Zapowiedź gry Call of Duty: Modern Warfare 3 (XBOX 360)
Call of Duty powraca! Kto się cieszy? Dla wielu graczy seria ta skończyła się na „czwórce”, później było jedynie odcinanie kuponów i powielanie schematów. Mimo to CoD sprzedaje się wyśmienicie i przynosi Activision olbrzymie zyski. Są bowiem osoby – w tym ja – które skrypty tworzone przez Infinity Ward czy Treyarch nadal jarają. Już nie wspomnę o świetnym, dynamicznym multi, dobrym dla każdego. Nie wątpię więc, że Modern Warfare 3 znów rozejdzie się w milionach egzemplarzy i będzie wielkim hitem, nawet jeśli nie pobije wyniku poprzedniczki. A to może być trudne, gdyż jesień na rynku dawno już nie była tak gorąca. Przede wszystkim jeszcze w październiku premierę ma bezpośredni konkurent MW3 – Battlefield 3. Poza tym w listopadzie wychodzą kolejne dwie produkcje, które mogą odebrać graczy kalifornijskiej ekipie – The Elder Scrolls V: Skyrim i zbierający świetne oceny Batman: Arkham City.
IW ma bardzo prosty sposób na pokonanie konkurencji – po raz kolejny zaserwują dokładnie to samo. W sieci można znaleźć gameplay'e przedstawiające kilka misji z ich najnowszego dzieła. Wszystkie pokazują to, co już doskonale znamy. Mamy więc szybką akcję, dynamiczną wymianę ognia, efektowne, zapierające dech w piersiach skrypty. Kule świszczą nam nad głową, helikoptery spadają na ziemię, walą się całe budynki, nasi kompani giną, a my brniemy wytrwale do przodu, kosząc seriami dziesiątki przeciwników. Tak jest – cała filmowość serii pozostaje zachowana. Abyśmy nie ulegli znużeniu, twórcy zadbają, by nigdy nie pozostawać dłużej w jednym miejscu. Jeśli idziemy ulicą, możemy być pewni, że zaraz wejdziemy do jakiegoś budynku. Gdy zbliża się wrogi pojazd, najwyższa pora szukać RPG czy innego przydatnego cacka, bo właśnie nam przypadnie zadanie pozbycia się go. Kiedy trzeba osłaniać drużynę podczas szturmu, nasza postać dostanie w łapska snajperkę i powędruje na dach budynku, eliminując przedtem dziesiątki wrogów. Nie jest to zbyt logiczne, ale czego się nie robi dla grywalności?
Schematy te są obecne w prezentowanych gameplay'ach. W misji „Black Tuesday” brniemy przez ulice miasta w towarzystwie wozu opancerzonego. Wkrótce na niebie pojawia się wrogi helikopter, musimy więc czym prędzej schować się do pobliskiego budynku. Tam po trupach przedzieramy się na dach, by sprzedać parę rakiet maszynie, przed którą dopiero co uciekaliśmy. Potem wykonujemy cel naszej misji, którym jest wysadzenie urządzeń zakłócających fale radiowe i możemy wracać do walki. Drugi zapis rozgrywki pokazuje, iż ponownie bohater nie będzie jeden. Tym razem bowiem sterujemy żołnierzem SAS. Z początku cicha, zaplanowana dokładnie akcja, szybko przeradza się w szalony pościg za terrorystami uciekającymi metrem. Wszystko kończy się oczywiście kraksą, wybuchami i strzelaniną. Podobnie wygląda inne zadanie, w którym wdzieramy się na wcześniej uszkodzoną łódź podwodną, by potem zwiewać na pontonie wśród tonących wraków, eksplozji, serii z karabinów i latających nam nad głowami myśliwców.
Nie widać w tym opisie przesadnych emocji, prawda? Jednak uwierzcie mi, samo oglądanie tych materiałów sprawia, że już nie mogę doczekać się, kiedy zasiądę do gry i przeżyję to na własnej skórze. Co z tego, że CoD'y są powtarzalne, co z tego, że emanują patosem i aż do obrzydliwości ociekają epickością. Mi – i wielu innym – się to po prostu podoba! Emocji nigdy za wiele, a jak widać autorzy produkcji mimo korzystania z paru schematów nadal potrafią wymyślić świeże skrypty i dostarczyć graczom nowych doświadczeń. Ekipa Treyarch obrała inną drogę. Ich dzieła są wolniejsze, ale za to mają lepszy klimat. Przypomnijcie sobie choćby menu Black Ops'a i przesłuchania prowadzone w tym pomieszczeniu – na mnie to działa. Infinity Ward za to pompuje tempo do granic możliwości i nie pozwala akcji zbytnio zwolnić. Nie jest to wielka różnorodność, ale coś mi się zdaje, że spokojnie wystarczy, żeby jeszcze choć ten jeden raz fani Call of Duty kupili nową odsłonę serii.
Nie tylko sama formuła gry jest ledwie delikatnie dopieszczana – tak samo sprawa ma się z grafiką. Silnik jest bardzo stary, jednak modyfikacje w nim wprowadzane sprawiają, że nadal generuje niezły obraz. Nie ukrywam, że nowa platforma by się mimo wszystko przydała, ale twórcy uważają, że posiadane przez nich narzędzia są wystarczające, wolą więc skupić się na rozgrywce niż technologii. Niech i tak będzie. Fakty pozostają takie, że do generowania zamkniętych, liniowych map, a także średniej wielkości aren multi, engine ten nadaje się całkiem dobrze. Nie ma co oczekiwać nawiązywania walki z Battlefieldem 3 – dzieło DICE stanowi przeszkodę nie do pobicia. Patrzenie na Modern Warfare 3 jednak również powinno dostarczać przyjemności. Szczególnie, że twórcy wprowadzili pewne usprawnienia, dzięki czemu choćby więcej elementów otoczenia ulega zniszczeniu. Zobaczymy również większą ilość wszelkich odłamków czy śmieci, które rozlecą się na wszystkie strony po wybuchu granatu, co zniweluje wrażenie sterylności. Lekkich poprawek doczekały się także same eksplozje, wyglądające jeszcze lepiej niż poprzednio. Ogólnie rzecz biorąc, MW3 pod względem oprawy wizualnej będzie trzymało przyzwoity poziom cyklu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler