Asura\'s Wrath (XBOX 360)
JayL @ 15:05 28.01.2012
Łukasz "JayL" Jakubczak
Oglądając materiały prezentujące Asura's Wrath doszedłem do pewnego niezbyt odkrywczego wniosku – zbyt duża doza ogólnie pojętej epickości może w pewnym momencie doprowadzić nawet do swego rodzaju obrzydzenia.
Oglądając materiały prezentujące Asura's Wrath doszedłem do pewnego niezbyt odkrywczego wniosku – zbyt duża doza ogólnie pojętej epickości może w pewnym momencie doprowadzić nawet do swego rodzaju obrzydzenia. Dosłownie. Pod koniec pracy, gdy odpalałem następny trailer czy gameplay tej produkcji, miałem już serdecznie dosyć oglądania w kółko sekwencji QTE przeplatanych z krótkimi walkami, niezależnie jak efektowne były. I tak od niesamowitej ekscytacji, przez irytację, aż do rezygnacji i zastanowienia – czy ta gra będzie aż tak monotonna i nużąca, czy też ciała dają osoby dobierające sceny do filmów?
Na początku jest świetnie. Widzimy bohatera ciężko dyszącego ze zmęczenia i wściekłości. Z jego ciała wystaje kilkanaście włóczni, jednak ten nadal stoi i nawet nie widać, by specjalnie przejmował się ranami. W końcu wydaje z siebie bojowy okrzyk i rusza na armię wrogów, nic nie robiąc sobie z deszczu kolejnych pocisków, które wręcz przesłoniły Słońce. Wpada w szeregi przeciwnika, sieje śmierć i zniszczenie, by w kolejnej scenie stanąć oko w oko z bossem... większym od Ziemi! Ba, można zresztą obejrzeć całą walkę z tym osobnikiem, jeśli tylko ktoś ma ochotę.
Niestety, samo starcie jest trochę... nijakie. Z jednej strony mamy szalenie efektowne sceny, w których pierwsze skrzypce odgrywają QTE i przerywniki, z drugiej zaś brakuje większego stopnia immersji. Oglądając materiał, owszem, byłem pod wrażeniem tego, co przygotowali twórcy (rajd w stronę atakującego nas boga, łapanie i odrzucanie w jego stronę rakiet, co wyglądało jak starcie Goliata z Dawidem. A boss dopiero się rozkręcał...), ale w pewnym momencie pojawiły się wątpliwości, czy gdybym wziął pada do ręki, nadal byłbym zachwycony. W końcu przez większość czasu wystarczyło wciskać bądź mashować jeden przycisk, by załatwić całą sekwencję. Nawet na samym końcu, gdy Wyzen (tak nazywa się ta postać) chciał zgnieść Azurę palcem mogącym spokojnie przykryć Półwysep Iberyjski, do odparcia ataku trzeba było jedynie katować jeden klawisz. Co z tego, że zwycięstwo jest widowiskowe, jeśli nie daje większej satysfakcji?
Na szczęście niektóre z pozostałych prezentowanych fragmentów dają nadzieję na bardziej wymagające pojedynki. Choćby w urywkach ze starcia z dawnym mentorem Azury widać, że gracz ma w jego trakcie pełną kontrolę nad bohaterem. Liczę na to, że ekipie CyberConnect2 uda się zachować odpowiednie proporcje, by rozgrywka nie nużyła. Szczególnie, że ich dzieło zajmie nam pewnie sporo czasu – samych przerywników jest podobno aż 7 godzin, więc gra musi wymagać do jej ukończenia minimum kilkadziesiąt.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler