Code Vein - już graliśmy (PS4)
Przyznam się bez bicia, że uwielbiam wszelkie gry z gatunku soulslike. Nie wszystkie są równie świetne (patrzę na Ciebie The Surge), ale każda stawia przed grającym niemałe wyzwanie. Dlatego z niecierpliwością wyczekują na kolejne przedsięwzięcie firmy Bandai Namco – Code Vein, które miałem przyjemność całkiem niedawno samodzielnie sprawdzić.
Zacząć wypada od kilku słów na temat ogólnego zarysu fabularnego gry. Otóż wcielamy się w niej w wampira z tajemniczej społeczności ocalałych zwanej Vein. Ocalałych po katastrofie, która doprowadziła do zagłady praktycznie cały znany świat. Z innymi członkami tejże społeczności staramy się znaleźć przyczynę wydarzeń, które nas dotknęły, a przy okazji poznać genezę swojego gatunku, czyli wampirów, rzecz jasna.
Zadanie, choć zdaje się być ono niebywale trudne i skomplikowane, ułatwiają rozliczne umiejętności specjalne protagonisty, tzw. Dary. Jest w nich jednak pewien haczyk. Każda osoba korzystająca z posiadanych przez siebie darów traci pamięć, jednocześnie wzmagając żądzę krwi, która ją trawi. Oddając się jej w pełni ryzykujemy całkowitą utratę ludzkości i przemianę w tzw. Zaginionego – dziwną kreaturę, błądzącą po świecie w poszukiwaniu krwi.
Mimo że Code Vein całymi garściami czerpie z cyklu Dark Souls, przedsięwzięcie może pochwalić się kilkoma cechami odróżniającymi je od dzieła studia From Software. Najważniejsza z nich to ciągła obecność towarzysza. Podczas przemierzania wirtualnego świata nie jesteśmy bowiem sami. U naszego boku cały czas przebywa jeden z dostępnych kompanów – każdy posiada oczywiście odmienne wady i zalety, a co za tym idzie, umiejętności. Podczas ogrywania projektu kumpel był naprawdę - tu zaskoczenie - przydatny, potrafiąc niejednokrotnie ocalić protagoniście tyłek. Nie jest jednak tak, że samodzielnie sobie nie poradzimy – wręcz przeciwnie, wystarczy po prostu poświęcić czas na trening. Trening, który przydaje się także wtedy, gdy kumpel nieco zbyt mocno oberwie i postanowi nas opuścić.
Kolejna zmiana, jaką dostrzegłem związana jest ze sposobem posługiwania się bronią. Od samego początku zabawy posiadamy dwa rodzaje oręża (można je wymieniać). W moim przypadku był to sporych rozmiarów miecz i miecz jeszcze większy czy jakaś tam kosa – ciężko określić. Korzystanie z obu narzędzi perswazji jest o tyle ważne, że każdy przeciwnik jest podatny na coś innego. Jeden jest szybki, a wtedy sprawdza się nieco mniejsza "kosa". Inny powolny i potężny, a jego pokonanie ułatwi spożytkowanie konkretniejszego ostrza. Zmiany dokonywać można w zasadzie w dowolnym momencie.
Podobnie, jak w przypadku Dark Souls, istotną rolę w Code Vein odgrywa magia, czyli w tym przypadku wspomniane dary. Jako że do dyspozycji miałem niewielki wycinek gry, nie jestem w stanie napisać na ich temat zbyt wiele, ale nawet po tych kilkudziesięciu minutach dostrzec można, że są one potężne, a w sytuacji podbramkowej mogą nas ocalić. Trzeba jedynie pamiętać o tym, żeby nie przesadzić. Niestety konkretnie nie napiszę Wam jak działa system żądzy krwi, albowiem build, z którym miałem do czynienia nie pozwolił mi tego sprawdzić. Był po prostu zbyt krótki.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler