Crash Team Rumble (XBOX X/S)

ObserwujMam (0)Gram (0)Ukończone (0)Kupię (0)

Graliśmy w Crash Team Rumble - przez prostotę do serca (XBOX X/S)


Materdea @ 11:32 27.04.2023
Mateusz "Materdea" Trochonowicz
Klikam w komputer i piję kawkę. ☕👨‍💻

Crash Team Rumble to trochę niechciane dziecko fanów sympatycznego jamraja. Spodziewano się pełnoprawnego Crash Bandicoot 5, tymczasem dostajemy multiplayerową grę akcji nastawioną na rywalizację (nawet odrobinę w klimatach e-sportu). Powinniście jednak dać tej produkcji szansę!

Zapowiedź Crash Team Rumble była bez wątpienia sporym zawodem dla fanów kultowej serii platformówek z sympatycznym jamrajem w roli głównej. Po wydanej w 2020 roku pełnoprawnej "czwórce" oczekiwania co do "nowego Crasha" były niebywale wygórowane. Jednak zamiast piątego Bandicoota studio Toys for Boys i firma Activision Blizzard zdecydowały się na coś pobocznego - sieciową grę akcji nastawioną na rywalizację z innymi graczami.

Crash Team Rumble w swoich założeniach to banał: wcielając się w jedną z kilku dostępnych postaci z tego uniwersum (m.in. Crasha, Coco, Tawna, Dingodile'a czy nawet Dr. Corteksa), walczymy w dwóch czteroosobowych zespołach. Zarówno między sobą (atakując przeciwników), jak i o surowce; bo o to, kto zbierze więcej owoców Wumpa (i odniesie je do “bazy”) w krótszym czasie przede wszystkim chodzi.

Ten prozaiczny, wydałoby się, pomysł na rdzeń gry sprawdza się doskonale! Naturalnie poza bieganiem to w tę, to w tamtę, dochodzi kilka modyfikatorów: m.in. wspomniana bezpośrednia walka z przeciwnikami, specjalne miejsca do zdobywania doładowania (punktowego mnożnika) czy dedykowane punkty dla kupowania dodatkowego wyposażenia (np. zamiana postaci w kulę z kolcami - chyba nie muszę wymieniać jej zalet). Choć początkowo chciałem napisać rant, że nudne i że założenia rozgrywki są do bani, to po odpaleniu kolejnego meczu, kolejnego i kolejnego, a finalnie skończeniu o ok. pierwszej w nocy, odechciało mi się takich aberracji. O dziwo prostota i nieskomplikowanie może w tych czasach być wciągające i dawać niemałą satysfakcję.

Kolejni bohaterowie wymagają odblokowania, a na start dostępna jest tylko trójka reprezentująca odmienne style rozgrywki - Crash, Coco i Dingodile. Coco i Crash to sylwetki bardziej dynamiczne, dużo zwinniejsze, nastawione na zbieranie Wumpa; Dingodile z kolei to typowy tank - nie dość, że ogromny, to z dość potężnymi atakami na kilka sekund wyłączającymi nas z zabawy. Co do systemu progresji, to trudno mi się do czegokolwiek przyczepić, jednak battle pass mógłby być nieco lepiej premiowany. Są co prawda osobne wyzwania i dodatkowo punkty wbija się za rozegrane mecze (i zdobyte w trakcie nich punkty), jednak nadal jest zauważalnie wolniej niż np. i tak już dość poprawionym Halo: Infinite (nie mówiąc o CoD: Warzone 2).

Niemniej jednak poza tym (na etapie bety, rzecz jasna, która właśnie w miniony weekend została graczom udostępniona) nie mam na co narzekać! Zabawa była naprawdę wciągająca i sprawiała nie lada frajdę. A o to przede wszystkim w grach z innymi graczami chodzi. Kiedy już załapiemy ogólne założenia, to przycisk “start new game” sam się wybiera - potem jest już z górki!

Podsumowanie:
Crash Team Rumble nie będzie drugim Fortnitem, niemniej jednak może przez jakiś czas trafić w swoją niszę. Ważne jest wparcie popremierowe, ponieważ rozgrywka już jest na tyle nieskomplikowana i wciągająca, że na tym polu wróżę raczej sukces. Studio Toys for Boys ewidentnie wie, co robi!
Zapowiada się bardzo dobrze

Screeny z Crash Team Rumble (XBOX X/S)
Dodaj Odpowiedź
Komentarze (15 najnowszych):


Powyższy wpis nie posiada jeszcze komentarzy. Napraw to i dodaj pierwszy, na pewno masz jakąś opinię na poruszany temat, prawda?