Assassin\'s Creed IV: Black Flag - już graliśmy (PS4)
W tym momencie zakończyła się pierwsza część demonstracji, a ja zostałem przeniesiony do kolejnej, związanej ze statkami. Bitwy morskie, jak a pirackie klimaty przystało, odgrywają istotną rolę w Black Flag. Przejmując kontrolę nad jakimś żaglowcem, musimy umieć nie tylko pływać, ale też bronić swojej jednostki. Na szczęście kontrolowanie statków zostało znacznie uproszczone. Aby oddać strzał, nie trzeba się teraz przełączać pomiędzy poszczególnymi działkami. Jeśli chcemy strzelać z małej armatki na dziobie, wystarczy spojrzeć do przodu i wcisnąć lewy trigger, by zacząć celowanie. Gdy zechcemy strzelić z dział bocznych – tych, którymi robimy największe zniszczenia – patrzymy przez jedną z burt, również wciskamy lewy trigger i celujemy. Salwę inicjujemy natomiast prawym triggerem. Wystarczył mi moment aby opanować sterowanie i w ciągu kilku minut posłałem na dno garść jednostek wroga. Jeśli chodzi o samo pływanie, to również jest banalnie – tutaj akurat zachowano rozwiązania z pierwowzoru. Jedną gałką ruszamy kamerą, drugą zmieniamy pozycję statku. Są też przyciski odpowiadające za rozwijanie (przyspieszanie) i zwijanie (zwalnianie) żagli.
Wracając do naszych nieprzyjaciół, gdy wreszcie zniszczymy statek wroga w odpowiedniej skali, możemy się ustawić do niego bokiem i dokonać abordażu. Pobratymcy rzucają wówczas linami w kierunku wrogiej jednostki, przyciągają nasz pokład do niej i zaczynają szarżę na tamtejszą załogę. My oczywiście w niej także możemy uczestniczyć, a po osiągnięciu zwycięstwa dołączyć żaglowiec do własnej floty, wysyłając go np. na jakąś misję. Co ciekawe, do tego celu wykorzystamy specjalną aplikację towarzyszącą, dostępną m.in. na tabletach. Zobaczymy na niej Wyspy Karaibskie oraz różne cele podróży i zadania do wykonania. Wybierzemy jednostki i poślemy je do akcji. Może być naprawdę świetna sprawa.
Nim skończę jeszcze słowo na temat tego, co widziałem kątem oka (wiem, wiem, z medycznego punktu widzenia go nie posiadam) na telewizorze obok. Była tam rozgrywana misja całkowicie pod wodą. Główny bohater nurkował zatem, celem odnalezienia jakiegoś tajemniczego skarbu. Nie miałem czasu aby zobaczyć całe zlecenie, ale zakładam, że był to jeden z questów pobocznych. Całość wyglądała apetycznie i jeśli nurkowanie nie będzie nadużywane, to może nadać fajnego smaczku zabawie.
Podsumowując, Assassin’s Creed IV: Black Flag wygląda świetnie – to na pewno – jest też szansa, że będzie się w niego równie dobrze grało. Żeby tylko tym razem dało się poczuć, że faktycznie gramy asasynem, a nie jakimś tam pierwszym lepszym piratem. Trzeba bowiem szczerze przyznać, że Assassin’s Creed III, choć świetne, klimatu w nim trochę brakowało. Mam też nadzieję, że w Black Flag dostaniemy ciekawe misje poboczne i progresję głównego bohatera, a wątek fabularny będzie w stanie przytrzymać mnie do napisów końcowych i nie będę co chwilę ziewał. Trzymam za to kciuki, bo zapowiada się zacnie!
Assassin’s Creed IV: Black Flag ma szansę zarządzić jako jedna z pierwszych, prawdziwie next-genowych gier. Czy tak się stanie? Sama grafika na pewno nie wystarczy, a zatem póki co, podchodzę do gry z lekkim dystansem. Jest szansa na hit, ale deweloper musi pamiętać o tym, że główny bohater to asasyn, a gracze nie przepadają za klepaniem tych samych zadań w kółko i w kółko!
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler