Zapowiedź gry DMC: Devil May Cry (PS3)

Devil May Cry zapisał się na kartach historii elektronicznej rozrywki jako gra, przez którą bolą palce. Masa wyczesanych combosów wymachiwanych naszym mieczykiem, często z dodatkiem dwóch wielkich spluw, piękne widoki w gotyckim klimacie i odjechana, rozwalająca bębenki muzyka - wszystko to sprawiło, że bardzo duża rzesza graczy pokochała Dantego i jego cztery wcielenia. Na przestrzeni lat głównego bohatera postarzano i odmładzano, jednak ta pierwsza opcja utkwiła nam w pamięci najbardziej, bo w tym okresie nasz protoplasta był najbardziej profesjonalnym zabójcą demonów, jakiego świat widział. Najnowsza odsłona sagi o demonach zostanie stworzona przez Ninja Theory, i co ciekawe, będzie to kolejny restart serii. Czy twórcy całkiem udanego Enslaved podołają zadaniu i tym samym zjednają sobie jeszcze większą liczbę ucieszonych twarzyczek graczy? Developer od samego początku postawił na kontrowersje.
Najbardziej rzucającą się zmianą i największą kontrowersją, jaką już wzbudził producent, jest totalna zmiana wizerunku głównego bohatera. Dante nie ma już nawet białych włosów! Stracił poważnie na wadze i chyba wyszedł prosto z baru po jakiejś większej przepychance (prawdopodobnie z kibolami). Nowy Dante ma około 18 lat i szokuje od pierwszego pokazu na Tokio Game Show 2010. Nawet nie przypomina designu z trzeciej odsłony serii. Makabra. Podobno sam Capcom nalegał, aby nowy zabójca był totalnie odmienny od tych, których znaliśmy wcześniej. Czy to źle? Zależy, jak komu to przeszkadza. Osobiście nie jestem jakimś super fanem emo-ćpunów, ale jakoś nowy rys mi nie przeszkadza i jeżeli gra będzie dawała równie dużo miodu, co wcześniejsze – wchodzę w to.

Zmianie uległo również otoczenie. Nie zostaniemy uraczeni pięknymi i wielkimi budowlami z ciężkich bloków skalnych, a futurystycznym miastem i szpitalem dla obłąkanych. Cała sceneria zajawki jest jakaś taka spaczona i ciemna. Dodatkowo w tle przygrywa mocna japońsko-rockowa nutka (chociaż to się nie zmieniło tak drastycznie). Podsumowując: mroczno i brutalnie, tak jak sobie zażyczył developer.
Wychudzony Dante posiada swój podstawowy set – miecz i dwa gnaty, ale w Devil May Cry ma występować bardzo wiele środków zagłady, które oczywiście będziemy mogli odpowiednio morfować/ulepszać. Najważniejsze, że główny trzon serii nie zostanie zmieniony i wróg będzie kładł się gęsto, a my z satysfakcją dobrze wykonanej roboty będziemy przechodzić dalej. Po raz pierwszy zostanie zaimplementowane interaktywne otocznie, które z powodzeniem wykorzystamy w walce z zastępami oponentów, a o przypalaniu jednej z oślizgłych maszkar papierosem nawet nie wspomnę.

Suma summarum - same zmiany. Nawet tytuł dostał jakiegoś takiego emo feelingu i brzmi DmC (niektóre dziewczynki z problemami często piszą co drugą literę z shiftem, żeby było bardziej słitaśnie). Ostatnio dużo się słyszy o powrotach serii do korzeni marki, jednak nowy Devil May Cry jest totalnie zwariowanym resetem i nikt nie wie, czego można się spodziewać. Gra dostała tyle nowych elementów, że aż można mieć obawy, czy to wszystko wypali. Capcom trzyma rękę na pulsie, ale to oni chcieli zmian – czyli możemy się obawiać jeszcze bardziej. Jestem ciekaw, czy szefowie posłuchają fanów (jak miało to miejsce przy okazji Infamous 2) i ostatecznie zmienią Dantego na takiego, jakiego chciałby każdy fan – nieogolonego i szarmanckiego zabijakę, który przecież bawił nas z powodzeniem przez tyle długich lat. Premiera zapowiedziana jest na nadchodzący 2011 rok, na X360 i PS3.
Średnio to widzę - mój ukochany tytuł został skalany zbyt bardzo. Czekamy na premierę, ale jak na razie nie jest to dla mnie must-have.
PodglądBICodeURLIMGCytatSpoiler