RetroStrefa - Książę i Tchórz
Dzisiejsze wieczorne wydanie czwartkowej RetroStrefy w całości poświęcamy jednej z bardziej charakterystycznych gier w naszym kraju. Aby było jeszcze lepiej, jest ona reprezentantem przygodówek – wierzcie bądź nie, ale kiedyś miały się one całkiem nieźle (choć zauważam ostatnimi czasy pewien nawrót gatunku, ale o tym kiedy indziej). Jak już pewnie zdążyliście się domyślić (albo po prostu spojrzeliście na nagłówek tekstu, kogo ja tu oszukuję?) gwiazdą dzisiejszego wieczoru będzie dwóch panów – Książę i Tchórz.
Wydana w 1998 roku gra polskiego studia Metropolis Software to klasyczna przygodówka point & click, z całkiem nieźle zachowaną warstwą wizualną. W produkcji wcielaliśmy się w rolę tytułowego księcia, ale także i pewnego młodzieńca, który swoim charakterem dopełnia drugi człon tytułu. Pewnego razu zechciał on przeżyć niesamowitą przygodę i w tym celu zawarł pakt z wyżej nieznanym dobrem (albo i złem, cholerka ich tam wie). Został on przeniesiony do całkowicie innego wymiaru, w którym zielone gobliny, opasłe smoki i porwane królewny są na porządku dziennym. Pech chciał, że wcielił się on w postać odważnego księcia Galadora, który znany jest w królestwie z niezwykłej waleczności. Moment, w którym opanował on ciało wyżej wymienionego pozostawiał wiele do życzenia. Otóż książę Galador toczył właśnie bój z Czarnym Rycerzem. Nasz młodzieniec przerażony tym, co zobaczył, miast walczyć, skulił się, a chwilę później uciekł w popłochu. Zhańbił on tym samym dobre imię władcy i nawarzył przysłowiowego piwa, które musiał wypić, z pomocą gracza oczywiście.
Już na samym początku przygody spotykaliśmy grabarza-goblina, który parał się sztuką magiczną. Coś poszło nie tak, dzięki czemu do życia został powołany sympatyczny mag Arivald, który od przeszło tysiąca lat leżał w grobie. W tym też momencie chciałbym porzucić trop fabuły, gdyż na usta cisną mi się inne, równie ważne sprawy. Napomknę tylko, iż w dalszej części przygody zwiedzamy przeróżne miejsca – od lokalnej karczmy, poprzez dom pustelnika, a na mrocznym zamku kończąc. Książę i Tchórz wpisuje się pod tym względem w całkowity kanon baśniowego fantasy.
Jakże miałby się nie wpisywać, skoro nad scenariuszem pracował sam Jacek Piekara, znany w Polsce jako autor świetnych książek fantasy – chociażby cykl o Mordimerze Madderdinie, Necrosis, cykl o Alicji czy… Arivaldzie z Wybrzeża, ale także swego czasu świetny dziennikarz growy (kto pamięta, w jakim czasopiśmie publikował swoje teksty?). Tak, Piekara postanowił swojego przesympatycznego maga przenieść z kart powieści na ekrany komputerów osobistych, dając tym samym powody do radości dla fanów jego twórczości. Nawiązań do polskiego fantasy było w grze zresztą więcej. Jako iż Książę i Tchórz był tytułem nastawionym na humor i groteskę, nie zabrakło wyśmiewania najbardziej charakterystycznych elementów fantasy, jak i całych cyklów innych autorów – z Andrzejem Sapkowskim (Saga o Wiedźminie) na czele. Można zatem rzec, że fabularnie Książę i Tchórz był duchową ucztą dla entuzjastów gatunku, a dla nieobeznanych w temacie wciąż pozostawał przyjemną i humorystyczną grą. Napomknę tylko, że obok Jacka Piekary przy scenariuszu grzebał także Adrian Chmielarz, ale tego pana już chyba nie muszę przedstawiać, prawda?
Książę i Tchórz bazował na klasyce gatunku, z Monkey Island na czele. Stąd też w samej grze możemy spotkać charakterystyczne zagadki, które nie zawsze trzymają się logiki, ale takie już prawo przygodówek. Nie zmienia to jednak faktu, że tytuł był w miarę przystępny dla dzieci i nawet teraz może stanowić całkiem niezłą odskocznię od Minecrafta. Tym bardziej, że gra została bardzo ładnie wykonana.
Niesamowite wrażenie robiły ręcznie malowane tła oraz postacie, które posiadały groteskowo nakreślone cechy charakterystyczne. Książę i Tchórz otrzymał także niezgorszą ścieżkę dźwiękową. Za przygrywające w tle utwory odpowiedzialny był między innymi Karim Martusewicz i Juliusz Gyula Gruber. Wydawca pokusił się także o pełną polską wersję językową, co przyczyniło się do zatrudnienia profesjonalnych aktorów, którzy z należytym pietyzmem odegrali swoje role. Takim oto sposobem w główną postać wcielił się Jacek Sołtysiak (legenda polskiego dubbingu i przez pewien czas reżyser równe legendarnego Klanu – można zatem powiedzieć, że część kreacji Ryśka spoczywa w jego rękach), a przesympatycznego maga Arivalda zagrał Kazimierz Kaczor (mam nadzieję, że tego pana przedstawiać nie muszę). Wszystko to sprawiło, że w tę przygodówkę grało się bardzo przyjemnie i bez większych frustracji.
Książę i Tchórz to w naszym kraju tytuł legendarny i każdy powinien prędzej czy później się z nim zmierzyć. Lekka historia z obowiązkowym morałem, przyjemna dla oka grafika i fenomenalna ścieżka dźwiękowa – czego chcieć więcej?
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler