Batman: Arkham Origins - wrażenia z prezentacji (XBOX 360)
bigboy177 @ 18:19 28.08.2013
Czasem coś piszę, czasem programuję, czasem projektuję, czasem robię PR, a czasem marketing... wszystko to, czego wymaga sytuacja. Uwielbiam gry, nie cierpię briefów reklamowych!
Marcin "bigboy177" Trela
Odkąd do sklepów trafił Batman: Arkham Asylum odzyskałem wiarę w to, że można zrobić solidną grę na temat komiksowego super bohatera. Wszystkie wcześniejsze produkcje były strasznie cukierkowe i pozbawione klimatu, a dzieło Rocksteady idealnie trafiało w gusta dorosłego odbiorcy.
Odkąd do sklepów trafił Batman: Arkham Asylum odzyskałem wiarę w to, że można zrobić solidną grę na temat komiksowego super bohatera. Wszystkie wcześniejsze produkcje były strasznie cukierkowe i pozbawione klimatu, a dzieło Rocksteady idealnie trafiało w gusta dorosłego odbiorcy. Takiego, który szuka rozrywki na poziomie, okraszonej ciekawą fabułą i porządnie zarysowanymi złoczyńcami. Nie liczy się tylko to, że to Batman i można pojeździć Batmobilem – choć tak po prawdzie, w grach z serii Arkham nie da się tego robić, ale to akurat mało ważne. Było zacnie i zakończenie trylogii również się takie szykuje.
W trakcie minionych już targów Gamescom miałem przyjemność wskoczyć na jakiś czas na stoisko biznesowe Warner Bros. Za zamkniętymi drzwiami widziałem na nim m.in. prezentację opisanego wcześniej Mad Maxa, jak również Batman: Arkham Origins, które, w przeciwieństwie do dwóch poprzednich odsłon, powstaje w zupełnie nowym studiu. Nie są już za niego odpowiedzialni ludzie z Rocksteady. W związku z takim, a nie innym obrotem spraw, w głowie wielu graczy, w tym w mojej, zrodziło się sporo wątpliwości czy nowa ekipa na pewno sobie poradzi. Po 30-tominutowej demonstracji nie jestem pewien czy wyjdzie z tego hit, ale jest na takowy szansa, tym bardziej, że deweloper nie próbuje wymyślać cudów. Wziął stare, sprawdzone rozwiązania, przyprawił je garścią nowości i serwuje bez zbytecznego kombinowania.
Nim przejdę do dania głównego, kilka słów wstępu. Akcja Batman: Arkham Origins rozgrywa się kilka lat przed wydarzeniami ukazanymi w dwóch poprzednich odsłonach. Batman nie jest jeszcze twardzielem, którego znamy z zakładu psychiatrycznego Arkham Asylum, a dopiero zaczyna swoją karierę. Mimo to, idzie mu całkiem nieźle, co sprawia, że jego głową zainteresował się niejaki Black Mask. W noc wigilijną organizuje on wielkie polowanie na nietoperza, a złoczyńcy, którzy przybyli do Gotham City walczą o nagrodę liczoną w milionach dolarów. Dostanie ją ten bandzior, któremu uda się załatwić Batmana. Mroczny Rycerz musi więc unikać biegających wszędzie oszołomów, a jednocześnie dojść do tego, kim konkretnie jest Black Mask. Dzięki grze będziemy mogli prześledzić drogę Batmana do sławy, jak również powolny postęp w jego relacjach z porucznikiem Gordonem. Zapowiada się arcyciekawie.
Po rozpoczęciu demonstracji widać, że mamy do czynienia ze starą formułką. Batman potrafi przemykać z jednego zakątka pokoju w drugi, wykorzystując zasłonę nocy, tudzież jakiś cień, albo szyby wentylacyjne. Dodatkowo, potrafi „śmigać” na linie, przeskakując między kolumnami, albo wiszącymi na ścianie gargulcami. Gdy zachodzi taka potrzeba przestaje unikać kontaktu i rusza do boju z przeciwnikami. Nim jednak przejdziemy do siekania bandytów, warto wspomnieć o pewnej nowości. Otóż nasz Rycerz otrzymał gadżet, z pomocą którego jest w stanie dotrzeć praktycznie w każde miejsce. Wystrzeliwuje bowiem specjalną linę, która po dotarciu na miejsce, odpala hak w przeciwnym kierunku. Gdy ten się wbije w ścianę, razem tworzą swego rodzaju pomost, po którym możemy dowolnie się przemieszczać. Lin możemy wystrzelić kilka, nie tylko jedną, torując sobie drogę przez najbardziej niedostępne tereny. Co ciekawe, gadżet można także stosować w walce. Nic nie stoi bowiem na przeszkodzie, aby pierwszy koniec liny przymocować do jakiejś beczki, albo skrzynki, a w momencie uderzenia, hak zamontowany po stronie przeciwnej wyleci w stronę wroga. W takiej sytuacji, kiedy linka zacznie się napinać, przyciągnie wspomnianą beczkę do oponenta, a ten zostanie zabity lub znokautowany. W razie tej drugiej ewentualności, dobić oszołomów możemy ręcznie.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler