To może na początek przystosuję się do tematu.
Od poniedziałku do piątku wstaję pomiędzy 6:45 a 7:00. Czasami zdarza się, że w piątki/wtorki o godzinę później, ale bardzo rzadko. Cholerne olimpiady. :/
W soboty bardzo różnie. Pomiędzy 8:00 a 9:00 najczęściej, ale zdarzają się też dłuższe posiedzenia dzień wcześniej, co owocuje wstawaniem kilka godzin później.
W niedzielę od sierpnia niezmiennie - pobudka o 6:00.
Co do posta powyżej.
Nie polecam zrywać nocy. Przez wakacje próbowałem tak nie jeden raz i właściwie mi się udawało... Raz zrobiliśmy sobie ze znajomymi sesję RPG na IRC-u, to zeszło nam do 4:30, ale wolałem iść spać, bo autentycznie urwał mi się film przy kompie na około 5 minut... Innym razem dostałem sms-a od kumpla o godzinie 23:45, że jedzie to dziewczyny i nie ma nikogo z kim mógłby teraz jechać. No to ja kolega dobry wziąłem (_!_) w troki, wyrwałem się z domu na małą wycieczkę. O jej szczegółach może kiedyś opowiem, ale nie chcę tutaj offtopu robić.
Wróciłem gdzieś po 5:00 i miałem nie spać. Niestety potrzeba była i przespałem się gdzieś do 11:30. Największym moim tryumfem było siedzenie przy kompie gdzieś od 20:00 do 5:30. Pisałem na forach, rozmawiałem z ludźmi i oglądnąłem wreszcie Forresta Gumpa. Niestety, nie dało się wytrzymać i straciłem cały poranek.
Jaki z tego wniosek? Właściwie żaden. Czasami warto zerwać nockę, ale robienie tego "na chama", żeby zwyciężyć z samym sobą raczej nie ma sensu. Co prawda każda nieprzespana noc wydłuża życie, ale ja nie chcę tego dłuższego życia spędzać tylko przy kompie. Dziękuję.