The Order: 1886 - już graliśmy (PS4)

The Order: 1886 na wszystkich opublikowanych do tej pory materiałach zapowiadał się wyśmienicie. Z tego m.in. powodu nie mogłem się doczekać momentu, kiedy wreszcie osobiście będę w stanie poszarpać i sprawdzić co szykuje dla nas ekipa ze studia Ready At Dawn, znana za sprawą całkiem udanych, przenośnych wersji God of War. Tym razem deweloperzy nie szykują dla nas jednak bijatyki, ale pełnokrwistą strzelankę z widokiem TPP.
Gdy dostałem od Sony możliwość sprawdzenia wczesnej wersji, natychmiast przystałem na propozycję. Bez przeciągania wstukałem pozyskany klucz w PlayStation Store, a po kilkudziesięciu minutach mogłem rozpocząć zabawę.
Początek jest bardzo efektowny. Od razu widać, że projekt będzie nieźle wykorzystywał moc drzemiącą w PlayStation 4, a twórcy nie przebierają w środkach, starając się pokazać graczom, że nie specjalizują się w programowaniu na kieszonsolki, ale są naprawdę wszechstronni. Detale pokroju naturalnie poruszających się ubrań, czy lekko wgnieciona powierzchnia sterowca, gdy na niej stajemy nogą, prezentują się wyśmienicie. To samo można napisać o wybuchach, wystrzałach, modelach postaci, oświetleniu, jak i wystroju wnętrz. Chociaż nie dane mi było zobaczyć wiele – swego rodzaju demo to zaledwie fragment jednej z misji – jestem przekonany, że pod względem wizualnym dostaniemy prawdziwy majstersztyk.
Tak samo określić można oprawę dźwiękową. Sony nie szczędzi pieniędzy, a to oznacza, że wszystkim postaciom głosów użyczyli profesjonalni aktorzy. Każdy bohater (a jest ich czwórka, m.in. niejaki Sir Galahad) brzmi naturalnie i bez zbędnego aktorzenia. Świetnie wypada też synchronizacja ust (jedna z najlepszych, jakie widziałem w ostatnim czasie) oraz ogólna reżyseria poszczególnych scen. Na plus zaliczyć mogę też muzykę czy dźwiękowe efekty specjalne. Trzeba się spodziewać, że technicznie będzie na wysokim poziomie.
Co w takim razie z grywalnością, bo o niej do tej pory nie napisałem zbyt wiele. I prawdę mówiąc, niewiele jestem w stanie napisać. Misja, którą miałem przyjemność rozegrać toczyła się na pokładzie sterowca. Przejmowałem tu kontrolę nad jednym z bohaterów, a konkretniej niejakim Sir Galahadem. Jest on członkiem Rycerzy Okrągłego Stołu, albo po prostu tytułowego Zakonu. Organizacja założona została wieku temu przez króla Artura, a jej celem jest obrona ludzkości przed przeróżnymi dziwolągami. Ich siedziba znajduje się, oczywiście, w Londynie.
Wracając do zlecenia, które poznałem w wersji demonstracyjnej, jego akcja toczyła się na pokładzie wspomnianego sterowca. Zadaniem członków Zakonu była jego infiltracja, a następnie odnalezienie grupki rebeliantów i pozbycie się jej. Na etap ten składały się krótkie fragmenty skradankowe, kiedy musiałem m.in. przekraść się za plecami wroga, tudzież kogoś po cichu ukatrupić; jak i czysta rozwałka, podczas której sięgałem po prostu po pistolet, karabin, tudzież jakąś strzelbę i prułem do wszystkiego, co było na tyle odważne, aby stanąć mi przed celownikiem.
Sterowanie, strzelanie, skradanie – wszystko to trzyma wysoki poziom, ale jednocześnie nie sposób doszukać się tutaj czegoś autentycznie unikatowego. Widok jest TPP, możemy ukrywać się za przeszkodami, wychylać celem oddania strzałów, mordować wrogów po cichu – wszystko to, co widzieliśmy już w wielu podobnych shooterach. Nie twierdzę oczywiście, że produkcja nie będzie wciągająca, albo że nie będzie miała klimatu, co to, to nie. Zapowiada się bardzo charakterystyczna strzelanka, a w dodatku, zupełnie nowa marka, co mnie bardzo cieszy. Chciałbym jednak, aby kolejne etapy nie były tak mocno oskryptowane, jak ten, który mogłem rozegrać.
W trakcie zabawy cały czas byłem bowiem prowadzony za rączkę, a prócz tego, bezustannie włączały się jakieś przerywniki, tudzież scenki QTE. Nawet ciche ubijanie oponentów to QTE, w którym trzeba dobrze wymierzyć moment ataku, bo inaczej przeciwnik po prostu się obróci i go odeprze. Poziom, w który grałem wyglądał mniej więcej tak, że kilka minut się skradałem, później scenka, następnie nieco strzelania, znowu scenka, potem jakieś QTE i kolejny filmik. Nie wiem czy będę w stanie przetrwać coś takiego przez kilka godzin, nawet jeżeli fabuła będzie porywająca chciałoby się jednak więcej gry, w grze i przy okazji konkretniejszej dawki strzelania. Nikt przecież nie kupuje strzelanki, aby ciągle widzieć gadających bohaterów, jakkolwiek ciekawie by nie nawijali.
Po ograniu dema The Order: 1886 mam ambiwalentne odczucia. Z jednej strony, zapowiada się naprawdę intrygujący klimat, ciekawa fabuła oraz świetna oprawa audio-wizualna. Z drugiej, boję się tego, że ciągle będę musiał oglądać jakieś przerywniki, a w dodatku co krok pojawiać się będą tzw. QTE, podczas których konieczne jest wciskanie odpowiedniej sekwencji klawiszy, aby bohater zrealizował jakąś czynność (np. obronił się przed atakującym adwersarzem). Podobieństwa do Gears of War, Max Payne i innych tego typu mi nie przeszkadzają, byle było dużo akcji, ciekawa fabuła i klimat. Wtedy The Order: 1886 ma szansę zabłysnąć. Nudy w strzelance nie zdzierżę!
The Order: 1886 wzbudza we mnie mieszane odczucia. Już dawno nie pamiętam gry, której wczesna wersja nie stanowiła swego rodzaju przystawki do pełnego dania, po którym tylko bardziej chce się jeść. Po ograniu próbki The Order: 1886 nie wiem czego się spodziewać. Albo dostaniemy solidną strzelankę, albo klon innych TPS-ów, niewyróżniający się niczym wyjątkowym, a w dodatku przegadany i pełen QTE. Oby sprawdził się pierwszy scenariusz.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler