desert Eagle czy mój osobisty faworyt – Jackhammer. Cudo to było połączeniem klasycznej strzelby z karabinem maszynowym. Możecie sobie wyobrazić, co działo się na polu bitwy, gdy gracz dopadł się do tego cacka. Idealny przepis na misję, gdy wszelkie środki ostrożności zawiodły.
W tamtych czasach zaskakiwała również fizyka. Jeżeli wiedzieliśmy, że za drewnianym płotkiem czaił się żołnierz, wystarczyło posłać serię wzdłuż ogrodzenia, by pozbyć się delikwenta. W przypadku metalowej przeszkody nie było już tak łatwo, więc można z czystym sumieniem powiedzieć, że fizyka była naprawdę na poziomie. Na pochwałę zasługuje również oprawa dźwiękowa. Odgłosy wystrzałów poszczególnych broni to po prostu majstersztyk. Być może teraz jest to czymś normalnym, wtedy ze świecą można było szukać drugiej takiej gry.
Ludzie narzekali na brak multiplayera, czy chociażby wspomniany już wysoki stopień trudności. Mnie to właśnie jak najbardziej odpowiadało – popełniłeś błąd, zaczynaj od początku. Przynajmniej człowiek się starał i spinał, by wszystko poszło dokładnie tak, jak sobie to zaplanował. Jeżeli ktoś nie grał w Project I.G.I., a chciałby zasmakować tego specyficznego klimatu, szczerze polecam. Można powiedzieć, że to właśnie przy tej grze narodził się realizm, który jest teraz kontynuowany w wielu pozycjach.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler