RetroStrefa - Gobliiins
Kolejny czwartek, a zatem kolejny artykuł z serii RetroStrefa. Tym razem przygotowaliśmy dla Was prawdziwą perełkę, grę Gobliiins. Zapraszamy!
Goblin – słowo w dzisiejszych czasach kojarzone tylko i wyłącznie z kiepskiej jakości przeciwnikiem, głupiutkim zielonym stworkiem, który służy jako mięso armatnie dla gracza. A jakby tak wcielić się w goblina i uratować świat? A może nawet trzy gobliny? Na początku lat 90. było to na porządku dziennym, oczywiście za sprawą Gobliiins – zwariowanej przygodówki typu point’n’click stworzonej przez Coktel Vision. Gra na tyle zapadła w pamięci graczy, iż grzechem byłoby pominąć ją w naszej cotygodniowej RetroStrefie.
Przygodówki na początku lat 90. święciły triumfy i z pewnością jeszcze nie raz do nich powrócimy. Dość powiedzieć, iż niżej podpisany zagrywał się w te tytuły bez pamięci, co jest chyba wystarczającą rekomendacją dla graczy, którzy z powodów czysto fizycznych nie zasmakowali tytułów tamtych czasów. Skupmy się jednak na dość specyficznej produkcji – Gobliiins.
Z pozoru niewyróżniająca się a tłumu gra miała do zaoferowania trochę więcej, a każdy, kto sięgnął do jej głębi, z pewnością był zadowolony. Otóż już na starcie dostawaliśmy aż trzech grywalnych bohaterów, którymi sterowaliśmy na przemian. Z dzisiejszego punktu widzenia jest to sprawa błaha i nie wymagająca specjalnego odnotowywania, jednak uwierzcie mi, wtedy jawiło się to jako rewolucja. Tym bardziej, jeśli każdemu z podwładnych damy jedną umiejętność, pozbawiając go innych, z pozoru prostych czynności. Już nie wspominając, iż bohaterami były gobliny – stwory, które zazwyczaj pełniły rolę kiepskiej jakości przeciwników.
Zielone pokraki (w zasadzie w tym przypadku gobliny są czerwone) posiadały nawet swoje imiona. Asgard był ucieleśnieniem typowego mięśniaka, który zwoje mózgowe zastąpił dodatkową masą mięśni. Tym też sposobem wykorzystywaliśmy go do brudnej roboty – heros był w stanie przesunąć różne rzeczy, roztrzaskać coś w pył czy wspiąć się na jakieś podwyższenie. Drugi z wesołej gromadki, Ignatius, był typowym przeciwieństwem wyżej wymienionego. Wątły, chudy, bez tężyzny fizycznej, ale za to z wielkim mózgiem, pozwalającym mu na paranie się magią. Tym też sposobem dostawaliśmy podopiecznego, który potrafił wprawić niektóre przedmioty w ruch, ożywić coś bądź też przenieść przy pomocy lewitacji. Trzeciego goblina o imieniu Oups najłatwiej określić jako inżyniera. Tylko on potrafił zbierać oraz wykorzystywać przeróżne przedmioty.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler