Comic Con '09: Jak przebiegał pokaz Brutal Legend?

Jestem pewien, że żaden fan nowej produkcji EA oraz ciężkiego grania nie żałował ani jednej minuty, którą spędził oglądając pokaz nowej produkcji Elektroników na żywo.

ps3, xbox 360

Comic Con '09: Jak przebiegał pokaz Brutal Legend?

Jestem pewien, że żaden fan nowej produkcji EA oraz ciężkiego grania nie żałował ani jednej minuty, którą spędził oglądając pokaz nowej produkcji Elektroników na żywo. Tim Schafer, jeden z twórców, nie potraktował imprezy odbywającej się w San Diego po macoszemu. Marketing Electronic Arts naprawdę odwalił kawał dobrej roboty, aby zwrócić oczy wszystkich na Brutal Legend.

Ale zacznijmy od początku.

Całość rozpoczęła się w specjalnie stylizowanym pomieszczeniu EA (pełnego czaszek, nagrobków, całość przypominała bardziej grobowiec niż miejsce pokazu gry - zresztą zobaczcie sami), gdzie dziennikarze mogli porozmawiać z Timem oraz resztą zespołu pracującego nad grą. Następnie, już w bardziej cywilizowanym miejscu, fani (tłumy fanów) dostali okazję wypróbowania gry.

Kolejny dzień Comic-Conu przyniósł nową porcję wrażeń. Najpierw Tim osobiście podpisywał limitowaną edycję plakatów z gry - jeden z fanów postanowił nawet podarować mu własny fan-art.

Jednak to dopiero pod koniec dnia przyszedł czas na najlepsze. Pod sceną targów zaczął gromadzić się prawdziwy tłum.

Całość zaczęła się od średniego uderzenia kobiecego zespołu Unholy Pink, grającego klasyczne utwory heavy metalowe, wprost idealne do rozgrzanie tłumu (myślę, że Red będzie miał tutaj coś do powiedzenia - dop. Gany). Następny w kolejce był kanadyjski thrashowy 3 Inches of Blood, ale już wtedy można było zauważyć, że wszyscy wyczekują na przysłowiowy "gwóźdź programu" - GWAR. A jak wiele osób wie, gdy goście z Virginii wychodzą na scenę, metalowe granie osiąga totalne apogeum. Nie upłynęło wiele czasu, a muzycy już zdążyli dokonać dekapitacji prezydenta Obamy oraz Sekretarz Stanu, oblewając widownię krwią.

Po całej tej ostrej jeździe bez trzymanki jestem pewien jednego - dzwonienie w uszach pozostanie. Zresztą mina Tima najtrafniej opisuje pokoncertową atmosferę:

Kolejny dzień, kolejne spotkania z fanami, tym razem już niestety bez koncertu, ale za to z rozdawaniem tysięcy darmowych gadżetów.
Ostatni dzień show przyniósł jeszcze jedną niespodziankę: figurkę Eddiego Riggsa (musicie przyznać, że wykonaną z dbałością o wszelkie szczegóły). Jeśli można dodawać noktowizor do kolekcjonerskiej edycji Modern Warfare 2, czemu by nie pomyśleć o specjalnej edycji Brutal Legend (w rozsądnej cenie oczywiście)?

Cóż mogę powiedzieć na koniec? Jedno spotkanie z Bleszinskim nam nie wystarczy (bez obrazy Cliff). Chcemy takich eventów w Polsce!

0 kudos