Turok [recenzja] by guy_fawkes

Offline
guy_fawkes //grupa Stara Gwardia » [ Hamster\'s Creed (exp. 8909 / 10800) lvl 13 ]0 kudos



Obrazek



Nie jestem w stanie patrzeć na Turoka w inny sposób, aniżeli przez pryzmat noża. Zadziwiające, że ten kawałek metalu z rękojeścią z łatwością przyćmił wszystkie inne bronie, w tym tak rzadko spotykany w grach łuk. Zapewne wielu z Was już przychodzi na myśl cudeńko Toppera z filmowego „Hot Shots 2”. Owszem, tamten nóż także i mnie śni się po nocach, ale w Turoku sprawa przedstawia się całkiem inaczej. Jak? To takie zwierzę, a jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o nożu, zapraszam do lektury.



Obrazek


Człowiek-Wykałaczka



W kamasze!
Wraz w odpaleniem kampanii dla pojedynczego gracza lądujemy w butach napakowanego żołnierzyny, oddelegowanego wraz z oddziałem komandosów do zakończenia niecnej działalności niejakiego Kane'a. Problem w tym, że Turok, główny bohater gry, został wyszkolony pod jego kuratelą, więc logicznym jest, że będzie się wśród reszty wojaków cieszyć mniej więcej takim zaufaniem jak wilk pośród owiec. I tutaj wpadamy na trop noża – Turok odebrał staranne wykształcenie pod kątem jego fachowego użytkowania. I nie chodzi tutaj wcale obieranie jabłek czy dzierganie, lecz, jakby to określił Terry Pratchett, „inhumowanie”. I chociaż zdarza się Turokowi na chwilę z nim rozstać, dzielni kochankowie roku T-Rex'a zawsze do siebie wracają. Chlip.
Wracając do fabuły: ta nie jest ani porywająca, ani pełna doskonale skrojonych postaci. W zasadzie można nawet powiedzieć, że cała historia biegnie dość wolno (po w miarę dynamicznym początku) i jakoś nie pozwala się wczuć w skórę Turoka, który jest bardzo oszczędny w słowach i nie strzela tekstami a'la Duke na lewo i prawo.
Towarzyszący mu kompani to zgraja przeróżnych osobowości – od maminsynka, marzącego o powrocie do domu po nieprzychylnie nastawionych, patrzących mu na ręce żołdaków. Trzeba przyznać, że całkiem nieźle stwarza to pozory prawdopodobieństwa; niestety wrażenie psuje nieco pełna polska wersją językowa, a przede wszystkim obsadzony w głównej roli Tomasz Krajewski, który jest po prostu zbyt sztywny. Członkowie Kompanii Whiskey czasem asystują Turokowi podczas misji – przydają się, aczkolwiek i tak większość mokrej roboty spada na barki potomka Indian Kiowa.

Kane'a jednak nie tak łatwo dopaść – chroni go bowiem cała armia żołnierzy. Na szczęście dla Turoka a nieszczęście dla gry, są oni głupi jak but: kierują nimi niewyszukane algorytmy nakazujące trzymać się osłon (nie zawsze), granaty natomiast rzucają od święta i nie koordynują swoich działań. Często zmierzający w kierunku Turoka wojak zauważy go dopiero z odległości 3-4 m. Mimo to, zginąć dość łatwo z uwagi na dużą skuteczność broni (poza dramatycznie słabym shotgunem) i niezgorszą celność przeciwników. Niekiedy sprawę z wartownikami można rozwiązać po cichu (ale wcale nie trzeba ;), za pomocą noża albo łuku.



Obrazek


Jak co roku hucznie obchodzono Idy Marcowe



W sukurs przychodzą też... dinozaury, które także spotykamy podczas wędrówek. Te mięsożerne są nastawione wrogo do wszystkich istot ludzkich, więc często warto poczekać na wynik starcia między gadami a żołnierzami, a potem tylko rozprawić się z niedobitkami. Propaganda Games, czyli twórcy Turoka, poszli jeszcze dalej w tym kierunku – można prowokować dinozaury do ataku, wystrzeliwując flarę z shotguna w kierunku żołdaków; dobrze się to również sprawuje w celu odwrócenia uwagi gadów. Cieszy, że twórcy zadbali także o „relacje” między samymi gadami – walczą także pomiędzy sobą. Jednocześnie w tym miejscu mam do autorów zastrzeżenie. Otóż, co jest ostatnimi czasy w modzie, na ekranach ładowania wyświetlane są hinty. Jeden z nich głosi: „Dinozaury jedzą mięso. Jesteś mięsem. Uciekaj”, po czym uruchamia się misja, a przed oczami mam... roślinożernego parazaurolofa. No cóż, liść czy noga – co za różnica. Również co do różnorodności gatunków miałbym pretensje – o ile ziemia się od nich roi (raptory, komspognaty itd. oraz oczywiście T-Rex), o tyle powietrze jest od nich po prostu wolne – co prawda raz na początku widać przelatujące pterodaktyle, ale chyba zmierzały do cieplejszych krajów, bo więcej ich nie uświadczyłem. Zasadniczo zostało jeszcze środowisko wodne, jednak także i z tym Turok nie ma styczności. No, prawie... Poza tym życie uprzykrza jeszcze robactwo, przy którym nasze rodzime komary to prawie dobre duszki.
Tak czy inaczej – całe to tałatajstwo nie robi na Turoku większego wrażenia i powodem tego nie jest wcale łuk, z którego można szyć wybuchowymi strzałami czy nawet minigun z możliwością rozstawienia i automatycznego ostrzału wroga (kto grał w Rogue Trooper'a, od razu przypomni sobie analogiczny motyw), lecz... nóż, o którym stękam już od samego początku. Wystarczy podejść do wroga (człowiek, dinuś – no matter) i poczekać na wyświetlenie odpowiedniej ikonki. Wtedy wystarczy wdusić LPM, a reszta dokonuje się sama – w smakowitej, mniej lub bardziej krwistej animacji Turok rozprawia się z przeciwnikiem. Wariantów tych sekwencji jest na tyle dużo, że nawet pod koniec gry bywałem zaskakiwany nowym, dotąd nie widzianym finisherem. Niestety, nóż ma swoje wady – podczas operowania nim Turok jest nadal podatny na obrażenia. Kosica zrobiła również karierę w multi. Skąd czas przeszły? Otóż do gry sieciowej (via Internet) wymagane jest konto i połączenie z serwerem Quazal. Niestety, przestał on już działać i pozostały jedynie zmagania na lokalnym podwórku. Z nożem wiąże się również część możliwych do zdobycia w grze osiągnięć. Acziki te nie są jednak ani fajne, ani interesujące, przeto tak naprawdę mogłoby ich w ogóle nie być i nikt by za nimi nie płakał. Bo co mi po mało frapującym znaczku, który zobaczę dopiero po przekopaniu się przez menu główne w biednej, za przeproszeniem „przeglądarce”...?



Obrazek


Tak cię kocham, że aż bym cię zjadła!



„Zabili pana od przyrody łobuzy od historii”
A teraz czas na trochę historii: Turok nie jest wcale wynalazkiem 2008 roku. Początki serii sięgają końca lat 90., kiedy to pojawił się Turok: Dinosaur Hunter, potem doszły jeszcze dwie części. W mniejszym lub większym stopniu nawiązują one do komiksu Turok: Son of Stone, którego początki datuje się na lata 50. ubiegłego stulecia. Generalnie przepis na Turoka w tej potrawce jest prosty: wziąć Indianina z plemienia Kiowa, umieścić w uniwersum pomiędzy dinozaurami a najeźdźcami i nie pozwolić mu być przez nie posiekanym w kostkę tudzież plasterki, a przy okazji uratować świat. Turok A.D. 2008 również ma podobne korzenie, również walczy z podłą, gdzieś indziej dawno już gryzącą kolejne warstwy skał gadziną, lecz reszta to już inna para kaloszy. To komandos z krwi i kości, zaś Indianin jakoby przy okazji. Nowego Turoka można śmiało wrzucić do worka z markami „odrestaurowanymi” w obecnym czasie, które nad poziom części poprzednich się nie wybijają, ale mimo wszystko pozwalają odświeżyć pamięć o serii.

Czym rozpętać kolejną wojnę światową
Wracając do oręża – nie jest ono może zbyt różnorodne, ale zdecydowanie wystarcza na potrzeby gry – każdy coś sobie dobierze z katalogu zawierającego karabin, pistolety, shotguna, minigun, miotacz ognia, wyrzutnię rakiet... Niezwykle przydatna jest możliwość używania dwóch broni o małych gabarytach jednocześnie – np. SMG i shotguna (swoją drogą posługiwanie się strzelbą jedną ręką teoretycznie dość szybko powinno ją wyłamać... ale albo Turok jest ogromnym twardzielem, albo twórcy nie mają tej świadomości). Poza strzelbą wszystkie mają satysfakcjonującą siłę ognia oraz celność. Wszystkie też mają jakąś alternatywną funkcję (np. mocniejszy strzał lub tłumik w przypadku SMG), niestety jej używanie jest denerwujące, gdyż trzeba pamiętać o wciśnięciu klawisza SHIFT.
Jak już wspomniałem – Turok grą trudną z pewnością nie jest. Autoregeneracja zdrowia w parze z wszechobecnymi zapasami amunicji pozwala szybko pokonywać kolejne etapy, na dodatek Turok do chojraków nie należy i wytrzyma bardzo bliskie trafienie rakietą (sic!), które „tylko” rzuci go na ziemię. I tutaj zgrzyt – nasz hero po takim wypadku zawsze jest przodem do strzelającego przeciwnika; kiedy wykonał ewentualny przewrót – nie wiadomo, w każdym bądź razie powoduje to chwilową dezorientację, którą można przypłacić porażką. A to z kolei może wywołać wściekłość, gdyż checkpointy rozmieszczono zwyczajnie za rzadko.



Obrazek


W pracy weterynarza-stomatologa trzeba być przygotowanym na każdą ewentualność



Coś dla zmysłów
Pod względem graficznym Turok nie powoduje opadu szczęki. Wykorzystuje sprawdzony UE 3.0, z którego można było jednak wycisnąć dużo, dużo więcej, a tak – otrzymaliśmy coś w rodzaju BlackSite w dżungli. Otoczenie jest kanciaste, klaustrofobiczne, zaś lokacje to jedynie kilka schematów: las/skalne kładki, jaskinie i kompleksy należące do armii Kane'a. Te ostatnie są najgorzej wykonane – szare, puste i nijakie. Naprawdę nie mam bladego pojęcia, co oni mogli badać w tak gołych pomieszczeniach i korytarzach – chyba tylko grzyby na ścianach... Na destrukcję otoczenia rodem ze Strangleholda również nie macie co liczyć – byle panel na ścianie wytrzyma uderzenie rakiety. Dużo lepiej sprawa ma się już z modelami postaci, a przede wszystkim – dinozaurów – poruszają się i wyglądają bardzo przyjemnie, atakują również niezgorzej. Wybaczyć nie mogę za to epizodycznych błędów z doczytywaniem otoczenia – bywa, że gra nie załaduje... podłoża. Super – można pozwiedzać podziemia. Pewnie trzymają tam suflerów.
Jest też inna niedoróbka. Otóż w wielu momentach (animacje z nożem, wchodzenie po drabinie itd.) zmienia się perspektywa z FPP na TPP. Rzut oka na plecy Turoka – jest kołczan na strzały. Ok, fajnie, lecz gdzie łuk? Gdzie reszta broni? Jeśli już autorzy porwali się na takie drobiazgi, to mogli je chociaż doszlifować.
Dźwiękowo gra również nie zachwyca. Przede wszystkim ma tu na myśli dżunglę – przecież teoretycznie tam się powinno roić od przeróżnej maści zwierza – owszem, gady są, ale gdzie robactwo? Gdzie cykania, piski i bzyki? Czyżby wszystkie moskity i muchy siedziały już grzecznie zatopione w żywicy, czekając na znalezienie miejsca na szyi jakiejś pannicy za x lat...?
Z kolei odgłosy broni są takie sobie, o aktorstwie już wspominałem, zaś muzyka zwyczajnie ginie w toku akcji.

Multi, które z uwagi na wymieniony wcześniej problem działa jedynie w sieci lokalnej, pozwala na rozegranie meczu w jednym z kilku trybów: DM, TDM, CTF, Szturm ZF (albo zdobywamy, albo się bronimy), Gry Wojenne (bardziej zorganizowana wojaczka z zadaniami do realizacji). Wszystkie toczą się na tych samych mapach i w zasadzie jedyne, co różni Turoka od innych produkcji na tym polu to obecność dinozaurów, czyli jakoby trzeciej, niegrywalnej strony konfliktu. Do tego dochodzi Kooperacja z 3 misjami do rozegrania przeciwko komputerowym przeciwnikom. Jeśli patrzeć na całą grę przez pryzmat kampanii jednoosobowej, dziwi takie samo wyszkolenie w obsłudze noża Kompanii Whiskey, co Wilczego Stada. Wiem,że chodziło o zrównanie szans, ale równocześnie cała ta otoczka elitarności i okrucieństwa, jaką cieszył się Wolfpack, została zburzona niczym strzałem z kolubryny.



Obrazek


Znalazłem GameBoy'a! Dostanę aczika...?



Kaletnictwo czy kalectwo?
Nie mogę jednoznacznie stwierdzić, że Turok jest grą złą i niewartą uwagi. Pomimo najeżenia niedoróbkami, ma swoje momenty – czy to walki z krwiożerczymi gadami, potyczki z tymi największymi, czy też nie najgorzej wyreżyserowane ucieczki z miejsc zagrożonych zniszczeniem (Legendary musiałoby być skompilowane z 5 razy, by osiągnąć taki poziom ;)). Na ten moment jego wartość zmalała z powodu nieaktywnego (przez internet) multi, ale nie zmienia to faktu – w porównaniu do niektórych, innych gier z eXtra Klasyki (vide BlackSite) Turok wydaje się być naprawdę ciekawą propozycją. Zwłaszcza, jeśli ktoś cierpi na głód klimatu a'la Jurassic Park – a takiego w FPS-ach ze świecą szukać. Tutaj polowanie na gady jest łatwe, proste i przyjemne, dobre na odpoczynek po ciężkim dniu pracy. Jeśli jednak wolicie poczuć prawdziwą potęgę tych stworzeń, lepiej zainwestujcie choćby w King Konga - duet Jack & małpiszon da o wiele więcej satysfakcji. Tymczasem ja nie mogę oprzeć się wrażeniu, że gdyby dinozaury jakimś cudem żyły w naszych czasach, mielibyśmy po prostu więcej gustownych torebek i butów. Pozdrawiam.

PLUSY:
- świetny nóż
- dinozaury
- nieźle pomyślana interakcja z tymi stworzeniami
- niektóre momenty kampanii są porywające
- nie najgorszy (z małymi wyjątkami) arsenał
- T-Rex!
- szybkie działanie

MINUSY:
- niedoróbki
- nie działające już multi (przez internet)
- niski poziom jakościowy wielu lokacji
- słabe AI
- średnia grywalność
- ślimaczący się scenariusz

WERDYKT: 65%



Obrazek



Liczba czytelników: 475835, z czego dziś dołączyło: 1.
Czytelnicy założyli 53841 wątków oraz napisali 676015 postów.