Zapowiedź gry Resident Evil 6 (PS3)
Capcom rusza do ostatecznej batalii. Podejmuje się największego przedsięwzięcia w swojej historii, pragnąc stworzyć najdłuższą i najlepszą odsłonę jednej z najbardziej popularnych serii spośród wszystkich, jakie kiedykolwiek powstały. Brzmi to bardzo pompatycznie, ale taka jest prawda. Jak w końcu inaczej mówić o produkcji, w której w końcu spotkają się główni bohaterowie poprzednich części, mierząc się z największym jak dotąd kataklizmem? Gdzie nowemu kierunkowi sagi, zmierzającej w stronę trzecioosobowej strzelanki będzie towarzyszył powrót do korzeni w postaci prawdziwego survival horroru? A jakby tego było mało, poznamy jeszcze – ba, pokierujemy nim! - syna jednego z największych zakapiorów ze świata Resident Evil. Wszystko to w zawierającej 3 kampanie i przeszło 4 godziny cut-scenek grze. Czy ktoś teraz powie, że przesadzam?
Trzy zróżnicowane kampanie, w których pokierujemy trzema różnymi bohaterami można traktować jako próbę przypodobania się wszystkim. Lepiej jednak patrzeć na nią jako na chęć zróżnicowania rozgrywki – w końcu w niejednej grze ostrej akcji towarzyszą momenty spokoju, prawda? Tymczasem tu zostanie to mocniej wyeksponowane, a co za tym idzie, może stać się trochę przewidywalne. Czy to źle? Kwestia gustu. Pozostańmy więc przy suchych faktach – będziemy śledzić ruchy Leona Kennedy'ego, Chrisa Redfielda oraz Jake'a Mullera. Pierwszych dwóch panów wszyscy doskonale znają z poprzednich części, trzeci zaś to wspomniany już będący najemnikiem syn zła wcielonego w postaci Alberta Weskera, po którym odziedziczył odporność na wiele biologicznych substancji.
Kampania Leona to powrót do korzeni. Przez większość czasu w napięciu będziemy przeszukiwać kolejne pomieszczenia, pogrążając się w mroku i wypatrując zagrożenia. Dość powiedzieć, że na pierwszym zaprezentowanym gameplay'u tej postaci walki nie ma w ogóle. Są jedynie poszukiwania zaginionej córki ocalałego mężczyzny, którego bohater odnalazł wraz ze swą towarzyszką, Heleną Harper. Capcom umiejętnie wprowadza elementy niepewności choćby wtedy, gdy nasz nowy towarzysz co chwilę kaszle, jakby miał zamienić się w zombie. To się jednak nie dzieje, przynajmniej w jego przypadku. Kto jednak myśli, że strach będzie bazował tylko na niedopowiedzeniach, jest w błędzie. Drugi zapis rozgrywki utwierdza nas w przekonaniu, iż ponownie powalczymy o przetrwanie, otoczeni chmarą przeciwników z raptem kilkoma nabojami w magazynku. Survival pełną gębą.
Inaczej prezentują się losy Chrisa, który rzadko kiedy rozstanie się z karabinem szturmowym. Ten będzie niezbędny do wysieczenia dziesiątek wrogów, stojących na jego drodze. Stanowią je głównie zombiaki, dużo bardziej niebezpieczne niż w poprzednich odsłonach. Są szybsze, zwinne, potrafią też walczyć bronią zarówno palną, jak i do starć wręcz. Prócz tego, przeciw nam wystąpią J'avo, mocne, inteligentne i wytrzymałe bestie. Dość powiedzieć, że na miejscu ich odstrzelonych kończyn mogą wyrosnąć nowe, jeszcze pogarszając naszą sytuację. Trudno przecież nie zgodzić się, iż długa na kilka metrów macka stwarza więcej zagrożenia niż silna, ale tylko ręka. Nie jesteśmy jednak wobec nich bezbronni. Także nasz podopieczny dostanie nowy zestaw ruchów, ze ślizgami i możliwością krycia się za osłonami włącznie. Że nie wspomnę o największej innowacji serii, a więc zdolności jednoczesnego strzelania i chodzenia. To jest dopiero coś! A tak zupełnie serio – w końcu, przy okazji wydania Resident Evil 6, ekipa twórców dogoni konkurencję, która pod względem sterowania jest kilka lat świetlnych do przodu.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler