Gears of War 3 - beta test (XBOX 360)
zvarownik @ 12:41 29.04.2011
Kamil "zvarownik" Zwijacz
Ponoć na X360 nie ma już w co grać, nikt nie zapowiada żadnych mocnych tytułów na wyłączność i faktycznie jest w tym ziarnko prawdy, ale po becie Gears of War 3 mało mnie to interesuje, bo to najlepszy kawałek kodu, z jakim miałem do czynienia od wielu miesięcy, a pomyśleć, że to tylko testy…
Co dostajemy wraz z dostępem do zamkniętych igraszek? 4 mapy (Thrashball, Trenches, Checkout oraz Old Town), 2 tryby gry (King of the Hill i Team Deathmatch, wejście zapewniłem sobie pre-orderem, niektórzy ciupali jeszcze w Capture the Leader, który to zresztą powróci chyba w najbliższy poniedziałek), stare bronie, plus 3 nowe: Retro Lancer, Sawed-Off, Digger Launcher i to właściwie tyle z tych najważniejszych, no ale po kolei.
Ponoć na X360 nie ma już w co grać, nikt nie zapowiada żadnych mocnych tytułów na wyłączność i faktycznie jest w tym ziarnko prawdy, ale po becie Gears of War 3 mało mnie to interesuje, bo to najlepszy kawałek kodu, z jakim miałem do czynienia od wielu miesięcy, a pomyśleć, że to tylko testy…
Co dostajemy wraz z dostępem do zamkniętych igraszek? 4 mapy (Thrashball, Trenches, Checkout oraz Old Town), 2 tryby gry (King of the Hill i Team Deathmatch, wejście zapewniłem sobie pre-orderem, niektórzy ciupali jeszcze w Capture the Leader, który to zresztą powróci chyba w najbliższy poniedziałek), stare bronie, plus 3 nowe: Retro Lancer, Sawed-Off, Digger Launcher i to właściwie tyle z tych najważniejszych, no ale po kolei.
Rozgrywka to w dalszym ciągu królewska partia szachów na mocnych dopalaczach. Becie bliżej do „dwójki”, niż do pierwszej części. W dalszym ciągu walczymy 5 na 5, doskonałe opanowanie strzelby to swoisty wymóg do radzenia sobie jako tako. Co ciekawe, stara kombinacja kolba + strzał już nie ma takiego znaczenia, jak poprzednio. Oczywiście dalej wchodzi jak po maśle, ale spokojnie idzie żyć i bez niej, zwłaszcza, że nowa pukawka Sawed-Off to największy pogromca w historii serii, jeśli chodzi o bardzo, ale to bardzo bliskie spotkania. Przeładowuje się okropnie długo, ale rozrzut ma taki, że nie trzeba nawet dokładnie wycelować, by przeciwnik rozleciał się na tysiące kawałeczków. Pomyłka oczywiście oznacza sromotne dostanie po tyłku, ale sprzęt jest naprawdę pierwsza klasa.
Retro Lancer z kolei ma świetnego finishera – nabijamy wroga na bagnet, podnosimy w powietrze i ciskamy nim o ziemię. Widziałem tę akcję już mnóstwo razy i w dalszym ciągu jaram się niezmiernie. Jeżeli natomiast chciałbyś z niego strzelać z daleka, to przyszykuj się na straszny odrzut po każdej wyplutej kulce (a przypominam, że to karabin). Ciężko jest w pełni opanować tę ciekawostkę, ale trzeba przyznać, że moc na krótkich dystansach ma konkretną. Nie wiem, czy czasem nie jest nawet lepszy od tradycyjnego shotguna, tyle że zdecydowanie bardziej przypadł mi do gustu znany z poprzedniczek podstawowy Lancer. Jest łatwiejszy do opanowania i doskonale radzi sobie na średnich dystansach. Uprzedzam od razu przyszłe pytania, piła nie startuje już z miejsca. Po wciśnięciu „B” sterowana postać odpala kosę, co trwa gdzieś sekundę, a reszta odbywa się tak jak dawniej. Czas na uruchomienie urządzenia dużo znaczy, już raczej nie spotyka się maniaków biegających po całej mapie z włączoną Husqvarną. Zresztą, ta też nie ma już w sobie tajemniczej przyciągającej mocy, czyli jest w porządku.
Został nam jeszcze Digger Launcher, zdecydowanie najbardziej bajerancka zabaweczka. Strzelając z tego ustrojstwa wypuszczamy pocisk, który drąży sobie tunel pod ziemią do czasu, aż w jego pobliżu znajdzie się jakiś przeciwnik. W tym momencie petarda wyskakuje spod gleby i wybucha w powietrzu. Dobrze wymierzona potrafi zrobić tyle spustoszenia, co granat odłamkowy, ale równie dobrze można uskoczyć przed sunącą powoli śmiercią. Broń potężna, ale zbalansowana przez ślamazarność i widoczność. Niemniej, świetnie się z niej korzysta i idealnie wpasowuje się w klimat Gearsów.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler