Choć eksploracja to bez wątpienia ważny element gry, a samo bieganie po ścianach, skakanie, ślizganie się itd. sprawia mnóstwo przyjemności, równie istotna jest także walka z napotkanymi stróżami prawa. Mirror’s Edge to nie strzelanka FPP, a co za tym idzie nie mamy do czynienia z arsenałem różnego kalibru gnatów, czy też wymyślnymi systemami walki na wzór Tekkena. Nasza protegowana potrafi jednak o siebie zadbać. Jej głównym atutem jest niebywała szybkość oraz zwinność. To właśnie te czynniki sprawiają, że ma przewagę nad rywalami. Kiedy widzimy idących w naszą stronę policjantów lub żołnierzy, wystarczy, że się ukryjemy, zajdziemy jednego z delikwentów od tyły, odbierzemy mu broń kilkoma szybkimi ruchami i już możemy pozbyć się całej gromadki patałachów. W sytuacjach krytycznych jesteśmy skazani na walkę wręcz. Bijemy więc pięściami, kopiemy z wyskoków itd. Faith ma całkiem sporo umiejętności, dzięki którym może przeżyć nawet w najtrudniejszych warunkach.

Drugi poziom, którego byliśmy świadkiem był zgoła odmienny. Krajobraz miasta zniknął, a jego miejsce zajęło wnętrze kanałów drenażowych pod ulicami metropolii. Prowadzący prezentację zdradził nam, że inspiracją tego właśnie poziomu były ogromne kanały znajdujące się pod ulicami Tokio. Najtrudniejszym aspektem levelu okazali się porozkładani w różnych lokacjach snajperzy. Faith nie posiadała broni, a więc jedynym rozwiązaniem było unikanie kul. Dlatego też pędziła ona niczym błyskawica, odbijając się od ścian, skacząc na drabinki i powoli zmierzając w stronę swojego celu. W pewnym momencie pojawił się przed nią jeden ze strzelców, odebrała mu więc snajperkę i następnie zlikwidowała widocznych oponentów. Nie mogła jednak zatrzymać giwery, bowiem zbytnio ograniczała by jej ruchy. Musiała więc ją porzucić i bez uzbrojenia kontynuować podróż.



Element ciągłej walki o życie jest, jak dla mnie, świetnie zrealizowany i jeśli dołączy do tego ciekawa fabuła Mirror’s Edge ma szansę stać się prawdziwym hitem. Unikatowa rozgrywka, wiele ścieżek progresji, świetna oprawa audio-wizualna oraz mam nadzieję intrygująca fabułą będą głównymi cechami gry. Co do pierwszych trzech elementów nie mam żadnej wątpliwości, nie mogę się jednak wypowiedzieć na temat wątku fabularnego, ponieważ prowadzący prezentację przedstawiciel EA zdradził nam jedynie jej zarys. Twierdząc, że w miarę przechodzenia kolejnych etapów dowiemy się wielu ciekawych rzeczy, między innymi także dlaczego Faith zajmuje się roznoszeniem przesyłek. Jest ona bowiem postacią znacznie głębszą niż tylko zwykłym kurierem i ma swoją własną agendę.

Na koniec prezentacji pozostało jeszcze zadać kilka pytań. Dzięki nim dowiedzieliśmy się np., że Mirror’s Edge będzie posiadał tryb rozgrywki wieloosobowej, niestety wciąż brak szczegółów na ten temat. Gra zadebiutuje jeszcze w tym roku, aczkolwiek również nie wyjawiono dokładnego dnia premiery. Lokacja nie została oparta na prawdziwym mieście, jest luźno inspirowana wieloma różnymi miastami, a w przyszłości mogą się także pojawić dodatki, pobierane z Xbox Live oraz PlayStation Network. Niestety to również pozostaje tajemnicą.

Mam nadzieję, że po przeczytaniu powyższego tekstu będziecie czekać na Mirror’s Edge równie niecierpliwie jak ja. Gra zapowiada się wspaniale i raczej nie sądzę, żeby stało się coś, co nagle wpłynie na nią negatywnie. Pozostało jeszcze kilka miesięcy i przygody Faith wylądują na ekranach naszych telewizorów!