Dead or Alive 5 to pierwsza odsłona uznanej serii bijatyk, która jest tworzona bez ojca prowadzącego. Tomonobu Itagaki po sprawie z niewypłaconymi bonusami opuścił Team Ninja, a jego rolę przejął Yohei Shimbori.
Dead or Alive 5 to pierwsza odsłona uznanej serii bijatyk, która jest tworzona bez ojca prowadzącego. Tomonobu Itagaki po sprawie z niewypłaconymi bonusami opuścił Team Ninja, a jego rolę przejął Yohei Shimbori. Czy tak drastyczna zmiana może wyjść grze na dobre? Przekonamy się o tym dopiero w przyszłym roku, a na razie skupmy się na ujawnionych faktach.
Podstawowe założenia zabawy nie mają zamiaru zbytnio się zmienić. To w dalszym ciągu chyba najprzystępniejsza bijatyka na rynku, która umożliwia łojenie się po gębach na wielopoziomowych arenach. Deweloper w nosie ma wywracanie gatunku do góry nogami i w myśl zasady „większe, więcej, lepiej” tworzy tytuł jeszcze bardziej napakowany akcją, ładniejszy i bardziej widowiskowy. Na filmiku załączonym do zapowiedzi możecie zobaczyć, jak wszystko to wygląda w praniu. Zawodnicy tłuką się w najlepsze na dachu budynku, który po chwili zaczyna być niszczony przez wariujące stalowe belki. Jeden strąca drugiego na dół wieżowca, coś wybucha, runda druga. Obijamy się o elementy otoczenia, ktoś obrywa samochodem (szaleństwo!), itd.. Co ciekawe, nie są to żadne skryptowane akcje, tylko bajery, które możemy wykorzystać po dogłębnym poznaniu mapy, ewentualnie grając na przysłowiową „pałę” i licząc na szczęście. W tym tytule chodzi tylko o zabawę. Większość bijatyk stawia przed nami twarde warunki, albo będziemy ślęczeć godzinami nad jednym zawodnikiem, by w pełni docenić jego walory i zobaczyć na ekranie prawdziwe cuda, albo będziemy dostawać po tyłku od każdego w miarę ogarniętego gracza. Oczywiście nie jest też tak, że hardkorowcy poczują się zawiedzeni i tytuł będzie dla nich za łatwy. Co to to nie, jednak sednem sprawy jest zabawa, w której każdy może brać udział. Zresztą najlepiej świadczą o tym słowa Shimboriego:
”Założeniem gry jest idea “rozrywkowej walki”. Bijatyki stały się grami dla hardkorowców, ale rozrywka nie zawsze polega na byciu najlepszym. Chcemy by gra była przyjemna podczas oglądania dynamicznych aren, sprawiała więcej radości nowym użytkownikom, a także, by wieloletni fani serii mogli w niej zanurzyć zęby.”
Jednym słowem - wszystko dla wszystkich. Z jednej strony jest to dobre posunięcie, bo gra dotrze do szerszego grona odbiorców, z drugiej, jak tu dogodzić wszystkim, by nikt nie poczuł się zawiedziony? To już tajemnica studia, ale mając w pamięci poprzedniczki, w które grałem razem ze swoją dziewczyną (teraz żoną) i bawiłem się wyśmienicie, śmiem twierdzić, że ten niecny plan może się powieść. Z ujawnionych postaci wiemy o Hayate i Ryu, pewniakiem wydają się być także Hitomi i Kasumi, ale już na resztę składu trzeba będzie poczekać.
W chwili obecnej nie ma co oceniać oprawy graficznej. Gameplay pochodzi z wersji alpha, czyli wczesnej fazy produkcji, ale już teraz widać, że brzydkiego babola z pewnością nie dostaniemy. Postacie na filmiku poruszają się płynnie, środowisko szaleje, co rusz widzimy strzelające w niebo płomienie, jest dobrze, a będzie tylko lepiej.
Ciężko jest opisywać coś, o czym prawie nic nie wiadomo, jednak to Dead or Alive 5, chyba najważniejsza nadchodząca produkcja ze stajni Tecmo Koei, a w takim przypadku nikt nie może sobie pozwolić na wpadkę. Osobiście mocno trzymam kciuki, bo szpila zapowiada się przynajmniej bardzo dobrze.
Podsumowanie: Dead or Alive 5 to jedna z tych produkcji, która nie pozwoli nam się nudzić w przyszłym roku. Twórcy ulepszają sprawdzone patenty, nie silą się na stworzenie ósmego cudu świata i to może być kluczem do sukcesu. Jednak na konkretne osądy musimy poczekać przynajmniej do czasu ujawnienia większej ilości faktów, bo na razie jest to bardzo tajemniczy projekt.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler