Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!
The Crew to gra wyścigowa, tworzona przez niegdysiejszych członków ekipy, odpowiedzialnej za całkiem udane, choć niedoceniane, Test Drive Unlimited – wówczas zrzeszonych pod nazwą Eden Studios. Jako że to mniej więcej ci sami ludzie inspiracje TDU widać gołym okiem.
The Crew to gra wyścigowa, tworzona przez niegdysiejszych członków ekipy, odpowiedzialnej za całkiem udane, choć niedoceniane, Test Drive Unlimited – wówczas zrzeszonych pod nazwą Eden Studios. Jako że to mniej więcej ci sami ludzie inspiracje TDU widać gołym okiem. The Crew również nastawione jest na rozgrywki wieloosobowe, a gracz nie jest nawet świadom tego, że po ulicach wirtualnego miasta śmigają samochody zarówno kontrolowane przez komputer/konsolę, jak i przez innych ludzi. W trakcie paryskiej imprezy Ubisoftu (Digital Days) miałem przyjemność zagrać chwilę w The Crew przeznaczone dla Xboxa One i muszę przyznać, że jest nieźle, aczkolwiek nie do końca jestem usatysfakcjonowany z doświadczenia.
Po pierwsze, demonstracja była stosunkowo krótka. Zasiadłem przy konsoli, deweloper powiedział kilka słów wstępu i mogłem już szarpać. Prezentacja rozpoczęła się od przejażdżki po leśnych terenach Stanów Zjednoczonych. Wskoczyłem do jakiegoś pickupa i, unikając drzew, brnąłem z jednego punktu kontrolnego, do drugiego. Walkę toczyłem wyłącznie z czasem, a nie z innymi graczami. Ze względu na dużą liczbę drzew, tak, czy tak nie było łatwo, ale też, z drugiej strony, nie było to jakieś wyjątkowo trudne. Co istotne, gra nie podpowiada nam drogi, jaką powinniśmy jechać. Mamy jedynie punkt na mapie, tudzież specjalny znacznik w miejscu, w którym dany punkt kontrolny występuje. Nic nas nie prowadzi. Nie ma linii z GPSa, ani niczego podobnego. Dzięki temu trzeba rzeczywiście znać świat gry, wszelkie skróty oraz ewentualne pułapki. Można poczuć swobodę i dowolność rozgrywki.
Pierwszy fragment prezentacji trwał jedynie moment. Chwilę później znajdowałem się już na ulicach jakiegoś miasta (wybaczcie, ale nie pamiętam jakiego), a moim zadaniem było dotrzeć do finiszu, przed siedzącym obok oponentem. Był to swego rodzaju pojedynek na czas. Oczywiście zmianę scenerii dało się natychmiast zauważyć. Zamiast drzew były słupy, latarnie, przystanki autobusowe, inne samochody itd. Silnik gry pozwala na dość sporą dozę destrukcji, a w związku z tym, nie wszystkie obiekty trzeba wymijać, niektóre da się po prostu rozbić i jechać dalej. Jest to o tyle ważne, że często należy korzystać z przeróżnych skrótów. Dzięki nim dotrzeć można do mety przed innymi graczami, ale bez odpowiedniej znajomości topografii miasta można też zaliczyć wpadkę i stracić cenne sekundy. Tyle dobrze, że w przypadku utknięcia w jakimś miejscu, wciskamy specjalny przycisk i za moment jesteśmy z powrotem na drodze do celu.
Po przejechaniu kilku kilometrów otrzymałem informację, że ktoś wtargnął do miejsca należącego do naszej ekipy – wypada więc kolesia przegonić. Aby to zrobić, z grającym obok mnie towarzyszem, wyruszamy we wskazane na mapie miejsce. Tam dowiadujemy się, że przeciwnik jest w pobliżu, a jedynym sposobem na wyeliminowanie zagrożenia jest po prostu współpraca i zepchanie bandziora z drogi. W ten sposób, po kilku celnych strzałach, samochód przeciwnika ulega zniszczeniu, a misja jest wykonana. Oczywiście połączenie z kumplem wcale nie było konieczne, bez niego również możliwa byłaby realizacja zlecenia. Jedyna różnica to fakt, że pewnie byłoby to mniej przyjemne.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler